We wtorek po południu na Bliskim Wschodzie doszło do zsynchronizowanego ataku Izraela. Na terytorium całego Libanu i w kilku miejscach w Syrii eksplodowały setki pagerów, zabijając kilkanaście osób i raniąc ok. 2,8 tys. w samym Libanie. Wśród ofiar śmiertelnych znalazła się 10-letnia dziewczynka. Atak był wymierzony przede wszystkim w członków Hezbollahu, ale ucierpieli też wspierający ich Irańczycy. Oko stracił ambasador Iranu w Bejrucie Modżtaba Amani.
Część eksplozji została uchwycona przez monitoring, gdy ofiary robiły zakupy lub spacerowały. Z informacji podawanych przez Libańczyków wynika, że wszystkie wybuchy nastąpiły w ciągu pół godziny i zostały poprzedzone sygnałem dźwiękowym, który miał skłonić ofiary do sięgnięcia po urządzenie i spojrzenia na ekran. Na nagraniach widać, że niektórzy stracili w wyniku eksplozji palce, inni mają obrażenia twarzy lub krwawią w okolicach ud, gdzie znajdują się kieszenie spodni, w których zapewne znajdowały się ich aparaty. Członkowie organizacji, która działa w Libanie zarówno jako partia polityczna, jak i bojówka, zaczęli używać pagerów stosunkowo niedawno. Na początku roku przywódca Hezbollahu Hasan Nasr Allah ograniczył korzystanie ze smartfonów, które postrzegał jako podatne na izraelską inwigilację. Pagery spełniały kluczowe wymogi: nie mają GPS, mikrofonów ani kamer. Zdaje się, że Hezbollah nie liczył się z tym, że te niewielkie urządzenia, zwykle zasilane bateriami litowymi, mogą zostać zdalnie wysadzone.
Bojownicy oskarżyli o atak Izrael, który dotychczas nie skomentował sprawy. Tel Awiw ma jednak spore doświadczenie w tego typu operacjach. Na przykład w 1996 r. izraelska agencja Szin Bet zdołała oszukać Jahję Ajjasza, który odpowiadał za konstruowanie bomb dla Hamasu, aby odebrał połączenie od ojca na telefonie komórkowym przywiezionym do Strefy Gazy przez palestyńskiego kolaboranta. Wewnątrz telefonu ukryto materiały wybuchowe. Na razie nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób przeprowadzono i skoordynowano wtorkową operację. Powołując się na źródła w amerykańskiej administracji, „New York Times” pisał, że Izrael ukrył materiały wybuchowe w nowej partii importowanych do Libanu tajwańskich pagerów firmy Gold Apollo. Urządzenia miały zostać zmodyfikowane, zanim dotarły do Bejrutu. Materiał wybuchowy o wadze 30–60 g został umieszczony obok baterii, razem z detonatorem.
W środę założyciel firmy Hsu Ching-kuang zaprzeczył jednak, że to Gold Apollo wyprodukował wykorzystane przez Izraelczyków urządzenia. Tajwańczyk winą obarczył przedsiębiorstwo w Europie, które miało prawo do korzystania z jego marki. Chodzi o węgierskiego podwykonawcę BAC Consulting. – Jesteśmy odpowiedzialną firmą. To żenujące – powiedział Hsu. Niezależnie od tego, kto dostarczył pagery, ryzyko eskalacji konfliktu między Izraelem a Libanem znacznie wzrosło. Dotychczas kruchą sytuację na Bliskim Wschodzie udało się utrzymać w ryzach. Irańczycy powstrzymali się od odwetu za lipcowe zabójstwo przywódcy Hamasu Isma’ila Hanijji w Teheranie, o które oskarżyli Izrael. W odpowiedzi na zabójstwo wysokiego rangą dowódcy Hezbollahu Fuada Szukra bojownicy przeprowadzili zaś ograniczony atak, wystrzeliwując w kierunku państwa żydowskiego ponad 300 pocisków. Wcześniej Siły Obronne Izraela przeprowadziły wyprzedzające naloty na Liban. Obie strony ogłosiły sukces, umożliwiając deeskalację napięć.
Nie wiadomo też, jak tym razem zachowa się Hezbollah. „Obarczamy izraelskiego wroga pełną odpowiedzialnością za tę zbrodniczą agresję, której celem byli również cywile” – czytamy w oświadczeniu organizacji. Dzisiaj przemowę w Bejrucie wygłosi Nasr Allah, zapewne wskazując kierunek reakcji. Eksperci od miesięcy wskazują, że bojownicy – podobnie jak wspierające ich władze w Teheranie – nie są zainteresowani konfliktem na pełną skalę. Z tym że rząd Binjamina Netanjahu nie ukrywa, że rozważa inwazję na sąsiada po zakończeniu walk w Strefie Gazy, by odsunąć Hezbollah od granicy z Izraelem. W poniedziałek Izraelczycy ogłosili zresztą nowy cel trwającej od niemal roku wojny. Chcą umożliwić powrót do domów mieszkańcom północnej części kraju, gdzie od października 2023 r. dochodzi do regularnej wymiany ognia z Hezbollahem. Z położonych niedaleko granicy miejscowości ewakuowano ok. 60 tys. ludzi. Po drugiej stronie do ucieczki zostało zmuszonych ponad 90 tys. Libańczyków, których domy znajdowały się w zasięgu izraelskiego ostrzału. ©℗