Siły antysystemowe idą po władzę w byłej NRD.

W niedzielę do urn pójdą mieszkańcy Saksonii i Turyngii. Wybory to próba sił przed przyszłorocznymi wyborami krajowymi. Mogą one przynieść przełom, bo nowo wyłonione władze w regionach leżących w sąsiedztwie Polski będą pod silnym wpływem ugrupowań prorosyjskich i nacjonalistycznych. A za pośrednictwem landów będą mogły oddziaływać także na politykę Berlina.

Średnie z sondaży głównych ośrodków wskazują, że Alternatywa dla Niemiec (AfD) może być pewna zwycięstwa w Turyngii, gdzie dysponuje 8-punktową przewagą nad chadekami. Do ostatniej chwili ważyć się będzie z kolei los wyborów w Saksonii. Badania wskazują na minimalną przewagę Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), jednak mieści się ona w granicach błędu statystycznego. A na ostatniej prostej przed głosowaniem wiatru w żagle AfD dodał piątkowy atak nożownika podczas festynu w Solingen, do którego przyznał się 26-letni Syryjczyk Issa al-H. Odpowiedzialność za zamach, w którym zginęły trzy osoby, wzięło na siebie samozwańcze Państwo Islamskie.

Historia ta jak w soczewce skupia problemy związane z nieuregulowaną imigracją, której krytyka stanowi jeden z filarów popularności AfD. Jak ustalił „Der Spiegel”, zamachowiec przybył do Niemiec dwa lata temu i pozostawał w kraju mimo odrzucenia wniosku o azyl. Do deportacji nie doszło, bo służby nie były w stanie go namierzyć. Z czasem al-H. został ponadto objęty ochroną uzupełniającą, co oznaczało legalizację jego pobytu. Jak się szacuje, w zeszłym roku taki status uzyskało w RFN ponad 70 tys. osób. Kolejnym źródłem niezadowolenia we wschodnich Niemczech są koszty energii, które – jak wynika z analizy Verivox, serwisu specjalizującego się w porównywaniach cen – relatywnie w największym stopniu dotykają tę część kraju. W landach, w których AfD świętuje sukcesy, najniższe notowania mają też flagowe elementy Zielonego Ładu, w tym odejście od węgla i silników spalinowych.

Drugim beneficjentem negatywnych nastrojów na wschodzie Niemiec jest Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW), którego deputowani mogą przesądzić o kształcie przyszłych koalicji regionalnych. Formacja ta wywodzi się z rozłamowców z postkomunistycznej Lewicy, ale w sprawach palących, jak kwestie migracyjne czy transformacja energetyczna, zajmuje stanowisko bliskie AfD. Oba ugrupowania łączą sympatie prorosyjskie i niechęć do wspierania Ukrainy. Teoretycznie najbardziej prawdopodobny pozostaje scenariusz utrzymania kordonu sanitarnego wokół AfD i zbudowanie koalicji bez udziału tej partii. Ale stanowiska potencjalnych partnerów Alternatywy nie są już równie niewzruszone, co kilka lat temu. W zeszłym roku szef CDU Friedrich Merz nie wykluczył współpracy z AfD na szczeblu lokalnym (później wycofał się z tych słów). A BSW dopuszcza współpracę taktyczną. – Kiedy AfD powie, że niebo jest niebieskie, BSW nie będzie utrzymywać, że jest zielone – powiedziała Wagenknecht.

Z sondaży wynika, że w Turyngii zbudowanie większości bez AfD nie będzie możliwe bez dopuszczenia do władzy bloku Wagenknecht lub stworzenia rządu mniejszościowego. Sytuację w tym parlamencie może dodatkowo skomplikować zepchnięcie socjaldemokratów pod próg wyborczy, czego nie wyklucza część sondażowni. Wówczas, oprócz BSW, niezbędna do zbudowania większości bez Alternatywy może się okazać również Lewica. Więcej wariantów koalicyjnych powinno być teoretycznie możliwych w Saksonii, gdzie na mandaty – oprócz CDU, AfD i BSW – liczą socjaldemokraci i Zieloni. W praktyce pewność bezwzględnej większości dają tylko dwa scenariusze: sojusz chadeków z AfD albo z formacją Wagenknecht. A za kolejne trzy tygodnie do głosowania pójdą Brandenburczycy. Tam również faworytem jest Alternatywa. Potwierdzenie tych trendów oznaczać będzie wizerunkowy cios dla rządu Olafa Scholza. Kolejny, bo już wyniki eurowyborów powszechnie interpretowano jako wotum nieufności dla jego trójkolorowej koalicji. ©℗