Zrewidowany wieloletni budżet Wspólnoty ma pokryć potrzeby Ukrainy i zapewnić naszemu kontynentowi bezpieczeństwo technologiczne.

O potrzebie znowelizowania unijnego budżetu na lata 2021–2027 mówiło się właściwie od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Komisja Europejska na kolejne potrzeby związane ze wsparciem Ukrainy bądź państw zaangażowanych w pomoc Kijowowi najczęściej odpowiadała uelastycznieniem możliwości wydatkowania przyznanych już pieniędzy. W środę KE ogłosiła pomysł dosypania do perspektywy dodatkowych 66 mld euro. Państwa członkowskie mają niecałe pół roku na dojście do porozumienia w tej sprawie. 4 grudnia, jak wskazuje Bruksela, to ostateczny termin na to, aby przyjąć zmiany w budżecie zgodnie z zasadami przeglądu unijnej kasy.

Poza zamiarem dorzucenia 17 mld euro grantów dla Ukrainy najważniejszymi powodami nowelizacji są nowa polityka migracyjna i wyzwania, które narzucił obecny kryzys. Spośród dodatkowych miliardów, o które poprosiła Bruksela, aż 19 mld ma pokryć szacunkowy wzrost płatności odsetek od unijnego długu do 2027 r. Ponadto na politykę migracyjną, która wykuwa się obecnie w postaci Paktu o migracji i azylu, Komisja chce przeznaczyć 15 mld euro ekstra. Pieniądze te nie będą jednak – jak podkreślała szefowa KE Ursula von der Leyen – przeznaczone na wsparcie państw przyjmujących uchodźców z Ukrainy, lecz przede wszystkim na zabezpieczenie granic zewnętrznych oraz dla państw pochodzenia migrantów.

10 mld euro uzupełni obecne fundusze, takie jak InvestEU, Fundusz Innowacji czy Europejski Fundusz Obronny, co wraz z przesunięciem pieniędzy z polityki spójności ma według szacunków Komisji zapewnić inwestycje w nowe technologie o wartości ok. 160 mld euro. Państwa UE będą musiały dołożyć 1,9 mld euro na wyższe koszty unijnych instytucji oraz 3 mld euro jako zapasowy fundusz na wypadek sytuacji kryzysowych.

Stolice na razie zdawkowo odniosły się do propozycji Brukseli. Panuje jednak zgoda co do zagwarantowania makrofinansowej pomocy dla Ukrainy, która trafia do Kijowa na mocy porozumienia Stanów Zjednoczonych i UE. Pozostałe cele budzą jednak kontrowersje. Rewizja budżetu, niezależnie od jej ostatecznego kształtu, będzie musiała zostać zaakceptowana przez całą Wspólnotę na zasadach jednomyślności, a tzw. kraje oszczędne, w tym Belgia, Dania, Holandia czy Niemcy, niekoniecznie podzielają opinię komisarza budżetu Johannesa Hahna, który stwierdził, że KE „proponuje to, czego oczekują od niej państwa”. Spodziewany opór płatników netto może spowolnić prace nad rewizją budżetu, ale Bruksela podtrzymuje deklarację, że uda się doprowadzić do porozumienia przed grudniem.

Projekt zmian w budżecie w części dotyczącej dokapitalizowania funduszy unijnych ma przede wszystkim wesprzeć Platformę na rzecz technologii strategicznych dla Europy, czyli jeden z filarów europejskiej strategii bezpieczeństwa gospodarczego. UE chce zabezpieczyć tzw. technologie krytyczne, obejmujące biotechnologie, inwestycje zeroemisyjne, technologie cyfrowe i najbardziej zaawansowane, po to, żeby w przypadku kryzysów, podobnych do tego wywołanego przez pandemię czy tego będącego następstwem wojny, mieć kontrolę nad całym procesem produkcyjnym związanym z zastosowaniem tych technologii na Starym Kontynencie.

Powołana platforma ma się opierać na wspomnianych funduszach, żeby długoterminowo zagwarantować konkurencyjność państw UE, zwłaszcza na tle Chin. Równolegle z pracami nad rewizją budżetu będą trwały konsultacje w sprawie strategii bezpieczeństwa gospodarczego, które obejmą ocenę zagrożeń dla odporności łańcuchów dostaw, infrastruktury krytycznej, bezpieczeństwa technologii i ich potencjalnego wycieku oraz użycia zależności ekonomicznych jako broni.

Pierwszą okazją do dyskusji o nowelizacji budżetu i technologicznej suwerenności będzie szczyt w Brukseli pod koniec przyszłego tygodnia. Strategia to w istocie symboliczne pożegnanie z dawną polityką, w której kontekst geopolityczny odgrywał rolę wtórną wobec rachunków ekonomicznych. Teraz – jak zapewniał choćby szef unijnej dyplomacji Josep Borrell – UE chce najpierw dokładnie rozrysować mapę zależności gospodarek od państw trzecich, a następnie stworzyć realną konkurencję dla duopolu Chin i USA. – Kiedy nie współpracujemy, jesteśmy placem rozgrywek, a kiedy działamy razem, jesteśmy graczem – stwierdziła komisarz konkurencji Margrethe Vestager, prezentując zręby strategii. Tempo jej realizacji będzie zależało od dyskusji w najbliższych tygodniach, ale konkretnych projektów legislacyjnych ze strony KE można się spodziewać dopiero zimą. ©℗

KE daje sobie czas do grudnia, by przekonać koalicję oszczędnych