Rosja musi być rozliczona ze zbrodni na Ukrainie – powiedział przewodniczący parlamentu Estonii Lauri Hussar. Uczestniczył on w Warszawie w uroczystości upamiętnia 75. rocznicy sowieckiej operacji „Priboi”, wymierzonej w mieszkańców republik nadbałtyckich ZSRS. 25 marca 1949 roku rozpoczęły się nakazane przez Józefa Stalina masowe deportacje tzw. wrogów ludu z republik nadbałtyckich ZSRS: terenów obecnej Estonii, Łotwy i Litwy.

Uroczystości upamiętniające masowe deportacje mieszkańców Estonii na Syberię, przeprowadzone 75 lat temu przez Związek Sowiecki, organizowane są w poniedziałek w wielu miastach kraju. W Polsce odbyły się one w stolicy przy pomniku Pomnik Poległym i Pomordowanym na Wschodzie. Uczestniczył w nich przewodniczący parlamentu Estonii Lauri Hussar.

Hussar podkreślił, że Polska i Estonia były ofiarami totalitarnych reżimów. „W Estonii wszyscy znają słowo Katyń” – zapewnił.

Hussar o sowieckich zbrodniach

Hussar przypomniał, że kiedy podczas wizyty prezydenta Ukrainy w styczniu tego roku w Estonii, pokazał Wołodymyrowi Zełenskiemu zdjęcia dokumentujące sowieckie zbrodnie w tym kraju, ten oznajmił, iż „Rosja nigdy się nie zmienia”. „To prawda, jest inny wiek, inna nazwa kraju, nawet inny reżim, ale to, co pozostaje takie samo, to okrucieństwo i brutalność, którą stosuje Rosja” – oznajmił estoński polityk.

Hussar o deportacji ukraińskich dzieci

Wskazał, że ponad 70 lat później, „na długiej liście zbrodni popełnionych przez Rosję podczas agresji na Ukrainę, najbardziej przerażające są deportacje ukraińskich dzieci”. „Estonia i Polska pamiętają swoją tragiczną historię i bardzo dobrze rozumieją, z czym wiąże się rosyjska agresja na Ukrainie” – ocenił. „Ukraina musi zwyciężyć, a Rosja musi zostać rozliczona z tych zbrodni” – powiedział Hussar.

System komunistyczy w Europie Środkowo-Wschodniej

Zastępca prezesa IPN Karol Polejowski podkreślił, że upadek systemu komunistycznego w Europie Środkowo-Wschodniej zaowocował tym, że od trzydziestu kilku lat Polacy i Estończycy cieszą się wolnością. „Możemy dziś sami decydować o sobie i chociażby o tym, komu chcemy stawiać pomniki. Władze Federacji Rosyjskiej najwyraźniej nie mogą się z tym pogodzić” - powiedział.

„Nie tak dawno świat obiegła lista osób poszukiwanych przez tamtejsze MSW. Znaleźli się na niej między innymi premier Estonii Kaja Kallas i mój przełożony – prezes Instytutu Pamięci Narodowej doktor Karol Nawrocki. Zarzuca się im +profanację pamięci historycznej+. Ale to, co łatwo odczytać, jako próbę zastraszenia, nie powinno nas deprymować, lecz przeciwnie – zmobilizować do dalszego konsekwentnego głoszenia prawdy historycznej. To nasz obowiązek zarówno wobec ofiar komunizmu – przy których pomniku się dziś spotykamy – jak i wobec przyszłych pokoleń” – podkreślił Polejowski.

25 marca 1949 roku rozpoczęły się nakazane przez Józefa Stalina masowe deportacje tzw. wrogów ludu z republik nadbałtyckich ZSRS: terenów obecnej Estonii, Łotwy i Litwy.

Złamanie oporu mieszkańców sowieckich republik

Celem operacji „Priboi” było złamanie oporu mieszkańców sowieckich republik i zmuszenie ich m.in. do udziału w kolektywizacji rolnictwa oraz do zaprzestania wspierania podziemia antykomunistycznego. W jej wyniku do obozów pracy przymusowej na Syberii zostało wywiezionych około 95 tys. osób, w tym około 32 tys. Litwinów, 42 tys. Łotyszy i 21 tys. Estończyków, dużą część z nich stanowiły kobiety i dzieci. Deportowani nie mieli prawa powrotu do swoich ojczyzn. Dopiero po śmierci Stalina część z nich otrzymała zgodę na powrót do domów.

Wśród zesłańców wielu Polaków

Wśród zesłańców było też wielu Polaków. Wszyscy oni trafili do obwodów: nowosybirskiego, omskiego, irkuckiego i do Kraju Krasnojarskiego. Na skutek operacji, w krótkim czasie w republikach nadbałtyckich indywidualne rolnictwo przestało istnieć, osłabł także ruch niepodległościowy.

Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał marcową deportację za zbrodnię przeciwko ludzkości.