Szefowa niemieckiej dyplomacji zapowiada, że Niemcy nie będą blokować przekazania przez Polskę czołgów Ukrainie. Ale to kanclerz podejmie ostateczną decyzję.

Polska armia ma prawie 250 czołgów Leopard. Pod koniec 2013 r. podpisaliśmy umowę na zakup 105 używanych maszyn w wersji 2A5 i 14 w wersji 2A4. Z kolei w latach 2002–2003 Niemcy przekazali nam 128 używanych leopardów 2A4.
– W 2013 r. to była umowa między resortami obrony i tam znalazła się standardowa klauzula mówiąca o tym, że jeśli będziemy chcieli te maszyny odsprzedać czy przekazać innemu państwu, to zgodę muszą wyrazić Niemcy, od których ten sprzęt kupujemy – wyjaśnia DGP jedna z osób, które dogrywały szczegóły ówczesnej transakcji. Najpewniej taka sama sytuacja dotyczy też tej umowy z początku XXI w.
Jeśli więc chcemy przekazać czołgi Ukrainie, co zapowiedział prezydent Andrzej Duda we Lwowie, formalnie o zgodę powinien się do Niemców zwrócić departament spraw zagranicznych Ministerstwa Obrony Narodowej. Do zamknięcia tego wydania DGP dokumenty w tej sprawie nie zostały wysłane do Berlina.
– Wystąpimy o taką zgodę, ale to temat drugorzędny; nawet gdybyśmy jej ostatecznie nie dostali, to i tak w ramach małej koalicji przekażemy nasze czołgi razem z innymi na Ukrainę – zapowiedział z kolei rano premier Mateusz Morawiecki podczas wizyty w poznańskich zakładach Cegielskiego. To właśnie w stolicy Wielkopolski i na poligonie w podpoznańskim Biedrusku miałyby być prowadzone szkolenia ukraińskich załóg na leopardach.
Tymczasem w Niemczech w kwestii dostaw czołgów Ukrainie w koalicji rządowej wciąż panuje dwugłos. W niedzielny wieczór przebywająca w Paryżu minister spraw zagranicznych i liderka Zielonych Annalena Baerbock w wywiadzie dla telewizji LCI stwierdziła, że: „Niemcy nie będą się sprzeciwiać, jeśli Polska wyśle Ukrainie czołgi”. Ale już wczoraj rano, przed spotkaniem ministrów spraw zagranicznych UE w Brukseli, nie była tak zdecydowana i od jasnej odpowiedzi uciekała. Tak czy inaczej problem w tym, że to nie ona będzie podejmować ostateczną decyzję.
W polskiej dyplomacji Baerbock jest postrzegana jako osoba reprezentująca najbardziej proukraińskie stanowisko. Jednak również jako polityk, która nie jest w stanie wprowadzić swoich deklaracji w życie. – Z jednej strony są słowa Baerbock, a z drugiej rzeczywistość. To, co dostajemy w propozycjach dokumentów od Niemców, jest zupełnie inne od tego, co mówi szefowa MSZ – mówi DGP wysokiej rangi urzędnik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. – Tak jest zresztą od lat. Niezależnie od ekipy z jednej strony prezentowane jest postępowe i słuszne stanowisko, a z drugiej – nieoficjalnie i bez udziału mediów – kreślona jest długa lista „obiektywnych” problemów, które uniemożliwiają zrealizowanie tych słusznych postulatów – dodaje. Zdaniem naszego rozmówcy nie ma sensu przywiązywać się zanadto do słów minister Baer bock.
Nasz kolejny rozmówca przypomina spotkanie Trójkąta Weimarskiego, które odbyło się w Berlinie 8 lutego 2022 r., tuż przed rosyjską inwazją. – Z jednej strony Niemcy zapewniali o konieczności pomocy Ukrainie, a z drugiej naciskali na podpisanie deklaracji ze spotkania, w której było zapisane wezwanie Kijowa do natychmiastowego i bezwarunkowego wypełnienia zapisów porozumienia mińskiego. Ta pseudoumowa miała doprowadzić do federalizacji Ukrainy i legalizacji ugrupowań separatystycznych na Donbasie. Olaf Scholz kosztem Ukrainy chciał utrzymać pokój. Przynajmniej tak mu się wydawało – opowiada. – Do dziś nie wiem, czy on nie rozumiał, że porozumienie mińskie to jedynie instrument do gnębienia Ukrainy, czy też zdawał sobie z tego sprawę, lecz cynicznie chciał naciskać na Kijów – dodaje.
Jeden ze współpracowników Andrzeja Dudy z okresu przed inwazją wspomina również blokowanie przez Niemców współpracy nad projektem czołgu weimarskiego – wspólnej maszyny, która miała być budowana przez Polskę, Niemcy i Francję w standardzie NATO. – Niemcy blokowali tzw. leoparda 3, który miał zastąpić leoparda 2 i francuskiego AMX 56 leclerc. W mediach kreowali jednak obraz, że to Polska jest obciążeniem i że to przez Polskę są trudności we współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego. Ten obraz był nieprawdziwy. Niemcy są jednak mistrzami iluzji – komentuje źródło DGP.
Jeśli chodzi o dzisiejszy problem z dostawami dla Ukrainy, to teoretycznie oprócz Baerbock popierają je także liberałowie z FDP. Z kolei kanclerz Olaf Scholz w swoich publicznych wypowiedziach wskazuje wciąż na to, że Niemcy chcą działać wspólnie z sojusznikami, szczególnie w porozumieniu z USA. Jest to o tyle zaskakujące, że większość sojuszników namawia Berlin do szybszego przekazywania uzbrojenia Ukrainie. Według „Süddeutsche Zei tung” po piątkowym spotkaniu w Ramstein amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin był rozczarowany postawą Berlina, miało wręcz dojść do poważnego zgrzytu po tym, jak Niemcy stwierdzili, że wyślą swoje czołgi Leopard, ale jeśli Amerykanie przekażą Ukrainie abramsy.
Oprócz Polski i koalicji państw, które chcą przekazać leopardy Ukrainie (m.in. Finlandia i Czechy), oraz USA presję na Niemcy coraz wyraźniej wywiera także sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg, który dziś ma się spotkać z nowym ministrem obrony Borisem Pistoriusem. Również prezydent Francji Emmanuel Macron daje do zrozumienia, że jest gotowy wysłać nad Dniepr leclerki. ©℗