Wchodząca w skład nowej koalicji partia Zjednoczony Judaizm Tory oczekuje zwiększenia lekcji religii w świeckich szkołach i wzmocnienia segregacji płciowej na plażach. Oponenci straszą powstaniem teokracji.

W weekendowym wydaniu „New York Timesa” opublikowano odredakcyjny artykuł, który ostrzega, że nowy rząd Binjamina Netanjahu stanowi zagrożenie dla izraelskiej demokracji. Redakcja amerykańskiego dziennika argumentuje, że chociaż „Bibi” wygrał wybory uczciwie, to daleko idące wpływy, jakie oferuje swoim skrajnie prawicowym i ultraortodoksyjnym partnerom w zamian za poparcie rządu w Knesecie, stwarzają realne zagrożenie dla przyszłości państwa.
O kierunku, w jakim będzie zmierzać Izrael pod nowymi rządami, najlepiej świadczą żądania wysunięte przez jedną z partii wchodzących w skład koalicji, Zjednoczony Judaizm Tory (JT), której przewodzi rabin Jicchak Goldknopf. „Uważa, że matematyka nie ma znaczenia, mówi, że studenci jesziwy pracują ciężej niż żołnierze, ma reputację bezwzględnego i brak mu doświadczenia politycznego” – pisał o Goldknopfie pod koniec października „Times of Israel”. Choć rabin od dawna jest osobą publiczną, kierując ultraortodoksyjną siecią przedszkoli i prowadząc niekiedy brutalne walki z firmami działającymi w czasie szabatu, nie ma prawdziwego doświadczenia politycznego. Członkiem Knesetu został dopiero w tym roku. Izraelski dziennik argumentuje też, że jako 72-latek jest za stary na rozpoczęcie kariery w polityce.
Izraelski kanał Keszet 12 ujawnił listę proponowanych przez JT reform, które mają wzmocnić wpływ religii na niemal każdą sferę życia. Ugrupowanie chce zwiększenia liczby plaż z segregacją płciową i wprowadzenia dodatkowych lekcji religii w świeckich szkołach. Proponuje także zniżki na transport publiczny w miastach, w których dominują ultraortodoksi, i ustawę zwalniającą ultraortodoksyjną młodzież z obowiązku służby wojskowej. Mosze Gafni z JT przekonuje, że studenci jesziwy mogliby służyć w wojsku, ale tylko, jeśli w seminariach religijnych byliby zastępowani przez tych, którzy w przeciwnym razie poszliby do wojska. – Państwo żydowskie nie może istnieć bez korpusu studentów Tory – mówił niedawno na konferencji w Tel Awiwie. Zjednoczony Judaizm Tory zażądał od kierowanego przez „Bibiego” Likudu zmian w ustawie o poborze do wojska jeszcze przed spodziewanym zaprzysiężeniem nowego rządu, ale obie strony nie były w stanie dojść do porozumienia. W ramach kompromisu JT otrzymał gwarancję, że ustawa będzie procedowana zgodnie z jego postulatami i zostanie powiązana z budżetem.
Służba wojskowa jest obowiązkowa dla większości mężczyzn, ale ultraortodoksi często otrzymują zwolnienia, by móc kontynuować studia religijne. Niektórzy jednak odmawiają ubiegania się o taką zgodę, co często sprowadza na nich kłopoty z wymiarem sprawiedliwości. System ten jednak i tak bulwersuje świeckich Izraelczyków. Ze względu na to, że wielu ortodoksów unika korzystania z sieci, partia oczekuje też od Netanjahu, że internetowe usługi rządowe będą świadczone także przez telefon. JT chce także stworzenia specjalnych organów udzielających odpowiedzi na pytania dotyczące halachy, czyli prawa żydowskiego. Prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjnym pomysłem okazało się jednak wyłączanie elektrowni na czas szabatu. – Mam milion pytań. Co będzie ze szpitalami? Bazami wojskowymi? Społecznościami arabskimi? – pytała redaktorka wydawanej w Stanach Zjednoczonych żydowskiej gazety „The Forward” Laura Adkins. Netanjahu szybko zaprzeczył najbardziej kontrowersyjnym pomysłom nowych sojuszników. – Elektryczność jest i będzie dostępna w czasie szabatu. Utrzymamy status quo. Każdy będzie żył zgodnie z własnymi przekonaniami – mówił przyszły premier podczas sesji plenarnej w Knesecie.
Przedstawiciele odchodzącej administracji Ja’ira Lapida i Naftalego Bennetta nie wierzą w dobre intencje szefa Likudu. Ustępujący premier nazwał doniesienia o porozumieniu z JT „haniebną kapitulacją”. – Netanjahu prowadzi Izrael w kierunku teokracji – komentował Lapid. Z kolei związana z konserwatywną partią Nowa Nadzieja posłanka Szaren Haskel oskarżyła „Bibiego” o to, że godząc się na ultraortodoksyjne żądania w zamian za lojalność koalicyjną, sprzedaje państwo. „Oni spieniężają czek, który obiecał im Netanjahu, by nie wchodzić w koalicję z nikim innym. Izraelskie społeczeństwo będzie za to płacić z odsetkami. Ten rząd spowoduje, że religia zostanie znienawidzona przez całe izraelskie społeczeństwo” – napisała Haskel na Twitterze.
Porozumienie koalicyjne zakłada, że JT przejmie kontrolę nad ministerstwem budownictwa i mieszkalnictwa. Szefem resortu zostanie Goldknopf. Partia ma także zarządzać ministerstwem ds. Jerozolimy i dziedzictwa. Członkowie partii otrzymają ponadto kilka stanowisk wiceministrów i przewodnictwo w niektórych komisjach Knesetu. Na razie wiadomo, że Mosze Gafni zostanie szefem komisji finansów. Netanjahu ma czas do 21 grudnia na zbudowanie koalicji. Tydzień później sojusz będzie musiał zostać zatwierdzony przez wybrany 1 listopada parlament. ©℗