W Warszawie padły najważniejsze słowa dotyczące roli i sensu istnienia Sojuszu Północnoatlantyckiego. Zakończyło się spotkanie liderów Bukaresztańskiej Dziewiątki, państw stanowiących tzw. wschodnią flankę NATO. Co istotne: zwraca uwagę fakt, iż w ostatnich dniach zderzają się ze sobą dwie wizje bezpieczeństwa w naszym regionie Europy.

Jedna, prezentowana w Warszawie przez prezydentów Polski i USA, jasno stanowi o roli Sojuszu Północnoatlantyckiego jako gwaranta nienaruszalności granic. Wiąże się też ze świadomością, że to Rosja odpowiedzialna jest za wywołanie wojny w Ukrainie.

Druga wizja bliska jest niezmiennie premierowi Węgier, Viktorowi Orbánowi, który stara się rozmywać odpowiedzialność Moskwy i propaguje dość nieoczywiste rozwiązania.Zbiega się ona mocno z oceną Zachodu dokonaną przez Władimira Putina w orędziu wygłoszonym 21 lutego.

Rosja odpowiedzialna za wojnę w Ukrainie. Ale nie wg Putina i Orbána

Liderzy wolnego świata mają jasność, kto ponosi pełną odpowiedzialność za wybuch wojny w Ukrainie. Jest to Rosja. Prezydent Andrzej Duda wspominał 21 lutego br. swoją wizytę w Kijowie, w przeddzień rosyjskiej agresji w 2022 r. Gościł wówczas u prezydenta Wołodymyra Zełenskiego wraz ze swoim litewskim kolegą, Gitanasem Nausėdą. „ Dosłownie po kilku godzinach na Ukrainę spadły rosyjskie rakiety, zaczęła się rosyjska pełnoskalowa inwazja” - mówił Andrzej Duda. U podstaw rosyjskiej decyzji leżą zapędy imperialne i chęć zniewolenia innych narodów.

Żadnych wątpliwości co do tego, kto wywołał wojnę nie ma także prezydent Joe Biden, który powiedział: "Prezydent Putin podjął decyzję o tej wojnie. Każdy dzień, w którym wojna trwa, to jego wybór. Mógłby zakończyć ją jednym słowem. To proste. Gdyby Rosja przestała najeżdżać Ukrainę, zakończyłaby wojnę. Gdyby Ukraina przestała się bronić przed Rosją, byłby to koniec Ukrainy".

Słowa te pozostają w wyraźniej kontrze do przyczyn, o których wspominał Władimir Putin. Według prezydenta Federacji Rosyjskiej to Zachód sprowokował wojnę: - Byliśmy otwarci, szczerze gotowi na konstruktywny dialog z Zachodem, rozmawialiśmy, nalegaliśmy, aby zarówno Europa, jak i cały świat potrzebowały niepodzielnego, równego systemu bezpieczeństwa dla wszystkich państw i przez wiele lat oferowaliśmy naszym partnerom wspólne omówienie tej idei i pracę nad jej wdrożeniem. (…) Ale były też konkretne działania: ekspansja NATO na nasze granice, stworzenie nowych pozycyjnych obszarów obrony przeciwrakietowej w Europie i Azji (…). Dalej Putin przekonywał, że w grudniu 2021 przedłożył USA i NATO gwarancje bezpieczeństwa, ale ich sam nie otrzymał.

W podobny sposób rzeczywistość widzi Viktor Orbán, który co najmniej współodpowiedzialnością za wybuch konfliktu obarcza kolektywny Zachód. Podkreśla, że Zachód mógł dać gwarancje Rosji, że Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO, „ale zrobiliśmy coś przeciwnego i podtrzymaliśmy naszą wcześniejszą decyzję z 2008 r., że ich [Ukrainę] przyjmiemy”. Przypomniał także, że dzięki negocjacjom francuskiego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego w 2008 r. kiedy Rosja zaatakowała Gruzję i zajęła 20 proc. jej terytorium, udało się doprowadzić do zawieszenia broni. Mówił także o 2014 r. i rozpoczętej wówczas pierwszej agresji rosyjskiej na Ukrainę. - „Mogliśmy wybrać wojnę, taką jak ta, którą mamy teraz, ale wtedy my, Zachód, zdecydowaliśmy inaczej: negocjacje zamiast wojny, pokój zamiast wojny”. Orbán wskazywał, że dzięki zwycięstwu silnego i odważnego przywództwa niemiecko-francuskiego „zakończyła się wojna i zawarto porozumienie mińskie”. Węgierski premier skrytykował podejście Zachodu, który zamiast pozostawić wojnę rosyjsko-ukraińską jako lokalne starcie dwóch słowiańskich państw, zdecydował się na uczynienie tego starcia ogólnoeuropejskim.

Orbán i Putin kontra „zwolennicy wojny”

W opinii prezydentów Polski i USA zakończenie wojny może nastąpić wyłącznie po wyjściu rosyjskich żołnierzy. "Wierzę, że ta brutalna pewność rosyjska zostanie na Ukrainie ukarana i zmiażdżona; że Rosja ze wstydem będzie musiała opuścić ukraińską ziemię – tę, którą okupuje; że Ukraina zwycięży; że zwyciężą obrońcy Ukrainy; że ta przelana krew, że ta straszliwa ofiara, którą ponosi ukraiński naród, zaowocuje wielkim zwycięstwem" - mówił Andrzej Duda.

