F-16 jest pierwszym wyborem Ukrainy, która chciałaby 40–50 takich maszyn. Temat wróci na szczycie G7 w Hiroszimie oraz NATO w Wilnie w lipcu.

Dyskusja nad szczegółami utworzenia międzynarodowej „koalicji myśliwców” dla Ukrainy była jednym z głównych wyzwań kilkudniowej wizyty prezydenta Wołodymyra Zełenskiego we Włoszech, w Wielkiej Brytanii, Niemczech oraz Francji. Nie jest żadną tajemnicą, że podstawowym celem Kijowa są tu F-16, myśliwce czwartej generacji amerykańskiej produkcji. I na tym polu za przełom można uznać ogłoszenie przez brytyjskiego premiera Rishiego Sunaka planów rozpoczęcia latem przez Londyn szkoleń ukraińskich pilotów pod maszyny Lockheed Martin. „Program połączony jest z wysiłkami Wielkiej Brytanii i innych krajów, by dostarczyć Ukrainie samoloty F-16” – mówił brytyjski premier w pierwszej tak poważnej deklaracji w tym temacie na tak wysokim szczeblu.

Choć Brytyjczycy sami w swoich siłach powietrznych nie dysponują F-16, to w międzynarodowej koalicji mogą odegrać ważną rolę. Po pierwsze, program szkoleniowy będzie się odbywać we współpracy z firmami bezpośrednio związanymi z Lockheed Martin. Po drugie, Londyn obiecuje szersze wsparcie logistyczne, a myśliwce będą potrzebować dostaw pocisków. Wyzwaniem technicznym jest też utrzymanie ich w stanie pełnej sprawności. Po trzecie, Sunak po raz kolejny deklaruje odważne wsparcie w krótkim przedziale czasu, bo Wielka Brytania niedawno jako pierwsza przekazała Ukraińcom pociski dalekiego zasięgu. Chodzi tu o Storm Shadow.

Teoretycznie brytyjskie szkolenie może być przydatne także do użytkowania innych myśliwców czwartej generacji, ale dostarczenie Ukrainie przez sojuszników innych myśliwców tej generacji, np. Eurofighter Typhoona, byłoby sporym zaskoczeniem. Sunak podkreślał zresztą, że „F-16 jest pierwszym wyborem Ukrainy” – na tym skoncentrowane są europejskie stolice. A z deklaracji władz w Kijowie wynika, że ogłoszenie koalicji dotyczącej F-16 powinno być kwestią czasu. Jednak termin ewentualnego dostarczenia samolotów i ich liczba pozostają oczywiście niewiadomą.

Ukraińcy twierdzą, że docelowo chcieliby na swoim wyposażeniu 40–50 takich maszyn, co prawdopodobnie jest oczekiwaniem zbyt wygórowanym. Zachowawcze sygnały o możliwości przekazania części swoich F-16 płynęły do tej pory z Danii, Polski oraz Holandii. Prócz tych wymienionych państw operacyjne F-16 w NATO mają w swoich siłach powietrznych Rumunia, Portugalia, Norwegia, Belgia, Grecja oraz Turcja. W przypadku tego ostatniego państwa przekazanie myśliwców Ukrainie wydaje się wykluczone, szczególnie jeśli 28 maja w drugiej turze wyborów prezydenckich wygra Recep Tayyip Erdoğan.

Nie ma wątpliwości, że F-16 stanowiłyby znaczące wzmocnienie ukraińskich sił powietrznych. MiG 29 (których to Polska dostarczyła oficjalnie już 10) mogą zestrzeliwać rosyjskie samoloty na krótkim dystansie. Ale F-16 mogą dłużej utrzymywać się w powietrzu, są bardziej wszechstronne, posiadają zintegrowane systemy uzbrojenia i nowocześniejsze radary. Na ten moment wojny F-16 to główny cel zabiegów ukraińskich dyplomatów oraz wojskowych, jeśli chodzi o wojskowe wsparcie od swoich sojuszników.

