90 lat temu, w latach 1932-1933 wywołany przez władze sowieckie głód na Ukrainie pochłonął, jak szacują historycy, ponad 4 miliony ofiar. Hołodomor zapisał się w pamięci Ukraińców jako ludobójstwo mające na celu wyniszczenie ich narodu przez imperium, które podbiło ich ziemię.

Klęska głodu na Ukrainie na początku lat trzydziestych nie była pierwszą w dziejach reżimu sowieckiego. W końcowym okresie wojny domowej, w latach 1921-1922 głód pochłonął kilka milionów ofiar. Wówczas władze sowieckie uznały, że zwrócą się o pomoc do Zachodu. Kolejna fala głodu została wywołana celowo i niezwykle dokładnie zakamuflowana przez propagandę oraz usłużnych wobec Kremla korespondentów prasy zachodniej, którzy udawali, że nie dostrzegają skali katastrofy mającej miejsce stosunkowo niedaleko od Moskwy. Przez kilka dziesięcioleci ze Związku Sowieckiego docierały jedynie niejasne informacje na temat skali tragedii mieszkańców Ukrainy. Dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych możliwe stało się upamiętnienie ofiar tej zbrodni oraz wyjaśnienie niektórych jej okoliczności. Od 2004 r. w czwartą sobotę listopada na pamiątkę tego wydarzenia obchodzony jest na Ukrainie Dzień Pamięci Ofiar Wielkiego Głodu i Represji.

U źródeł ludobójstwa stały ambicje Stalina

U źródeł ludobójstwa przeprowadzonego przez Kreml na Ukrainie stały ambicje Stalina, dążącego do zrealizowania swoich dwóch sztandarowych projektów ideologicznych: kolektywizacji rolnictwa oraz przyspieszonej industrializacji. Już w pierwszej połowie lat dwudziestych Kreml uznał, że środkiem do osiągnięcia tego drugiego celu może być napływ walut zachodnich, które mogłyby sfinansować budowę potężnego przemysłu i zakup zachodnich technologii. W ciągu zaledwie kilku lat eksport zboża do Wielkiej Brytanii wzrósł kilkukrotnie. Początkowo ta polityka nie skutkowała dramatycznym spadkiem poziomu życia milionów chłopów w Rosji, ponieważ w ramach „liberalnej” Nowej Ekonomicznej Polityki Kreml pozostawiał im duży zakres swobody w gospodarowaniu swoją ziemią. Dopiero fatalne zbiory w 1930 r. ściągnęły katastrofę.

Jednocześnie Stalin przyspieszył brutalny i masowy proces kolektywizacji rolnictwa. „Władze z coraz większą bezwzględnością eksploatowały i tak już wyniszczoną i zubożałą wieś, aby wymusić od niej zboże nie tylko na potrzeby rosnącej populacji miejskiej Związku Radzieckiego, ale także na eksport” – napisał we wprowadzeniu do monografii „Zabić głodem. Sowieckie ludobójstwo na Ukrainie” Adam Ulam, dyrektor Centrum Badań Rosyjskich Uniwersytetu Harvarda. Odebranie ziemi chłopom służyło nie tylko realizacji jego wizji gospodarki sowieckiej, ale również ostatecznemu złamaniu znienawidzonych przez dyktatora odrębności wewnątrz jego imperium. Chłopi ukraińscy zostali wybrani przez Stalina na ofiary, bo byli przywiązani do swojej tożsamości narodowej, a Moskwa prowadziła kampanię, która miała zniszczyć Ukrainę, jako odrębny kraj. Jednocześnie likwidowano istniejące od 1917 r. wszelkie ukraińskie instytucje naukowe, kulturalne, aresztowano, wysyłano do łagrów lub mordowano tych, którzy bronili prawa Ukrainy do choćby częściowej autonomii kulturowej lub politycznej.

Zderzenia interesów państwa i chłopów

Jak zauważają autorzy „Czarnej księgi komunizmu”, już w 1931 r. doszło do zderzenia interesów państwa, które dążyło do zapewnienia sobie jak największych dostaw zboża oraz chłopów dążących do przeżycia. Ich metodą oporu wobec reżimu było ukrywanie zboża potrzebnego do zasiewów oraz na potrzeby swoich rodzin. Już jesienią 1931 r. sowiecka bezpieka, na polecenie lokalnych władz partii, przystąpiła do poszukiwania winnych fatalnych zbiorów i jeszcze gorszych wyników skupu zboża.

