Amerykanie grozili Saudyjczykom konsekwencjami, przemyśleniem relacji i ograniczeniem współpracy wojskowej. Mijają tygodnie, ale nie podjęto właściwie żadnych działań.

Gdy przed miesiącem kartel OPEC+ pod przywództwem Arabii Saudyjskiej, wbrew interesom USA, ograniczył o 2 mln baryłek dzienne wydobycie ropy naftowej, prezydent Joe Biden deklarował, że Rijad „spotkają konsekwencje”. Dla Białego Domu była to problematyczna „październikowa niespodzianka”, jak w Ameryce nazywa się zaskakujące zdarzenie na chwilę przed wyborami, które może wpłynąć na ich rezultat. Demokraci są przekonani, że Saudyjczycy celowo grali na podwyższenie cen paliw w USA, by wyborcy zagłosowali na republikanów, z którymi Rijadowi jest bardziej po drodze.
Po burzliwym miesiącu wyborczym nie widać jednak, by Rijad spotkał się z zapowiadanymi konsekwencjami. Przedstawiciele administracji Bidena regularnie apelują o cierpliwość i tłumaczą, że jakiekolwiek decyzje administracja musi najpierw skonsultować z Kongresem. Problem w tym, że pod koniec roku parlament ma wyjątkowo napięty grafik. Niedługo będzie prawdopodobnie głosować w sprawie kolejnego pakietu wsparcia dla Ukrainy oraz podwyższenia limitu długu publicznego i uniknięcia częściowego zamknięcia działalności rządu. Czasu i woli politycznej dla spraw saudyjskich może nie być.
Gdyby Biden i kontrolujący do stycznia w całości Kongres demokraci chcieli odpowiedzieć, to mają do dyspozycji kilka narzędzi. Pod głosowanie można poddać projekt ustawy wstrzymującej całkowicie sprzedaż broni do Arabii Saudyjskiej, a także inny idący jeszcze dalej, bo przewidujący wycofanie wojsk amerykańskich z Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Stoi za nim kongresmen Tom Malinowski, który przegrał w New Jersey wybory do Izby Reprezentantów i od stycznia 2023 r. nie będzie go już na Kapitolu. Natomiast pomysł senatora Chrisa Murphy’ego, by z Arabii Saudyjskiej przenieść do Polski, Rumunii lub Ukrainy rakietowe systemy ziemia-powietrze Patriot raczej nie jest możliwy do realizacji. Z poważniejszych politycznych graczy w Waszyngtonie nie podchwycił go nikt.
Październikowe napięcia między Rijadem a Waszyngtonem spowodowały też, że ponownie rozgorzała debata nad projektem ustawy NOPEC. W skrócie oznaczałoby to zmianę amerykańskiego prawa antymonopolowego i wycofanie immunitetu chroniącego członków OPEC+ przed procesami. Amerykańska prokuratura mogłaby pozywać samą organizację lub jej członków i krajowe koncerny w sądach federalnych. Temat NOPEC pojawia się niemal od zawsze, gdy pogarszają się relacje między USA a Arabią Saudyjską, ale do tej pory nigdy nie wyszedł poza poziom komisji parlamentarnych. Na Kapitolu nie brak opinii, że wszystkie wysuwane przez demokratów ostatnio projekty ustaw są w zamiarze administracji jedynie straszakiem i mają pokazywać, na co Amerykanie są gotowi, jeśli Saudyjczycy zaskoczą ich kolejny raz.
Dlatego w Waszyngtonie dominuje opinia, że nie należy spodziewać się ze strony USA szybkich i zdecydowanych ruchów. – Mieliśmy fundamentalny spór co do stanu rynku ropy i światowej gospodarki. Analizujemy sytuację, ale w relacjach z Rijadem mamy ważne interesy – mówił niedawno anonimowo mediom wysoki rangą amerykański urzędnik. Strona saudyjska z kolei od początku przekonywała, że ostrzeżenia z Waszyngtonu spowodowane są cyklem wyborczym. – Gdy jesteś w okresie wyborczym, który niektórzy nazywają śmiesznym, to mówi i robi się wiele rzeczy, które mogą nie mieć sensu w innym czasie – mówił stacji CNN Adil al-Dżubajr, szef MSZ Arabii Saudyjskiej.
Obecnie w Arabii Saudyjskiej stacjonuje ok. 2500 żołnierzy amerykańskich. Wielu zaangażowanych jest w działania wywiadowcze oraz szkolenia. Przed atakami rebeliantów Husi z Jemenu oraz potencjalnymi z Iranu ochraniają ich patrioty. W największej monarchii regionu stacjonują też amerykańskie myśliwce F-22. Współpraca wojskowa jest ogromna; zgodnie z danymi Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań Pokojowych (SIPRI) królestwo odpowiada za prawie jedną czwartą amerykańskiej sprzedaży uzbrojenia w latach 2017–2021. Ale relacje mocno się pogorszyły, gdy Biden po objęciu najwyższego urzędu w USA w 2021 r. zakazał sprzedaży Saudyjczykom broni ofensywnej. Powodami takiej decyzji była krwawa wojna w Jemenie, w którą Rijad jest zaangażowany, oraz stwierdzenie przez amerykański wywiad, że książę Muhammad ibn Salman, premier i następca tronu, ponosi odpowiedzialność za zabójstwo saudyjskiego dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego.
Mimo to po rozpoczęciu przez Władimira Putina inwazji na Ukrainę Biden udał się w lecie do Arabii Saudyjskiej i spotkał z faktycznym przywódcą tego kraju. W zamian za nieznaczne zwiększenie wydobycia ropy prezydent USA miał się zgodzić na odmrożenie części transakcji militarnych – relacjonował Atlantic Council. W ocenie think tanku „dżentelmeńska umowa” została jednak zerwana, a rozwój wojny w Ukrainie spowodował, że Amerykanie przy kontraktach wojskowych priorytetowo zaczęli traktować partnerów europejskich. Mimo to Biały Dom nadzieję na zbliżenie pozycji z Rijadem wiąże właśnie z wojną. Arabia Saudyjska głosowała w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ za potępieniem nielegalnej aneksji przez Rosję części terytorium Ukrainy. A pod koniec października książę Muhammad zobowiązał się do przekazania rządowi w Kijowie 400 mln dol. na pomoc humanitarną. To kwota 40-krotnie większa niż ta przesłana Ukraińcom w kwietniu.