Wielkie przełomy myślowe i nowe dokonania w naukach – nawet tak „nieścisłych” jak stosunki międzynarodowe – nie zdarzają się codziennie. I potrzeba przynajmniej trochę pychy lub szaleńczej odwagi, by ogłosić samemu na łamach jednego z najbardziej znaczących na świecie magazynów idei, że właśnie wymyśliło się „nową teorię amerykańskiej polityki zagranicznej”. Tak zrobił pod koniec 2022 r.na łamach pisma „The Atlantic” George Packer, jeden z najbardziej uznanych amerykańskich reporterów, autor esejów i dramatów. „Ameryka może – i musi – używać swojej potęgi w służbie dobra” – przekonywał Packer. Myśl ta nie wydaje się kontrowersyjna, a na pewno nie dla większości czytelników i czytelniczek w Polsce. Współczesne Stany Zjednoczone są militarnym, gospodarczym i kulturalnym supermocarstwem. Oczywiście, że powinny używać swojej imponującej siły w służbie dobra. Ale… czy to aby na pewno nowy pomysł?
To nie izolacjonizm osłabił wiarygodność USA i skutkuje ambiwalentnym podejściem dużej części globu do wojny w Ukrainie, tylko wcześniejszy interwencjonizm.
Pozostało
94%
treści
Reklama