Polityka napotykała jednak na opór części komunistów ukraińskich, którzy zdawali sobie sprawę z konsekwencji kolektywizacji i terroru wobec chłopów. Stalin postanowił wysłać na Ukrainę jednego ze swoich zaufanych towarzyszy – Wiaczesława Mołotowa - który nakazał zwiększyć dostawy zboża. W grudniu 1931 r. władze partii na Ukrainie „ustaliły”, że w kolejnym roku zbiory sięgną sumy większej o 1/3 od zbiorów z minionego lata. Mimo terroru wieści zaczęły przenikać przez granice. „Władze robią tak: wysyłają tak zwane brygady i te przychodzą do gospodarza i dokonują rewizji (…). Znajdą pół puda (około 9 kilogramów – przyp. PAP) to zaraz zabierają na furmankę i odwożą. (…) Drogi braciszku Ignacy, jeżeli tylko można, to proszę Cię przyślij mnie przesyłkę, bo bardzo potrzebna jest. Jeść nie ma czego, a trzeba jeść” – pisał jeden z Polaków na Ukrainie do swoich krewnych po drugiej stronie granicy. Ponure efekty rekwizycji pojawiły się już jesienią 1931 r., ale głód w pełni pokazał swoje oblicze w pierwszych miesiącach 1932 r.

Z raportów bezpieki wyłaniał się obraz wymierających wsi na Ukrainie, Powołżu, Kaukazie i Kazachstanie. Na Kreml docierały listy zdesperowanych świadków tragedii: „Drogi Stalinie, Odpowiedzcie proszę, dlaczego kołchoźnicy w kołchozach puchną od głodu i jedzą padłe konie. Dostałem urlop i pojechałem do obwodu zinowjewskiego, gdzie na własne oczy widziałem jak ludzie jedzą konie”. Niemiecki konsul wysłał do Berlina depeszę, w której informował o prośbach niemieckich osadników o przyznanie obywatelstwa i wyjazd do Rzeszy: „Niedożywieni chłopi z kołchozów i robotnicy na głodowych racjach żebrzą o jedzenie”. Z raportów OGPU wynikało, że ogromna liczba gospodarstw nie planowała w 1932 r. jakichkolwiek zasiewów, ponieważ chłopi zdawali sobie sprawę, że ziarna nie wystarczy im na przeżycie, a wszelkie zbiory zostaną zagrabione przez państwo.

Protesty zostały zduszone przez Moskwę

Część funkcjonariuszy dążyła do powstrzymania dalszych rekwizycji, ale ich protesty zostały zduszone przez Moskwę, która nabierała coraz większych podejrzeń wobec Ukraińców i zakładała, że kraj może wymknąć się z ich rąk. „Według mnie Ukraina dostała nawet za dużo” – napisał Stalin w odpowiedzi na list jednego z członków partii na Ukrainie, który ostrożnie domagał się wstrzymania rekwizycji. Kilka miesięcy później, w połowie 1932 r., władze Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, otrzymali informację, że zboże z Ukrainy będzie eksportowane przez port w Odessie. Robotnicy portu ogłaszali strajki, ale zastępowali ich czerwonoarmiści. Latem 1932 r. Stalin otrzymywał coraz więcej raportów o głodzie i masowych kradzieżach zboża dokonywanych przez zdesperowaną ludność Ukrainy. Nakazał wzmożenie terroru, ponieważ, jak uzasadniał, bez drakońskich środków „nie da się wprowadzić nowej dyscypliny społecznej”. W sierpniu tego roku formalnie podwyższono kary za kradzież własności kołchozu lub państwa - nawet drobne kradzieże mogły być karane śmiercią lub dziesięcioletnim wyrokiem w obozie pracy. Do końca roku 4 tysiące Ukraińców zostało zamordowanych, a 100 tysięcy trafiło do łagrów.

Zdaniem wielu historyków paranoję Stalina pogłębiła w listopadzie 1932 r. samobójcza śmierć jego żony Nadieżdy. W tym samym czasie nasiliła się kampania publikowanych w prasie „czarnych tablic”, które zawierały nazwy wsi, które nie wywiązały się z obowiązujących je dostaw zboża. Często pojawiały się w nich nazwiska mieszkańców tych wsi. Wzmocniono także nadzór nad granicami Sowieckiej Ukrainy, tak, aby ograniczyć ucieczki do innych regionów ZSRS, które nie wymierały z powodu głodu. Wielu Ukraińców i Polaków mieszkających na Ukrainie uciekło do Polski przez Zbrucz. W zeznaniach składanych żołnierzom Korpusu Ochrony Pogranicza opowiadali o rekwizycjach i terrorze.

Uciekający ze wsi trafiali także do miast. W styczniu 1933 r. z ulic Kijowa zebrano ponad 400 ciał, a miesiąc później ponad pół tysiąca. Prawdopodobnie te oficjalne dane są wielokrotnie zaniżone. Z miast wywożono także tysiące chłopów na skraju śmierci głodowej, którzy później umierali w okolicznych lasach i na stepach. Do końca 1933 r. Moskwa wymordowała także większość niedostatecznie wiernych jej ukraińskich komunistów. Zarzucano im między innymi dążenie do „ukrainizacji rosyjskich dzieci”. Jednocześnie niszczono ukraińską kulturę - burzono cerkwie i klasztory. Zakazano używania ukraińskiej litery „g”, aby język ukraiński stał się bliższy rosyjskiemu. W Kazachstanie zwalczano także nomadów, którzy od wieków przemieszczali się po tym kraju. Dla większości osiedlenie było równoznaczne ze skazaniem na głód lub śmierć.

