"Zaszczytem jest móc dzielić się historią tego miejsca i Islandii"

Sprawa wyszła na jaw, gdy grupa turystów pod koniec oprowadzania rozpoznała byłego prezydenta, prosząc następnie o wspólne zdjęcia.

Johannesson pytany przez gazetę "Morgunbladid" o nietypowe zajęcie odparł, że nie widzi w tym nic dziwnego. "Jest to naturalna kontynuacja mojej działalności publicznej, tylko w innym otoczeniu. Zaszczytem jest móc dzielić się historią tego miejsca i Islandii" - wyjaśnił. Przyznał, że większość zwiedzających nie ma pojęcia, kim jest. "To jest prostu wspaniałe" - podkreślił z uśmiechem były prezydent.

Jak zauważa gazeta, w parku narodowym Johannesson wykonuje podobne prace jak pozostali pracownicy, czyli na przykład dyżuruje w centrum informacji turystycznej. Aby móc oprowadzać grupy, przeszedł kurs pierwszej pomocy przedmedycznej.

"Rozmawialiśmy, co mnie czeka..."

Były prezydent twierdzi, że wszystko zaczęło się od jego wizyty w Thingvellir w czerwcu ub.r., czyli pod koniec sprawowania urzędu głowy państwa, gdy od strażnika parku Einara A. E. Saemundsena otrzymał (wydającą się wówczas żartem) propozycję. "Rozmawialiśmy, co mnie czeka, zastanawiałem się, czy nie muszę szukać pracy" - relacjonował Johannesson.

Były prezydent Islandii jest historykiem, pracował na Uniwersytecie Islandzkim. W 2020 roku wraz z małżonką złożył wizytę w Polsce; zwrócił uwagą mediów, udając się z Warszawy do Gdańska pociągiem.

Park narodowy Thingvellir znany jest nie tylko z formacji geologicznych na styku dwóch płyt kontynentalnych, ale również jako miejsce obrad Althingu, uważanego za najstarszy na świecie parlament. Początki zgromadzenia, które odbywało się na polach, datowane są na 930 rok.