W lutym ministerstwo spraw zagranicznych ChRL opublikowało 12-punktowy plan pokoju dla Ukrainy, który porusza takie kwestie, jak: ochrona jeńców wojennych, zakończenie działań zbrojnych, zniesienie jednostronnych sankcji oraz poszanowanie suwerenności. Kluczowym problemem propozycji nie jest jednak to, co zostało wyartykułowane, a to, czego zabrakło.

Wyczekującą postawę komunistycznych Chin oraz najwyżej „przyjazną neutralność” wobec Moskwy toczącej wojnę napastniczą przeciwko sąsiadowi niewątpliwie można uznać za coś pozytywnego. Problemem jest jednak to, że w sferze informacyjnej Pekin powiela retorykę Kremla nie tylko wobec Stanów Zjednoczonych, co wydaje się zrozumiałe w obliczu toczonej rywalizacji, lecz także wobec Ukrainy. Zaproponowany plan jest kwintesencją tej narracji – nie ma tam wskazania, kto jest ofiarą, a kto agresorem, brak również słownictwa oddającego skalę wydarzenia (nie pojawia się słowo „wojna”).

Taka narracja faktycznie zrównuje obie strony, co dla broniącej się Ukrainy jest zabiegiem niedopuszczalnym. Pozostałe punkty również budzą kontrowersje – zawieszenie działań zbrojnych bez wstępnych warunków byłoby wyjątkowo korzystne dla Kremla z uwagi na możliwość złapania oddechu oraz posprzątania bałaganu organizacyjnego w wykrwawiających się pod Bachmutem rosyjskich oddziałach. Kuriozum jest też propozycja zniesienia jednostronnych sankcji – Pekin stoi na stanowisku, że takowe mogą być stosowane jedynie z aprobatą Rady Bezpieczeństwa ONZ, której członkami są Chiny i Rosja.

W oczywisty sposób sparaliżowałoby to cały mechanizm polityczno-gospodarczego nacisku. Mimo punktów, które otwarcie wspierają dążenia Kremla do podboju Ukrainy, w propozycji znalazły się także postulaty korzystne dla Zachodu. Jest to przede wszystkim punkt pierwszy stanowiący o poszanowaniu suwerenności wszystkich krajów. Za ważne należy też uznać stanowisko o niestosowaniu broni jądrowej i ochrony elektrowni atomowych. Sumarycznie jednak chiński plan nie jest sposobem na osiągnięciem pokoju, a bardziej przedłużeniem wojny z korzystniejszym rezultatem dla Kremla.

Nie pozostawia w tej kwestii wątpliwości rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa, która natychmiast w oficjalnym stanowisku poparła chińską koncepcję, dodając do tego frazesy o „demilitaryzacji oraz denazyfikacji” Ukrainy czy „uznania nowych realiów terytorialnych”. Jeśli dokonamy porównania z 10-punktowym planem pokojowym Ukrainy, który zakłada m.in. poszanowanie integralności terytorialnej państwa z 1991 r. oraz długofalowych gwarancji bezpieczeństwa, szybko dostrzeżemy sprzeczności. ©℗