Sześcioletnia kadencja prezydentki Gruzji Salome Zurabiszwili powinna się zakończyć 16 grudnia. W kraju eskaluje jednak kryzys polityczny, dlatego polityczka zapowiedziała, że nie opuści urzędu, dopóki nie zostaną powtórzone sfałszowane jej zdaniem wybory parlamentarne, które odbyły się w październiku.
Rządzące krajem od 12 lat Gruzińskie Marzenie (KO) miało w nich zdobyć 54 proc. głosów, ale ten wynik nie został uznany przez opozycję. Tymczasem w tym roku po raz pierwszy głowę państwa wskaże 300-osobowe kolegium elektorów z udziałem członków nowo wybranego parlamentu. KO nie zamierza się jednak ugiąć pod naciskami Zurabiszwili. Premier Irakli Kobachidze powiedział w niedzielę, że będzie ona musiała opuścić Pałac Orbelianich w Tbilisi najpóźniej 29 grudnia. To dzień, na który KO zaplanowało inaugurację nowego prezydenta.
Zostanie nim zapewne były piłkarz Micheil Kawelaszwili z prorosyjskiej, nacjonalistycznej partii Siła Ludu, sprzymierzonej z rządzącym KO. – Zurabiszwili walczyła o zwycięstwo radykalnej opozycji w wyborach parlamentarnych, myśląc, że to zagwarantuje jej pozostanie na stanowisku, ale przegrała – skwitował premier. W rezultacie w Gruzji za kilka tygodni najpewniej dojdzie do sytuacji, w której dwie osoby będą rościć sobie prawo do najwyższego urzędu. Były wiceszef parlamentu, politolog Sergi Kapanadze tłumaczy DGP, że wszystko zależy od wyniku protestów, które przetaczają się przez ulice gruzińskich miast od ubiegłego tygodnia. – To pokaz siły, którego efekt zależy od tego, czy opozycja wytrzyma presję policji dzięki dużej liczbie manifestantów, czy też władzom uda się ją brutalnie rozpędzić – podkreśla. I dodaje, że jeśli zwycięży rząd, kwestia prezydencka zostanie rozwiązana bardzo szybko.
Powyborczy kryzys w Gruzji pogłębił się po tym, jak premier poinformował w zeszłym tygodniu, że wstrzymuje rozmowy akcesyjne z Unią Europejską na cztery lata z powodu „szantażu”, jaki w relacjach z Tbilisi ma stosować Bruksela. – Nie zamierzamy dołączyć do UE jako żebracy, ale w godny sposób, z solidnym systemem demokratycz nym i silną gospodarką – mówił Kobachidze. Członkostwo w UE cieszy się w Gruzji ogromnym poparciem, a w dodatku jest zapisane w konstytucji. Badania opinii publicznej każdo razowo wskazują, że popiera je ok. 80 proc. obywateli. Świadczy o tym także duża mobilizacja protestujących. Szacuje się, że tylko w sobotniej demonstracji udział wzięło ponad 200 tys. osób w kraju liczącym 3,7 mln mieszkańców. Na wczorajszy wieczór mieszkańcy szykowali kolejne manifestacje, które odbywają się nie tylko w stolicy, lecz także w Batumi czy Kutaisi.
Polska wezwała do rozważenia powtórki wyborów do parlamentu
Wiece przybierają coraz bardziej brutalną formę
Gruzini budują barykady przed parlamentem i rzucają fajerwerkami w policję, która z kolei używa armatek wodnych i gazu łzawiącego do ich rozgonienia. Gruziński wywiad oskarżył „określone partie polityczne” o próbę „obalenia rządu siłą” za pomocą protestów. Kobachidze oskarża przeciwników wstrzymania akcesji do UE o urządzanie rewolucji na wzór ukraińskiego Majdanu z 2014 r., w wyniku którego doszło do obalenia i ucieczki z kraju prezydenta Wiktora Janukowycza. – Niektórzy chcą powtórzenia tego scenariusza w Gruzji. Ale w Gruzji nie będzie Majdanu – stwierdził. Od członków opozycji słyszymy zaś, że decydujące znaczenie może mieć postawa Zachodu, w tym reakcja na możliwą dwuwładzę. – Jeśli opowie się on po stronie Zurabiszwili, ludzie będą bardziej zmotywowani do kontynuacji protestów – mówi nasz rozmówca.
Tefta Kelmendi z European Council on Foreign Relations uważa, że Unia powinna odmówić uznania nowego prezydenta. – Zostanie on wybrany przez jednopartyjny parlament o wątpliwej legitymacji, biorąc pod uwagę powszechne naruszenia standardów w trakcie kampanii i oszustwa w dniu wyborów – tłumaczy w rozmowie z nami. Jej zdaniem UE powinna zbadać niejasności dotyczące październikowych wyborów i ogłosić jednoznaczne wsparcie dla protestujących. – Żądanie przeprowadzenia nowych wyborów i odsunięcia od władzy rządu, który od dawna realizuje antyunijną i prorosyjską agendę, zasługuje na wyraźne poparcie – przekonuje.
Warszawa solidaryzuje się z opozycją
„Wyrażamy rozczarowanie w związku z decyzją władz Gruzji o zawieszeniu rozmów z UE dotyczących otwarcia negocjacji akcesyjnych. Decyzja ta oznacza de facto odejście od polityki wszystkich poprzednich gruzińskich rządów i aspiracji zdecydowanej większości gruzińskiego społeczeństwa. Wzywamy gruzińskie władze do przestrzegania prawa do wolności zgromadzeń i wolności słowa oraz powstrzymania się od użycia siły wobec pokojowych demonstrantów, polityków i przedstawicieli mediów” – napisał w niepodpisanym mailu dział informacji MSZ w odpowiedzi na nasze pytania. „Prezydent apeluje do gruzińskiego rządu o umiar i rozwagę, o wsłuchanie się w głos obywateli i wycofanie się ze sprzecznych z ich wolą decyzji, o otwartość na wyjaśnienie wszystkich wątpliwości związanych z przebiegiem ostatnich wyborów parlamentarnych oraz gotowość do rozpisania nowych wyborów, wolnych od wszelkich wątpliwości i podejrzeń” – poinformowała kancelaria Andrzeja Dudy po jego sobotniej rozmowie z Zurabiszwili. ©℗