Podwyżek i upaństwowienia ratownictwa medycznego domagali się ratownicy, którzy w piątek protestowali w największych miastach Polski. Przekonywali, że 800 zł podwyżki, jaką proponuje ministerstwo zdrowia, jest niewystarczające.

W stolicy ratownicy przeszli z ronda de Gaulle’a przed siedzibę ministerstwa zdrowia na ul. Miodowej. W tym samym czasie w innych miastach odbywały się marsze i pikiety przed urzędami wojewódzkimi.

Ratownicy przekonują, że pomimo dużej odpowiedzialności są nisko opłacani, a ich podstawowe wynagrodzenie wynosi ok. 1,6-2,2 tys. zł netto. Narzekają też na przepracowanie, wskazują, że niektórzy z nich pracują nawet po 400 godzin miesięcznie.

Domagają się upaństwowienia systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego oraz przyspieszenia prac nad projektem tzw. dużej nowelizacji ustawy o PRM, która przewiduje, że ratownicy będą zatrudniani na umowę o pracę, a zespoły ratownictwa medycznego będą trzyosobowe.

"Oczekujemy przede wszystkim 1,6 tys. zł podwyżki stałej. Druga rzecz to upaństwowienie ratownictwa medycznego: my, jako służba, która dba o porządek publiczny, o bezpieczeństwo zdrowotne obywateli w całym kraju (...) nie jesteśmy traktowani tak jak policjanci, strażacy, my musimy pracować do 67. roku życia" - powiedział PAP Piotr Gumowski, jeden z protestujących.

Ministerstwo zdrowia zaproponowało ratownikom zwiększenie wynagrodzeń o 800 zł miesięcznie na tzw. etat przeliczeniowy – niezależnie od formy zatrudnienia – z czego 400 zł ma zostać przyznane od 1 lipca br., a kolejne 400 zł - od 1 lipca 2018 r. Nakłady budżetu państwa z tytułu podwyżek w zaproponowanej wysokości wyniosą ok. 37 mln zł w 2017 r. oraz ok. 111 mln zł w 2018 r.

Resort wskazuje, że również pracodawcy mogą podnieść wynagrodzenia ratowników i wówczas postulaty środowiska zostaną wypełnione. Najmniej zarabiający ratownicy mogą też otrzymać podwyżki w efekcie niedawno uchwalonej ustawy o minimalnych wynagrodzeniach pracowników medycznych.

W piątek minister Konstanty Radziwiłł powiedział, że owocem toczących się od wielu miesięcy rozmów z ratownikami jest szereg uzgodnień dotyczących przede wszystkim systemu organizacji państwowego ratownictwa medycznego. "Prawie wszystkie postulaty tego środowiska – nie dlatego, że są wyrażane stanowczo, lecz dlatego, że są rozsądne – zostały wzięte pod uwagę i inkorporowane do projektów ustaw nowelizujących system państwowego ratownictwa medycznego" - dodał.

Wśród takich postulatów Radziwiłł wymienił upaństwowienie ratownictwa medycznego, kwestię liczebności zespołów i ich obsady oraz sposobu zatrudnienia ratowników medycznych.

"Mają to być etatowe formy zatrudnienia, a nie jak dotychczas, gdy ratownicy są jednoosobowymi firmami, co jest absurdem w systemie państwowego ratownictwa medycznego, które powinno mieć charakter jednej z ważnych służb zabezpieczających nasz byt nie tylko na co dzień, gdy karetka jedzie do chorego, ale na wypadek sytuacji nadzwyczajnych, gdy potrzebna jest mobilizacja wszystkich służb" - wyjaśnił.

Stołeczny protest ratowników był bardzo głośny - dźwięki syren i trąbek wzmagały sygnały karetek jadących za protestującymi. W manifestacji uczestniczyło ok. 200 osób. Protestujący trzymali transparenty: "Karetka bez ratownika to tylko samochód", "Chcemy ratować, nie biedować", "Ratownik - systemu niewolnik".

Ratownicy medyczni z Warszawy walczą także o wzrost liczby zespołów ratownictwa medycznego, szacują że na terenie obsługiwanym przez dyspozytornię medyczną w Warszawie brakuje ok. 50 karetek.

Około 400 ratowników medycznych z całego województwa wzięło udział w proteście w Rzeszowie. Na parkingu przed halą Podpromie uformowali kolumnę i przy dźwiękach syren przeszli ulicami miasta pod urząd wojewódzki.

Do ratowników wyszła wojewoda podkarpacki Ewa Leniart, która przypomniała o propozycji podwyżek złożonej przez rząd PiS. Zachęcała również ratowników, którzy są zatrudnieni m.in. w szpitalach, aby upominali się o podwyżki u dyrektorów tych placówek.

Protest ratowników trwa już od 24 maja. Pierwszym etapem było oflagowanie budynków oraz oznaczenie logo akcji pojazdów i odzieży. Później przez tydzień ratownicy wszystkich pacjentów przewozili do szpitala, jadąc na sygnale.