Za najbardziej podejrzanych OGPU (poprzedniczka NKWD) uznawała te rodziny, w których wciąż wszyscy żyli, ponieważ zakładano, że ukrywają zapasy żywności. Podczas przeszukań zadawano pytanie: „Co wam pomaga przeżyć?”. Częstym sloganem partyjnych aktywistów towarzyszących funkcjonariuszom bezpieki było zdanie: „Idź i zdychaj, ale Rosja zostanie uratowana”. Stopniowo zamierały wszelkie formy sprzeciwu, który początkowo przybierał nawet charakter zbrojnych powstań. „Jak mogliśmy stawiać opór, skoro nie mieliśmy sił, by wyjść z domu” – wspominała jedna z mieszkanek okolic Połtawy.

„Pod koniec maja nasza wieś była jak wymarła. Z każdej chaty i zagrody wiało grozą. Czuliśmy, że cały świat o nas zapomniał. Główna droga, niegdyś arteria handlowa i centrum życia naszej wsi, zarosła trawą i chwastami. Tylko z rzadka pojawił się na niej człowiek lub zwierzę. Wiele chat opustoszało i popadło w ruinę. Ich okna wyglądały jak puste oczodoły” – wspominał Miron Dolot, autor eseju „Zabić głodem. Sowieckie ludobójstwo na Ukrainie”. W ciągu dwóch lat wymarło około siedmiu milionów jego rodaków i przedstawicieli innych narodów zamieszkujących Ukrainę.

Polska uznała Hołodomor za sowiecką zbrodnię ludobójstwa

Twórca pojęcia ludobójstwa, polski prawnik Rafał Lemkin uznał głód na Ukrainie za typowy przykład praktyki zmierzającej do wyniszczenia narodu. W jego ślady w styczniu 2010 r. poszli ukraińscy sędziowie, którzy uznali Stalina, Mołotowa i kilku innych sowieckich zbrodniarzy za winnych dokonania ludobójstwa. Polska uznała Hołodomor za sowiecką zbrodnię ludobójstwa w 2006 r. „Pamięć o ofiarach tej zbrodni pozostanie przestrogą przed wszelkimi formami totalitaryzmu, który jakże boleśnie dotknął XX-wieczną Europę, w tym szczególnie Polaków i Ukraińców” – głosi uchwała Sejmu z 6 grudnia 2006 r.(PAP)

Autor: Michał Szukała

Rozmowa z wiceszefem Instytutu Pamięci Narodowej Ukrainy Wołodymyrem Tyliszczakiek

PAP: Wiele państw, w tym Polska uznało Hołodomor za zbrodnię ludobójstwa na narodzie ukraińskim. Są jednak jeszcze kraje, które tego nie zrobiły. Jak opowiadać światu o tej ogromnej tragedii, by została ona zrozumiana?

Wołodymyr Tyliszczak: Widzimy dziś niestety, jak sprawdza się powiedzenie, że nieukarane zło powróci. Ukraińcy zawsze mieli ogromny problem, by wyjaśnić światu, jak w ogóle było możliwe, że władze państwowe specjalnie zorganizowały głód, by zabić część ludności własnego państwa, czyli ZSRR.

Przyczyną było to, że i reżim stalinowski, i dziś reżim Putina boją się niepodległej i niezależnej Ukrainy. Stalin na początku lat 30. przeczuwał, że Ukraina może powstać przeciwko komunistom. Dziś Putin stara się siłą zaciągnąć Ukrainę do imperium. Oni rozumieją, że ta ziemia może należeć do nich tylko wtedy, gdy nie będzie na niej Ukraińców.

I dlatego dziś widzimy politykę wyniszczania społeczeństwa i deportacji, czyli to, co było w latach 30. Tak jak wtedy, Ukraińcy są obecnie deportowani z okupowanych terytoriów do Rosji. Tak jak wtedy, Rosjanie wyrzucają i palą książki z naszych szkół i bibliotek. I wtedy, w latach 30., i dziś Ukraińcy są aresztowani i rzucani do więzień.

PAP: Jak doszło do Wielkiego Głodu?

W. T.: Na początku lat 30. komunistyczny system zarządzania gospodarką doznał krachu, co szczególnie widoczne było w rolnictwie. W wyniku przymusowej kolektywizacji chłopów zagnano do kołchozów, odebrano im ziemię i narzędzia, co sprawiło, że z gospodarzy stali się oni wiejskim proletariatem.

