Uchwalona nowela raczej nie zostanie zmieniona w Senacie. Zamiast tego będzie próba wyjaśniania, że jej zapisy nie ograniczą badań nad zagładą Żydów.
Ustawa przyjęta przez Sejm wczoraj wpłynęła do Senatu, który ma 30 dni na wprowadzenie ewentualnych poprawek. Jeszcze wczoraj nie było decyzji, kiedy izba wyższa się nią zajmie. Możliwości są trzy: przyjęcie bez poprawek, korekta krytykowanych zapisów lub odrzucenie dokumentu. W tej chwili najbardziej prawdopodobny wydaje się pierwszy wariant.
– Nie sądzę, by senatorowie zgłaszali poprawki. Nie widzę zresztą takiej potrzeby. Dobrze byłoby wytłumaczyć wszystkim, którzy lansują antypolonizm, jaka była historia i jaka jest prawda – mówił wczoraj portalowi wPolityce marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Politycy Prawa i Sprawiedliwości boją się, że wobec medialnego szumu próba korekty może być opacznie zrozumiana w światowych mediach jako przyznanie się, że faktycznie jakieś polskie obozy śmierci istniały. Już w trakcie weekendu takie zdania pojawiły się mediach społecznościowych, takie wpisy zamieścił m.in. izraelski polityk Jair Lapid, szef partii Yesh Atid.
– Jeśli ktoś próbuje wykorzystać tę ustawę do działań skierowanych przeciwko Polsce, które miałyby szkalować Polskę i zafałszowywać prawdę historyczną, to pod takimi poprawkami prawdopodobnie nikt się nie podpisze. Stanowisko marszałka oddaje istotę rzeczy – mówi wicemarszałek Senatu Michał Seweryński. Z kolei jak powiedział nam Bogdan Klich, szef senackiego klubu PO, ta partia przedstawi swoje stanowisko w środę, gdy zapadną decyzje, kiedy Senat zajmie się ustawą.
Podobne stanowisko jak PiS zajmuje prezydent. Choć Andrzej Duda zastrzega, że ostateczną decyzję podejmie, gdy ustawa opuście parlament, to także on i jego współpracownicy starają się tłumaczyć, że zastrzeżenia ze strony izraelskiej biorą się z niezrozumienia zapisów ustawy.
– Nie było systemowego wsparcia ze strony polskiej dla Holokaustu, tylko walka z nim. Musimy się domagać przestrzegania tej elementarnej prawdy; to nasze prawo jako narodu, tak jak prawem Żydów jest walka z antysemityzmem – mówił dziś w Żorach prezydent Andrzej Duda.
Zdaniem Wojciecha Kolarskiego, ministra w Kancelarii Prezydenta, wiele obaw rozwiewają artykuły wyłączające spod penalizacji działalność artystyczną i naukową. – Są obawy, że ustawa ograniczy rodzinne wspomnienia świadków tych wydarzeń. Ale nie mają one nic wspólnego z ustawą – tłumaczy Kolarski.
Rząd i prezydent kładą nacisk na wyjaśnianie intencji i samych zapisów ustawy. Wczoraj w kancelarii premiera rozmawiali przedstawiciele Sejmu, Senatu, Kancelarii Prezydenta, resortów sprawiedliwości, spraw zagranicznych oraz kultury i dziedzictwa narodowego. Jak powiedziała rzecznik rządu Joanna Kopcińska, premier zobowiązał zebranych, by powstała grupa robocza, która ma na celu wyjaśnianie tych kwestii. Jej powstanie to efekt niedzielnej rozmowy premiera Mateusza Morawieckiego i Benjamina Netanjahu. – Chcemy, by strona izraelska wsłuchała się w głos Polaków. Chcielibyśmy, by Izrael uznał takie sformułowanie jak „polskie obozy śmierci” za część kłamstwa oświęcimskiego – mówi rzecznik rządu. I dodaje, że ustawa była konsultowana ze stroną izraelską i uwagi ambasador Anny Azari zostały uwzględnione m.in. przez zapisy wyłączające spod ustawy działalność naukową i artystyczną. Wiceszef MSZ Konrad Szymański mówił wczoraj, że trzeba mieć złą wolę, by rozumieć przepisy tak jak krytycy ustawy.
Krytyczne opinie o ustawie pojawiły się także poza Izraelem. Amerykańskie Muzeum Historii Holokaustu wydało oświadczenie, w którym pisze o zaniepokojeniu przyjętymi rozwiązaniami jako mogącymi ograniczyć swobodny i otwarty dialog w sprawie historii Polski. Przytoczono fakty: brutalną niemiecką okupację w Polsce, mordowanie nie tylko Żydów, ale też Polaków. Napisano też o przypadkach udziału Polaków w denuncjowaniu ukrywających się Żydów czy o mordzie w Jedwabnem, ale też o tym, że Niemcy, realizując masową zagładę Żydów, korzystali z niektórych „polskich agend, jak polska policja czy koleje”. Muzeum nie wyjaśniło, że podlegały one niemieckiej władzy okupacyjnej i w sensie państwowym nie można ich uznać za polskie.
Krytycznie o ustawie wyraża się też Centrum Badań nad Zagładą Żydów: „Uznajemy projektowaną ustawę za narzędzie służące ideologicznym manipulacjom, narzucaniu oficjalnej polityki historycznej oraz za bezprecedensową w demokratycznym państwie próbę interwencji w debatę publiczną na temat polskiej historii”.
Dlatego nie można wykluczyć, że jeśli koszty polityczne forsowania obecnych rozwiązań okażą się zbyt duże, to w Senacie dojdzie do jakiejś korekty ustawy. Zdaniem prof. Antoniego Dudka sam przepis jest zbyt ogólnie skonstruowany, a wyłączenie spod jego działania działalności artystycznej i naukowej powoduje, że w praktyce może być martwy. – Penalizacja kwestii historycznych prowadzi donikąd, ale jeśli już takie prawo jest i ma zwalczyć pojęcie polskich obozów śmierci, to niech zostanie zapisane wprost, że każdy, kto używa takiego pojęcia, podlega karze, i nie ma żadnych wyjątków – podkreśla prof. Dudek.