Hezbollah przeprowadził we wtorek serię ataków na północny Izrael, ostrzegając zarazem, że prawdziwy odwet za zabójstwo przywódcy Hamasu Isma’ila Hanijji w Teheranie i dowódcy Hezbollahu Fuada Szukra w Bejrucie dopiero nadejdzie. Istnieje ryzyko, że planowany przez Iran i sprzymierzone z nim organizacje kontratak zostanie rozłożony w czasie, by doprowadzić do załamania izraelskiej obrony powietrznej. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell stwierdził wczoraj, że Bliski Wschód znajduje się na „krawędzi wojny o trudnych do oszacowania proporcjach”, a jedynym sposobem na wyjście z kryzysu jest zawieszenie broni w Strefie Gazy, które zakładałoby także uwolnienie wciąż przetrzymywanych przez Hamas zakładników.
Sęk w tym, że takiego rozwiązania próbuje uniknąć premier Izraela Binjamin Netanjahu. – Istnieją powody, by sądzić, że Netanjahu przedłuża wojnę w Strefie Gazy w imię własnego przetrwania – komentował już w czerwcu prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. „Bibi” obawia się, że porozumienie w sprawie zakończenia walk doprowadzi do upadku jego rządu, co prawdopodobnie wiązałoby się również z przyspieszeniem toczącego się przeciwko niemu procesu o korupcję. „Przez 10 miesięcy wojny Netanjahu doprowadził nas do sytuacji, która odpowiada jego interesom politycznym i jego wizji jako wiecznego przywódcy narodu żydowskiego. Bez porozumienia, zakładników czy możliwości podniesienia się po katastrofie z 7 października 2023 r.” – ocenia Iris Le’al na łamach opozycyjnego dziennika „Ha-Arec”, nawiązując do ubiegłorocznego ataku Hamasu na Izrael, który sprowokował wojnę.
Dziś frustracja działaniami wieloletniego przywódcy kraju rośnie także w administracji. Współpracownicy „Bibiego” skarżą się, że wstrzymuje on toczące się w Egipcie negocjacje poprzez zgłaszanie nowych żądań wobec Hamasu. Jak wynika z doniesień izraelskich mediów, szef Sił Obronnych Izraela Herci Halewi i minister obrony Jo’aw Galant powiedzieli Netanjahu, że warunki, które stawia obecnie palestyńskiej bojówce, zaprzepaszczą szanse na rozejm. Netanjahu wielokrotnie powtarzał, że uwolnienie pozostałych 115 zakładników przetrzymywanych w Strefie Gazy od czasu ataku Hamasu na Izrael jest dla niego priorytetem. – Jestem gotów posunąć się bardzo daleko, aby uwolnić wszystkich naszych zakładników, przy jednoczesnym zachowaniu bezpieczeństwa Izraela – powiedział w minioną niedzielę na posiedzeniu rządu poświęconemu wzrostowi napięć w regionie po śmierci Hanijji i Szukra.
Zdaniem części ekspertów oba zabójstwa nie pomogą jednak w dążeniach do uwolnienia Izraelczyków, a zamiast tego mogą doprowadzić do rozlania konfliktu na cały region. – Zabicie lidera Hamasu miało na celu przedłużenie konfliktu w Strefie Gazy i skomplikowanie wysiłków na rzecz rozwiązania kryzysu – przekonywał prezydent Palestyny Mahmud Abbas. Podobne głosy pojawiają się na Zachodzie. „W ten sposób premier Netanjahu ujawnia swoje priorytety i strategię. Jest przygotowany na eskalację napięć, zamiast dążyć do ich uspokojenia” – ocenia w opublikowanej w „Financial Timesie” opinii John Sawers, były szef brytyjskiego wywiadu MI6. Jego zdaniem „Bibi” dostrzega w eskalacji szansę na zwiększenie bezpieczeństwa Izraela w dłuższym terminie i umocnienie swojego przywództwa. Obie kwestie są dla niego kluczowe po 7 października, kiedy upadł mit o sile i nietykalności Izraela, a premier został oskarżony przez społeczeństwo o dopuszczenie do brutalnego ataku Hamasu. Izraelczycy przestali wierzyć, że ich przewaga militarna i technologiczna może odstraszyć przeciwników.
Chcąc odbudować swoją pozycję, Netanjahu próbuje więc przywrócić zdolność do odstraszania wrogów. Ale swoimi działaniami wzmacnia jednocześnie zewnętrzną presję na administrację prezydenta Bidena, utrudniając jej podjęcie negocjacji w sprawie przywrócenia umowy nuklearnej. Nadzieja na ich wznowienie pojawiła się w ubiegłym miesiącu po objęciu władzy w Iranie przez reformatora Masuda Pezeszkijana, który wyrażał gotowość do odbudowy stosunków z Zachodem. Teraz nowy prezydent zaostrza stanowisko wobec Amerykanów. Irańczycy stoją na stanowisku, że atak na Hanijję nie mógł się odbyć bez autoryzacji i wsparcia wywiadowczego USA. Zdaniem Sawersa „Bibi” może grać w ten sposób na zwycięstwo Donalda Trumpa w nadchodzących wyborach. Otoczenie Netanjahu nie ukrywa, że liczy na jego powrót do Białego Domu. Plany republikanina wobec Iranu czy Strefy Gazy pokrywają się z założeniami władz izraelskich. ©℗