Trzy państwa, które zdecydowały się opuścić Wspólnotę Gospodarczą Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS), łączy jedno: wszystkie są rządzone przez junty wojskowe o nastawieniu antyfrancuskim, które w polityce zagranicznej orientują się na Moskwę. Rozbicie ECOWAS dla Rosji może być poważnym sukcesem. A dla Burkiny Faso, Mali i Nigru, krajów biednych i niestabilnych, opuszczenie organizacji to – jak powiedział Reutersowi analityk FIM Partners Charlie Robertson – „najgłupszy gol samobójczy, odkąd Brytyjczycy przegłosowali brexit”.

– Po 49 latach dzielne narody Burkiny Faso, Mali i Nigru z żalem i wielkim rozczarowaniem obserwują, jak organizacja oddala się od ideałów ojców założycieli i ducha panafrykanizmu. Organizacja nie zdołała pomóc tym państwom w egzystencjalnej walce z terroryzmem i zagrożeniami dla bezpieczeństwa – tłumaczył płk Amadou Abdramane, rzecznik junty w Nigrze, komunikując decyzję trzech krajów. Wszystkie są obecnie zawieszone w prawach członkowskich ECOWAS ze względu na obalenie legalnych rządów i przejęcie władzy przez siły zbrojne. Procedura opuszczenia organizacji potrwa rok. Władze w Bamako, Niameju i Wagadugu oświadczyły, że zamierzają się integrować we własnym gronie.

We wrześniu 2023 r., gdy ECOWAS zagroził Nigrowi interwencją po obaleniu tamtejszego prezydenta, stworzyły już Sojusz Państw Sahelu, mający być czymś na kształt organizacji bezpieczeństwa zbiorowego. Sojusz ma się też rozrosnąć o funkcje gospodarcze. Władze myślą nad powołaniem strefy walutowej, która ma zastąpić przywiązanego do euro franka CFA. Nowa waluta ma się nazywać „sahel”.

Gdy w trzech wymienionych państwach wojsko obalało władze (pucze miały miejsce w latach 2021–2023), za każdym razem oskarżając je o korupcję, indolencję w walce z ekstremizmem i nadmierną profrancuskość, na ulice miast wychodziły tłumy zwolenników armii, liczących, że wojskowa administracja zaprowadzi porządek. Nad ich głowami powiewały rosyjskie flagi i widniały portrety Władimira Putina, a w Burkinie Faso na murach pojawiły się nawet hasła żądające przystąpienia kraju do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), łączącej prorosyjskie państwa poradzieckie. Prokremlowska „Niezawisimaja gazieta” nie ukrywała, że flagi, portrety i hasła najpewniej pojawiły się „z pomocą rosyjskich wojskowych stacjonujących w Mali”, a „praca wychowawcza informująca mieszkańców Wagadugu, czym jest ODKB, raczej nie mogła się odbyć bez udziału strony rosyjskiej”. Teraz Niger też chciałby ściągnąć żołnierzy lub najemników z Rosji, a do Burkina Faso pierwsza taka grupa przybyła w styczniu. Z kolei szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow, który odwiedził Mali w 2023 r. już po zamachu stanu, zapowiedział dalszą pomoc wojskową dla tego kraju.

ECOWAS oświadczył, że pozostaje otwarty na znalezienie porozumienia i pozostanie Burkiny Faso, Mali i Nigru w gronie 15 państw członkowskich. Jednak junty wydają się zdeterminowane, zwłaszcza że mają za sobą ulicę. Organizacja bywa traktowana jako instrument postkolonialnych wpływów Francji, a zapewnienia Kremla, jakoby agresywna polityka Rosji wobec Zachodu miała także antykolonialne motywacje, jest brana za dobrą monetę. W zeszłym roku na fali podobnych emocji Mali zrezygnowało z francuskiego jako języka urzędowego. Zastąpiło go 13 języków lokalnych, choć francuski pozostał spajającą administrację mową roboczą. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell w przededniu ubiegłotygodniowego spotkania ministrów obrony państw UE przyznał, że Unia będzie miała kłopot z dalszym wspieraniem trzech krajów. – To znaczące, że te państwa – wszystkie rządzone przez dyktatury wojskowe – zdecydowały się na opuszczenie organizacji regionalnej akurat w czasie, gdy rosną wpływy Rosji – mówił Borrell. Do 15 maja Bruksela ma podjąć decyzję, czy pozostawić w Mali wojskową misję szkoleniową. W grudniu 2023 r. junta w Nigrze sama zrezygnowała z takich usług. ©℗