Tureckie partie opozycyjne zwracają uwagę na pojawiające się w lokalach wyborczych nieprawidłowości przy okazji oddawania głosów w niedzielnej drugiej turze wyborów prezydenckich.

W położonej we wschodniej Turcji prowincji Bingol odnotowano oddawanie głosów za inne osoby. W jednej ze wsi politycy Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) Kemala Kilicdaroglu, rywala obecnego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, potwierdzili przypadki głosowania w imieniu innych obywateli. Przy próbie interwencji zostali zaatakowani.

“Zaatakowano nas we wsi Cavuslar; żandarmeria zamiast zatrzymać napastników, wyprowadziła nas ze wsi” – napisał na Twitterze Servet Ayik, delegat CHP.

W Stambule policjanci próbowali zagłosować bez okazania dokumentów tożsamości. Zdaniem opozycyjnej Tureckiej Partii Komunistycznej (TKP) przewodniczący komisji wyborczej pozwolił funkcjonariuszom oddać głos, czemu sprzeciwili się jednak członkowie komisji i obserwatorzy.

W Sanliurfie, mieście położonym na południu kraju, doszło do ataków na obserwatorów i pracowników lokali wyborczych. Zaatakowano m.in. byłego posła CHP Alego Sekera, który chciał powstrzymać oddanie głosu w imieniu innej osoby – poinformował Ozgur Ozel z największej tureckiej partii opozycyjnej.

Media poinformowały o próbie dwukrotnego głosowania przez polityka sprzymierzonej z prezydentem Erdoganem Partii Narodowego Działania (MHP). Yucetan Dilmac odpowiedział rzekomo, że “nie wiedział, że jest to zabronione”.

W mediach pojawiają się doniesienie o spodziewanej niskiej frekwencji, co potwierdzają również zgromadzeni w lokalach wyborczych obserwatorzy. Obaj kandydaci na prezydenta wezwali rodaków do skorzystania z prawa wyborczego przed godz. 17 (godz. 16 w Polsce), kiedy lokale wyborcze zostaną zamknięte.

Z Ankary Jakub Bawołek (PAP)

jbw/ ap/