Izraelczycy zapowiadają budowę osiedli na terytoriach okupowanych, a Turcy dążą do wyparcia Kurdów z północy kraju. Osłabienie Kurdów może jednak wzmocnić islamistów

Rebelianci pod wodzą Organizacji Wyzwolenia Lewantu (Hajat Tahrir asz-Szam, HTS) konsolidują władzę w Damaszku. Sytuacja na prowincji pozostaje niestabilna; zarówno na północy, skąd wspierane przez Turcję bojówki próbują wyprzeć Kurdów, jak i na południu, które najechały izraelskie wojska. Syria stała się polem bitwy dla prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana i premiera Izraela Binjamina Netanjahu. Obaj walczą dziś o coś więcej niż kawałek lądu: o wzrost wpływów w regionie Bliskiego Wschodu.

Jak dotąd rząd Izraela zatwierdził plan rozbudowy osiedli na okupowanych Wzgórzach Golan i zapowiedział, że dąży do podwojenia izraelskiej populacji na tym obszarze. Władze dowodzą, że Syria stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa niezależnie od umiarkowanego tonu syryjskich rebeliantów, którzy tydzień temu obalili prezydenta Baszara al-Asada i utrzymują, że nie chcą walczyć z Izraelem. „Wzmocnienie naszej pozycji na Wzgórzach Golan jest wzmocnieniem Państwa Izrael. Utrzymamy kontrolę nad Wzgórzami, będziemy dążyć do ich rozkwitu i osiedlać się tam” – napisał premier Binjamin Netanjahu.

Izrael przejął większość płaskowyżu od Syrii podczas wojny sześciodniowej w 1967 r., a w 1981 r. go zaanektował. Większość państw sprzeciwia się okupacji i budowie osiedli na Wzgórzach Golan, ale w 2019 r. izraelską suwerenność nad tymi terytoriami uznał ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, który w styczniu wróci do władzy. Z tych terenów wywodzi się rodzina nowego przywódcy Syrii, lidera HTS. Ahmad asz-Szara'a dotychczas był znany jako Abu Muhammad al-Dżaulani, a ostatni człon rebelianckiego pseudonimu znaczy „ze Wzgórz Golan”.

Siły Obronne Izraela w ubiegłym tygodniu zajęły tymczasem górę Hermon. Szczyt ten do upadku al-Asada był zdemilitaryzowany i patrolowany przez siły ONZ. Izrael od dekad zajmował co prawda niższe stoki góry i prowadził tam ośrodek narciarski, ale sam szczyt pozostawał pod kontrolą Syrii. Izraelczycy uznają przejęcie kontroli nad całą górą za strategiczny sukces. – Ma to ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa – komentował minister obrony Jisra’el Kac. Z Hermonu można obserwować nie tylko Syrię, lecz także cały Liban. Efra'im Inbar, dyrektor Jerusalem Institute for Strategy and Security, pisał, że „pozwala ona na wykorzystanie elektronicznego nadzoru głęboko na terytorium Syrii, pozwalając Izraelowi na wczesne ostrzeganie przed zbliżającym się atakiem”.

Swoją strefę wpływów w Syrii próbuje rozszerzyć Turcja, która też powołuje się na kwestie bezpieczeństwa. Eksperci są zgodni, że to Ankara będzie miała największy wpływ na to, co wydarzy się w Syrii w najbliższej przyszłości. To zaś znaczy, że pozycja Kurdów będzie zagrożona. Wspierane przez Turków bojówki zdążyły już zająć w walkach część kontrolowanych przez Kurdów miejscowości. Erdoğan sprzeciwia się obecności tej mniejszości na swojej granicy, postrzegając ją jako zagrożenie. Siły kurdyjskie były jednak dotychczas kluczowym partnerem USA w walce z samozwańczym Państwem Islamskim (Da'isz). Ich osłabienie może pozwolić na odrodzenie się tej organizacji terrorystycznej. Dowódca kierowanych przez Kurdów Syryjskich Sił Demokratycznych gen. Mazlum Abdi powiedział „New York Timesowi”, że musiał skierować bojowników broniących więzień, w których przetrzymywani są członkowie Da'isz, do walki ze wspieranymi przez Turcję bojownikami.

Sekretarz stanu USA Antony Blinken przekonywał w sobotę, że walka z Da'isz pozostaje priorytetem, a kurdyjscy bojownicy odgrywają w niej ważną rolę. Nie wiadomo jednak, co z tym zrobi Trump. Krótko przed obaleniem al-Asada elekt napisał, że „Syria jest w rozsypce, ale nie jest naszym przyjacielem i USA nie powinny mieć z nią nic wspólnego”. Podczas pierwszej kadencji porzucił Kurdów w obliczu zapowiadanej tureckiej inwazji w 2019 r., uznając to za spełnienie obietnicy wycofania się z „niekończących się wojen” w regionie. Posunięcie to wywołało ostrą krytykę, także ze strony prominentnych republikanów, którzy oskarżyli go o zdradę sojusznika. W efekcie Trump się z niego wycofał. ©℗