Ten proletariat nie był zainteresowany efektywnym uprawianiem ziemi. Doprowadziło to do problemów gospodarczych, bo na terenie całego ZSRR zaczęła spadać urodzajność.

W krajach cywilizowanych doszłoby do zmiany polityki, ale reżim stalinowski postanowił rozwiązać z pomocą tej sytuacji inny problem: zlikwidować potencjalne zagrożenie, które dostrzegał w ukraińskim ruchu narodowym. Ukraina była wówczas drugą największą republiką ZSRR, która miała doświadczenie krótkiej, co prawda, ale własnej państwowości.

Bolszewicy zapłacili wysoką cenę za zwycięstwo nad Ukraińską Republiką Ludową. Ukraina ponadto była krajem przygranicznym, a Stalin bał się na początku lat 30., że właśnie z Polski rozpocznie się jakiś atak na ZSRR. Tym bardziej, że w Polsce żyła duża ukraińska emigracja.

Dodatkowo w Ukrainie rewolucyjne reformy Stalina wywoływały szczególnie masowy sprzeciw. Według dzisiejszych, z pewnością niepełnych, szacunków ponad milion chłopów ukraińskich uczestniczyło w masowych protestach przeciwko kolektywizacji w 1930 r.

Wszystko to spowodowało, że Stalin zdecydował o rozwiązaniu problemu ukraińskiego, by zrobić z Ukrainy przykładową republikę radziecką. Ta republika w rozumieniu Stalina i jego otoczenia miała być republiką ludzi sowieckich, a nie Ukraińców.

PAP: Dane na temat liczby ofiar Wielkiego Głodu nadal wywołują dyskusje. Mówi się o liczbach od 3 mln do 10 mln ludzi.

W. T.: Niestety, sprawa liczby ofiar Hołodomoru jest wciąż bardzo skomplikowana. Przede wszystkim nie ma wystarczającej bazy źródłowej. Reżim sowiecki robił wszystko, by ukryć prawdziwy obraz tej tragedii zarówno przed ludźmi ówcześnie żyjącymi, jak i przed ich potomkami.

Organizatorzy spisu powszechnego w 1937 roku byli represjonowani za to, że spis wykazał duży spadek liczby ludności. Oprócz tego księgi, w których rejestrowano zgony, były w tych latach prowadzone bardzo niestarannie, a jako przyczyny śmierci nie podawano w nich głodu. Pisano o opuchliźnie bezbiałkowej, czyli obrzęku głodowym. Zdarzają się też wpisy, w których przy nazwiskach 30-letnich ludzi jako przyczynę śmierci podawano starość.

Dlatego dziś ustalenie dokładnych danych jest niemożliwe. Ja uważam, że najbardziej realistyczne są oceny demografów, którzy pracują nad tym tematem od wielu lat. W Instytucie Demografii i Badań Socjalnych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy powołano specjalną grupę badaczy, którzy zajmują się tym od połowy (pierwszej dekady - PAP) lat dwutysięcznych.

Według ich oceny nadumieralność w wyniku Hołodomoru wyniosła 3,9 mln osób. Do tego dochodzą inne przyczyny śmierci, co sprawia, że straty demograficzne Ukrainy z tego okresu szacowane są na około 4,5 mln osób.

Historycy w oparciu o swoje źródła podają liczby 3-7 mln. To prawda, istnieją jeszcze wyższe oceny, ale ich metodologia budzi wątpliwości.

PAP: Na ile silna jest dziś pamięć o Wielkim Głodzie w narodzie ukraińskim?

W. T.: Pamięć o Wielkim Głodzie jest jednym z nielicznych zjawisk, wobec których wśród Ukraińców panuje konsensus. Według wyników badań z poprzednich lat ponad 80 proc. obywateli Ukrainy ocenia Hołodomor jako zbrodnię ludobójstwa. Ta pamięć jest dla nas jednoznacznie żywa, jest ważna.

PAP: Czy można porównywać zbrodnię Hołodomoru ze zbrodniami dokonywanymi dziś w Ukrainie przez Rosją?

W. T.: Można, bo o zbrodni ludobójstwa świadczy przede wszystkim cel, a jest nim wyniszczenie pewnej grupy ludzi. Cele Stalina i Putina są jednakowe: jest to zgładzenie Ukraińców jako narodu. Metody są inne, bo wtedy był głód, a dzisiaj działania wojskowe, otwarty szantaż i terror wobec ludności cywilnej, ale i ci, i ci chcieli zasiać strach. Najbardziej niepokornych zniszczyć fizycznie, a w innych zasiać strach przed imperium, przed Rosją. Dlatego te dwie sprawy, Hołodomor i obecna wojna są częścią jednego zjawiska.

W Kijowie rozmawiał Jarosław Junko (PAP)