Kraje UE zdecydowały w piątek o odłożeniu decyzji w sprawie projektu nowych przepisów, które nakładałaby na duże firmy obowiązek sprawdzania, czy w swoich łańcuchach dostaw mają kontrahentów korzystających z pracy przymusowej, prac dzieci lub powodujących szkody dla środowiska.

Według źródeł, powodem jest wstrzymanie się od głosu Niemiec.

Aby projekt dyrektywy trafił pod głosowanie w Parlamencie Europejskim, a następnie wszedł w życie, zgodnie z unijnymi traktatami wymagana jest większość kwalifikowana w Radzie UE. Oznacza to 15 krajów unijnych reprezentujących 65 proc. ludności UE.

W piątek - jak wynika ze źródeł PAP - Niemcy zdecydowały wstrzymać się w tej sprawie od głosu. "Wycofanie poparcia przez Niemcy postawiło cały projekt pod znakiem zapytania" - powiedział PAP jeden z unijnych dyplomatów.

Agencja Reutera podała, powołując się również na źródła dyplomatyczne, że stanowisko Niemiec mogło dać innym krajom powód do ponownego przemyślenia swojego poparcia dla projektu.

"Niemcy, niegdyś motor integracji europejskiej wraz z Francją, coraz częściej stają się jej hamulcem" - skomentował Reuters przypominając, że powodem tego są podziały wewnątrz rządzącej w Niemczech koalicji. Nowym regulacjom sprzeciwiają się niemieccy liberałowie, argumentując, że obciążą one biznes nadmierną biurokracją.

Belgijska prezydencja UE poinformowała na platformie X, że punkt dotyczący nowych przepisów w sprawie łańcuchów dostaw został usunięty z porządku obrad piątkowego spotkania i zostanie przełożony na inny termin.

Projekt ma mieć zastosowanie do przedsiębiorstw z UE, które zatrudniają ponad 500 pracowników i których światowy obrót przekracza 150 mln euro rocznie. Kary za naruszenie zasad mogą sięgać nawet 5 proc. obrotu firmy. Nowe prawo ma dotyczyć także firm spoza UE, które działają na ternie UE.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

luo/ ap/