O F-16 mówią wprost Zełenski i naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy generał Wałerij Załużny. W poniedziałek magazyn „Foreign Policy” opublikował artykuł ministra spraw zagranicznych Dmytro Kułeby o tytule „Pięć powodów, dla których Ukraina powinna otrzymać F-16”. Najważniejszy ukraiński dyplomata argumentuje w nim, że przede wszystkim są one konieczne do wzmocnienia obrony przeciwlotniczej kraju, gdzie co czwarty rosyjski pocisk sięga celu. Prócz tego, w kontekście zapowiadanej ukraińskiej kontrofensywy, Kułeba wspomina, że „dominacja w powietrzu jest uznawana za podstawowy warunek do jakiegokolwiek skutecznego ataku zgodnie z doktryną wojskową USA i NATO”. Wskazuje też, że myśliwce czwartej generacji mogą zapewnić bezpieczeństwo transportu zboża przez Morze Czarne.

„(W kwestii F-16) zajęło sporo czasu, by uporać się z obawami, w tym argumentem o «prowokowaniu» Rosji. Żadna z dotychczasowych militarnych dostaw nie sprowokowała Rosjan. Tak samo będzie z F-16” – zapewnia na koniec artykułu Kułeba. Taki punkt widzenia nie do końca podzielany jest w Waszyngtonie, który obawia się, że przekazanie nowoczesnych myśliwców Kijowowi może doprowadzić do niepożądanej przez USA reakcji Rosji. Dlatego też administracja Joego Bidena konsekwentnie (właściwie od początku rozpoczęcia przez Rosję szerokiej wojny ponad rok temu) odmawia dostarczenia Ukrainie samolotów, a także dronów MQ-9. Uciekając się przy tym do bardzo różnych argumentów, czasem wręcz obśmiewanych przez prasę za oceanem.

Szef Pentagonu, generał Lloyd Austin, mówił np., że F-16 „nie pomogą Ukraińcom w ich obecnej walce”. Stojący na czele Dowództwa Europejskiego Stanów Zjednoczonych (EUCOM) generał Christopher Cavoli w kuluarach Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa twierdził jednak coś zupełnie odwrotnego. O tym, że armia Zełenskiego potrzebuje F-16, pisali też do Bidena w liście senatorowie z obu partii. A także „The Economist” w artykule apelu „Zachód powinien dostarczyć Ukrainie F-16” oraz „The Atlantic” w tekście „Nieprzekonujące argumenty Ameryki przeciwko przekazaniu Ukrainie F-16”.

Na wiosnę Amerykanie podnoszą coraz więcej argumentów finansowych. Jeden z rzeczników Pentagonu, Dave Butler, stwierdził, że resort obrony nie ma na ten moment środków, by przekazać Ukrainie myśliwce czwartej generacji. A ewentualne wysłanie myśliwców miałoby się wiązać z koniecznością ograniczenia innego wsparcia sprzętowego, mniejszą liczbą systemów przeciwrakietowych Patriot czy czołgów Abrams. Prócz tego – jak wskazywał w lutym podsekretarz obrony ds. polityki USA Colin Kahl – najbardziej optymistyczny scenariusz zakłada, że Amerykanie mogą dostarczyć Ukrainie F-16 w ciągu 18 miesięcy, m.in. z powodu długiego procesu szkoleń pilotów. Ćwiczenia Ukraińców – jak przekonują jednak urzędnicy NATO – nie musiałyby trwać jednak tak długo jak we wstępnych amerykańskich planach. Dla doświadczonych na innych maszynach lotników mogłyby się zakończyć w ciągu kilku miesięcy. Na ten moment jedyne, co wiadomo publicznie w kwestii szkoleń, to że w USA dwóch wojskowych z Ukrainy z pozytywną oceną przeszło testy na symulatorach F-16. ©℗

Francja i Wielka Brytania coraz odważniej mówią o konieczności dostarczenia samolotów