Według Putina Zachód nie może „nie zdać sobie sprawy, że nie da się pokonać Rosji na polu bitwy”. O tym w ostatnim czasie mówił wielokrotnie premier Węgier, twierdząc, że Rosji nie da się pokonać, bowiem ma ona nieograniczone zasoby wojskowe i militarne. Z taką wizją rzeczywistości kontrastuje deklaracja prezydenta Joe Bidena, zapewniającego, że wsparcie dla Ukrainy nie będzie zachwiane. „Trzeba się przeciwstawiać apetytom autokraty. Ukraina nigdy nie będzie zwycięstwem Rosji”, mówił Biden.

- Stany Zjednoczone i nasi europejscy sojusznicy nie chcą zagrabić Rosji. To nie my jesteśmy agresorami. Gdyby Rosja przestała najeżdżać na Ukrainę, wtedy wojna by się skończyła. Ukraina nie może przestać się bronić, bo wtedy upadnie, a naszym zadaniem jest pozwolić jej na tę obronę - mówił wczoraj Joe Biden, dodając, że właśnie po to, by udało się ten cel osiągnąć: „Stany Zjednoczone zebrały światową koalicję ponad 50 państw, aby dostarczyć broń i zapasy dla dzielnych ukraińskich bojowników na linii frontu. Systemy obrony powietrznej, artyleria, amunicja, czołgi i pojazdy opancerzone”.

Według Putina, "odpowiedzialność za podsycanie konfliktu ukraińskiego, za eskalację, za wzrost liczby jego ofiar spoczywa w całości na zachodnich elitach i oczywiście na dzisiejszym reżimie kijowskim (…) Zachodnie elity nie ukrywają swojego celu: zadać, jak to się mówi (…), ‘strategicznej porażki Rosji’. Co to znaczy? Co to jest dla nas? Oznacza to położenie nam kresu raz na zawsze (…)”.

Ten pogląd nie wydaje się osamotniony. W narracji węgierskich władz, w tym samego Orbána, dostawy broni na Ukrainę wydłużają konflikt. O tych decydują przecież przywódcy świata Zachodniego, których premier Węgier określa mianem „zwolenników wojny”. W swoim sobotnim wystąpieniu mówił, że pokój „według zwolenników wojny można osiągnąć poprzez pokonanie Rosji. Według nas poprzez natychmiastowe zawieszenie broni i negocjacje”. Orbán argumentuje, że zawieszenie broni pozwala na uratowanie życia i zapobiega wzrostowi liczby wdów czy sierot. Same dostawy broni były określane przez węgierskiego premiera jako jeden z powodów, dla których niektóre państwa Zachodu „tymczasowo są na wojnie”.

Interesy ponad przyzwoitość

Jednym z ważniejszych momentów przemówienia polskiego prezydenta było wezwanie i do porzucenia interesów z Rosją, a także dołączenia do państw realizujących dostawy szeroko rozumianej broni dla Ukrainy: „Wzywam wszystkich przywódców państw europejskich, Sojuszu Północnoatlantyckiego do solidarności z Ukrainą, do wspierania Ukrainy cały czas, do przesyłania na Ukrainę wsparcia militarnego, by obrońcy Ukrainy mieli czym walczyć. Nie wahajcie się! Nie bójcie się! Nie ma już miejsca na business as usual z Rosją. Tam, gdzie leje się krew, tam uczciwy człowiek nie robi interesów.”.

Tymczasem już w sobotę Orbán mówił, że udzielanie wsparcia humanitarnego Ukrainie nie oznacza zlikwidowania stosunków z Rosją, ponieważ byłoby to sprzeczne z interesami narodowymi, do których określania Węgry mają prawo. „Dlatego utrzymamy stosunki gospodarcze z Rosją, i to doradzamy całemu światu zachodniemu, dlatego, że bez kontaktów nie będzie przerwania ognia i rozmów pokojowych. Dlatego nie zgadzamy się na umieszczanie kapłanów i przywódców kościelnych na listach sankcyjnych (…).

Ten komponent także przewijał się w wypowiedzi Putina, który mówił, że zachodni przywódcy nie powstrzymują się od „ataków na naszą kulturę, na Rosyjski Kościół Prawosławny i inne tradycyjne organizacje religijne” w Rosji.

Węgry i reszta (świata) NATO

W kwestii regionalnego bezpieczeństwa warto zwrócić uwagę na rozbieżności pomiędzy stanowiskami Węgier, a pozostałych państw NATO. O ile prezydent Duda jasno mówił wczoraj, iż dziękuje „Stanom Zjednoczonym i naszym sojusznikom także za to, że umacniają nasze bezpieczeństwo – wschodniej flanki NATO – po to, by nikomu nawet nie przyszło do głowy zaatakować naszą ziemię”, o tyle Orbán wskazywał, że „Rząd Węgier nie uważa za realistyczne, by Rosja zagroziła bezpieczeństwu Węgier bądź Europy(…) Rosja nie miałaby szans przeciwko NATO”. Jednocześnie wskazywał, że „Ukraińcy próbują wmawiać Europie, że Rosja nie zatrzyma się (aż) do Oceanu ale tego zagrożenia Węgrzy nie przyjmują”. Szef węgierskiego rządu mówił także, że „Cały Świat mógł zobaczyć, że rosyjskie siły zbrojne nie są w stanie, a także nie będą jeszcze w stanie przez długi czas zaatakować NATO”.