Izrael nie zgodził się na tymczasowe zawieszenie broni. Organizacje pozarządowe przekonują, że wynegocjowane w zamian przerwy humanitarne nie poprawią sytuacji Palestyńczyków w Strefie Gazy.

W północnej części Strefy Gazy wprowadzone zostały czterogodzinne przerwy w działaniach zbrojnych. To efekt wysiłków podejmowanych na forum międzynarodowym w obliczu pogarszającej się sytuacji w palestyńskiej enklawie. Izrael kontynuuje bombardowania, a siły lądowe posuwają się w głąb Strefy. W rezultacie liczba ofiar śmiertelnych wśród Palestyńczyków przekroczyła w ubiegłym tygodniu 10 tys., z czego 40 proc. to dzieci – tak przynajmniej twierdzi tamtejsze Ministerstwo Zdrowia. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych John Kirby potwierdził, że Izraelczycy zobowiązali się do ogłaszania każdego czterogodzinnego okna z co najmniej trzygodzinnym wyprzedzeniem. Zdaniem Izraela mieszkańcy Gazy będą mogli wykorzystać ten czas na ewakuację na południe lub opuścić domy, aby kupić żywność czy leki.

Ambicje były większe. Prezydent USA Joe Biden prosił władze Izraela o wprowadzenie dłuższej, bo aż trzydniowej przerwy. Ale Binjamin Netanjahu jest nieugięty. Premier przekonuje, że najpierw Hamas powinien uwolnić ponad 230 zakładników. Ambasador Izraela przy ONZ Gilad Erdan uznał w wywiadzie dla CNN, że w palestyńskiej enklawie „nie ma kryzysu humanitarnego”. Jego zdaniem przerwa humanitarna w walkach nie jest konieczna, bo Izrael „pozwolił wjeżdżać do Gazy prawie 100 ciężarówkom dziennie z żywnością i lekami”. Problem w tym, że przed 7 października do Strefy Gazy wjeżdżało ich pięć razy więcej. Sekretarz stanu USA Antony Blinken podkreślał, że zgoda na wjazd ciężarówek to ruch w dobrym kierunku, ale dostawy są „rażąco niewystarczające”. Biorąc pod uwagę sprzeciw izraelskiej administracji, dyplomaci musieli się wykazać kreatywnością. Stąd pomysł przerw humanitarnych, nieużywanego dotychczas technokratycznego pojęcia, które ma pomóc w uniknięciu wezwań do zawieszenia broni.

Rozwiązanie spotyka się jednak z krytyką. Obecne na zorganizowanej przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona czwartkowej konferencji humanitarnej organizacje pozarządowe przekazały, że zwykła przerwa w walkach nie poprawi sytuacji Palestyńczyków w Gazie.

– Nie wiemy, co konkretnie oznacza przerwa humanitarna – mówiła reprezentująca Lekarzy bez Granic Isabelle Defourny. Wtórował jej szef Jan Egeland, szef Norweskiej Rady ds. Uchodźców. – Nie możemy czekać ani minuty dłużej. Zakończcie te bombardowania, zakończcie to oblężenie – apelował. Do zawieszenia nawoływali też premier Hiszpanii Pedro Sánchez i minister Zbigniew Rau. „Obie strony konfliktu w Gazie powinny natychmiast zaprzestać działań wojennych i umożliwić ludności cywilnej bezpieczne opuszczenie Strefy Gazy” – pisał na początku listopada na X (dawnym Twitterze) szef polskiej dyplomacji. Polityk reprezentował Polskę na konferencji w Paryżu. Wskazywał tam na konieczność zwiększenia pomocy humanitarnej (po wybuchu wojny polskie wpłaty na rzecz Agencji ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie wzrosły dwukrotnie) i przepustowości przejścia granicznego w Rafah, by umożliwić wyjazd ze Strefy Gazy obcokrajowcom, w tym ok. 30 obywatelom RP.

Macron przekonywał podczas konferencji, że świat powinien dążyć do zawieszenia broni. – To jedyny sposób na ratowanie życia na tym terytorium – mówił. Jednocześnie odrzucił izraelskie plany zepchnięcia ludności cywilnej do „bezpiecznych stref” na południu Strefy Gazy, dowodząc, że to zły pomysł, który nie gwarantuje bezpieczeństwa ludności cywilnej. W wydarzeniu udział wzięli przedstawiciele 50 państw, w tym premier Palestyny Muhammad Isztajja. Władze państwa żydowskiego zaproszenia nie otrzymały. Choć większość zachodnich przywódców po ataku Hamasu poparła Izraelowi, w przestrzeni publicznej coraz częściej słychać głosy krytyki. „Nadszedł czas na sankcje wobec Izraela. Podczas gdy w Strefie Gazy popełniane są zbrodnie wojenne, Izrael ignoruje międzynarodowe żądanie zawieszenia broni” – napisała w ubiegłym tygodniu wicepremierka Belgii Petra De Sutter. Izraelczycy zostali oskarżeni o atakowanie szpitali i obozów dla uchodźców, co stanowi naruszenie międzynarodowego prawa wojennego.

Mało prawdopodobne, by wezwanie De Sutter do nałożenia sankcji spotkało się z poparciem pozostałych państw Zachodu. Sojusznicy Izraela starają się co prawda tonować jego żądzę zemsty za brutalny atak Hamasu z 7 października, ale niektóre rządy sprzeciwiają się nawet apelom o zawieszenie broni. Portal Politico.eu pisał niedawno, że premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak, który popiera wyłącznie ideę pauz humanitarnych, zwolnił asystenta ministra nauki, innowacji i technologii za domaganie się trwałego zawieszenia broni. Poseł Partii Konserwatywnej Paul Bristow, który funkcję tę sprawował do końca października, wezwał do zakończenia walk na Facebooku, ostrzegając przed stosowaniem wobec mieszkańców Strefy zbiorowej kary za zbrodnie Hamasu. ©℗