Szef izraelskiego rządu liczy na to, że administracja Trumpa poprze jego plany wobec Bliskiego Wschodu
Izraelski przywódca Binjamin Netanjahu jest pierwszym zagranicznym gościem, który odwiedził Biały Dom po objęciu władzy przez Donalda Trumpa. Do zamknięcia tego wydania DGP nie było jasne, w jakiej atmosferze przebiegły wczorajsze rozmowy. Wiadomo, że dotyczyły one przede wszystkim kwestii zakończenia wojny w Strefie Gazy i strategii wobec Iranu.
Bibi przed wylotem do Stanów Zjednoczonych przedstawiał wizytę jako sukces i przekonywał, że jest ona okazją do wzmocnienia pozycji Izraela na Bliskim Wschodzie. – Izraelskie operacje wojskowe w Strefie Gazy, Iranie, Libanie, Syrii i Jemenie przerysowały mapę regionu. Wierzę, że dzięki ścisłej współpracy z prezydentem Donaldem Trumpem będziemy mogli to zrobić jeszcze lepiej – powiedział.
Dobra mina do złej gry
Wiele wskazuje na to, że Netanjahu robi dobrą minę do złej gry. Celem Trumpa jest bowiem doprowadzenie do drugiego etapu porozumienia o zawieszeniu broni w Strefie Gazy, a ostatecznie również całkowitego zakończenia wojny i normalizacji stosunków między Izraelem a Arabią Saudyjską. Władze w Rijadzie zgodzą się na takie porozumienie tylko wtedy, gdy wojna w palestyńskiej enklawie dobiegnie końca i zostanie utworzona „mapa drogowa”, która umożliwi powstanie w przyszłości suwerennej Palestyny.
Problem w tym, że Netanjahu jest pod presją skrajnie prawicowych członków swojej koalicji, chcących wznowienia walk po zakończeniu sześciotygodniowej przerwy, która stanowi pierwszy etap zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem. – Drugi etap porozumienia, który obejmuje wycofanie wojsk izraelskich ze Strefy Gazy, nigdy nie nastąpi – powiedział minister finansów Becalel Smotricz na poniedziałkowej konferencji prasowej.
Jerozolima namawia USA do ataku na Iran
Radykałowie wielokrotnie grozili, że wyjdą z rządu, jeśli Bibi zgodzi się na jakikolwiek układ z Hamasem. Żydowska Siła, partia byłego już ministra ds. bezpieczeństwa narodowego Itamara Ben-Gewira, dotrzymała słowa: 19 stycznia, kiedy zawieszenie broni weszło w życie, opuściła koalicję, a jej szef zrezygnował ze stanowiska. Jeśli do dymisji poda się jeszcze Smotricz, premier straci większość parlamentarną, co potencjalnie będzie oznaczało przedterminowe wybory.
Strategia wobec Iranu
– Nie mam gwarancji, że zawieszenie broni się utrzyma – przyznał Trump w poniedziałek. Negocjacje w sprawie drugiej fazy umowy powinny się rozpocząć w tym tygodniu. Miałaby ona obejmować uwolnienie pozostałych izraelskich zakładników przetrzymywanych w palestyńskiej enklawie. Dotychczas na mocy porozumienia Hamas i sprzymierzeni z nim bojownicy uwolnili 18 zakładników uprowadzonych podczas ataku z 7 października 2023 r., w tym 13 Izraelczyków i 5 obywateli Tajlandii. Izrael uwolnił z kolei ponad 580 palestyńskich więźniów i zezwolił na większy przepływ pomocy humanitarnej do Gazy.
Nie jest również jasne, czy Netanjahu i Trump zgodzą się co do strategii wobec Iranu. Tel Awiw dąży bowiem do przeprowadzenia ataku na irańskie obiekty nuklearne. Kanał 12 izraelskiej telewizji informował, że Netanjahu zamierzał poprosić Trumpa o zgodę na przeprowadzenie takiej operacji i sfinalizowanie umowy między Izraelem a Arabią Saudyjską przed przejściem do drugiego etapu porozumienia z Hamasem. Z doniesień stacji telewizyjnej wynika, że zostałby on w rezultacie odroczony o co najmniej kilka miesięcy. Biuro premiera Netanjahu zaprzeczyło tym informacjom.
Teheran nie ustąpił
Amerykańska administracja unikała na razie spekulowania na temat dalszych losów irańskiego programu nuklearnego. Wiele wskazuje na to, że w pierwszej kolejności będzie próbowała jednak zahamować jego kontynuację poprzez powrót do strategii „maksymalnej presji”, czyli połączenia surowych sankcji i izolacji dyplomatycznej. W latach 2018–2020 takie podejście osłabiło gospodarkę Iranu, ale nie zmusiło Teheranu do ustępstw. „Zakładając, że sankcje gospodarcze okażą się niewystarczające, Izrael będzie dążył do jak najszybszego podjęcia działań militarnych. Preferowaną opcją jest przeprowadzenie uderzenia wspólnie z siłami USA, zarówno ze względów operacyjnych, jak i dyplomatycznych” – czytamy w dzienniku „Israel Hayom”. ©℗