– Mamy w planach całą serię rozporządzeń wykonawczych, które zamkną granicę i rozpoczną największą operację deportacji w historii Stanów Zjednoczonych – zapowiada Stephen Miller, który od 20 stycznia będzie prezydenckim doradcą ds. bezpieczeństwa wewnętrznego i zwalczania terroryzmu. Wszystko wskazuje więc na to, że ostra antyimigracyjna retoryka Donalda Trumpa nie była tylko kampanijną zagrywką, ale realnym planem republikanów na wypadek objęcia władzy.
Miller obiecuje, że migracja będzie na samym szczycie priorytetów nowej administracji, już od pierwszego dnia po zaprzysiężeniu. Zacznie się od wielkiego dofinansowania służb granicznych. Funkcjonariuszy z różnych agencji ma być za republikanów więcej, mają też otrzymać podwyżki i nowoczesny sprzęt, a na południowej granicy USA hurtowo mają powstawać nowe płoty oraz mury, które – według zwycięskiej w listopadowych wyborach partii – skutecznie ograniczają nielegalną migrację.
Aby te ambitne plany mogły zostać zrealizowane, administracja Trumpa będzie potrzebować wsparcia Kongresu. Od stycznia republikanie będą kontrolować obie izby, co teoretycznie powinno ułatwić proces legislacyjny. Przyszły lider republikańskiej większości w Senacie John Thune obiecuje, że pakiet ustaw dotyczących zabezpieczenia granic trafi na biurko prezydenta najpóźniej na początku lutego. Według informacji przekazanych przez portal Axios początkowo na cele reformy migracyjnej Kongres wyasygnuje dodatkowo ok. 120 mld dol. Te środki najpewniej zostaną przekierowane z programu anulowania pożyczek studenckich, czyli jednego z flagowych osiągnięć prezydenta Joego Bidena.
Pakiet ustaw dotyczących migracji ma być gotowy w lutym
Zgodnie z kampanijnymi obietnicami ze strony nowej administracji można się spodziewać masowych deportacji osób przebywających w USA bez odpowiednich dokumentów, choć szczegóły nie są jeszcze jasne. Masowe deportacje byłyby bezprecedensowe. Zgodnie z szacunkami w Stanach Zjednoczonych mieszka ok. 11 mln takich osób. Stanowią one ważną część gospodarki, gdyż pracują m.in. w sektorach: spożywczym, naftowym czy opieki zdrowotnej. Na ten moment otoczenie Trumpa i przyszli urzędnicy nie podają konkretnych liczb, nie wskazują też horyzontu czasowego. Szacuje się, że operacja usunięcia z kraju kilku milionów migrantów potrwa wiele lat i będzie kosztować kilkaset miliardów dolarów. Wymagałoby to, jak przyznają sami republikanie, zaangażowania wojska oraz różnych agencji rządowych, na czele z Federalnym Biurem Śledczym (FBI). Przewiduje się, że administracja może się zdecydować na spektakularne naloty służb bezpieczeństwa w wybranych lokalizacjach, aby stworzyć obraz Trumpa jako szeryfa, polityka zarządzającego sprawą twardą ręką. Ma to mieć wymiar symboliczny, podkreślać determinację nowej władzy.
Wyzwaniem dla Trumpa będzie to, że nawet ok. 5 mln gospodarstw domowych w USA określa się jako „mieszane pod względem statusu”, co oznacza, że mieszkają w nich co najmniej jedna osoba bez dokumentów oraz co najmniej jeden obywatel lub legalny rezydent niebędący obywatelem. Prezydent elekt nie wyklucza, że będzie dążył do deportacji takich rodzin poza granice kraju w całości. Wcześniej takie rozwiązanie sugerował też Tom Homan, który w styczniu dołączy do składu administracji Trumpa jako „car graniczny”, z zadaniem zarządzania granicą oraz migracją. W przeszłości Homan stał już na czele U.S. Immigration and Customs Enforcement (ICE), gdzie był jednym z architektów polityki „zero tolerancji”. Jego plany mogą pokrzyżować ogromne zaległości w systemie migracyjnym. Pod koniec roku w sądach na rozpatrzenie oczekuje niemal 4 mln spraw. Nie ma wystarczającej liczby sędziów oraz ośrodków detencyjnych.
Po wygranych wyborach Trump utrzymuje również twarde stanowisko wobec obywatelstwa z urodzenia, zapowiadając próbę zniesienia tej zasady. – Musimy to zakończyć. To absurdalne – mówił w niedawnej rozmowie ze stacją NBC, podkreślając błędnie, że Stany Zjednoczone są „jedynym krajem, w którym obowiązuje coś takiego”. Zasadę obywatelstwa z urodzenia (birthright citizenship) wprowadza 14. poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Gwarantuje ona automatyczne obywatelstwo wszystkim urodzonym na terytorium USA niezależnie od statusu imigracyjnego rodziców. ©℗