G20 z uwagi na zapowiadany sprzeciw Rosji nie przyjęła rezolucji potępiającej agresję na Ukrainę. Unia z kolei debatuje o sankcjach, ale bez konkluzji.

Choć spotkanie liderów 20 największych gospodarek świata obfitowało w symboliczne obrazki, w tym ze spotkania prezydentów USA i Chin, zademonstrowało zarazem stare problemy z podejmowaniem decyzji w takim formacie. Podczas wczorajszych rozmów pojawiały się doniesienia o przygotowywanej rezolucji potępiającej rosyjską agresję na Ukrainę, którą miały poprzeć Stany Zjednoczone i ich sojusznicy. Według Reutersa większość państw G20 poparło pomysł mimo protestów strony rosyjskiej, ale i tak nie udało się jej na razie przyjąć.
Moskwę pod nieobecność Władimira Putina reprezentował szef MSZ Siergiej Ławrow, który uznał próbę podjęcia rezolucji za upolitycznienie spotkań grupy, których głównym obszarem zainteresowania są kwestie gospodarcze. G20 odpowiada za ponad 80 proc. światowego PKB, a państwa wchodzące w jej skład stanowią 60 proc. ludności globu. W takim gronie prezydent goszczącej światowych przywódców Indonezji Joko Widodo apelował o działania na rzecz ożywienia gospodarczego bez względu na toczące się wojny i spory. – Nie powinniśmy dzielić świata na części. Nie możemy pozwolić, by świat pogrążył się w kolejnej zimnej wojnie – mówił na rozpoczęciu szczytu. Liderzy jednak nie do końca zaadaptowali się do próby przeprowadzenia neutralnej dyskusji o światowych wyzwaniach gospodarczych.
Blok zachodnich sojuszników ze Stanami Zjednoczonymi na czele przygotował projekt rezolucji potępiającej rosyjską agresję, ale wtorkowe rozmowy nie zakończyły się wspólną deklaracją. Choć w projekcie – według Reutersa – pojawiło się zastrzeżenie, że w toku dyskusji zostały przedstawione „inne poglądy i różne oceny sytuacji” dotyczące agresji, Ławrow stanowczo odrzucił próbę przeforsowania rezolucji. Rosja niezmiennie stoi na stanowisku, że działania wojenne prowadzone przez nią na terytorium Ukrainy to jedynie „operacja specjalna”, a nie regularna agresja militarna. W związku z tym – jak zapowiedział we wtorek Ławrow – projekt deklaracji ma zostać ukończony podczas dzisiejszego spotkania. Optymizm wyraził też kanclerz Niemiec Olaf Scholz, który stwierdził, że są „oznaki konsensusu” co do uznania, że dalsza wojna Rosji z Ukrainą jest nie do zaakceptowania.
Sygnały o rzekomym kursie zmierzającym do wstrzymania działań wojennych rozwiał prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który zaznaczył, że jakiekolwiek rozmowy i rozejm muszą być oparte na Karcie Narodów Zjednoczonych i prawie międzynarodowym. – Nie należy proponować Ukrainie zawierania kompromisów z jej sumieniem, suwerennością, terytorium i niepodległością. Szanujemy zasady i dotrzymujemy słowa – stwierdził ukraiński przywódca. Zełenski niezmiennie apelował też o gwarancje bezpieczeństwa dla okupowanej Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej oraz wprowadzenie limitów cen na rosyjskie surowce energetyczne. Porównał również odzyskanie miasta Chersoń do D-Day, czyli lądowania wojsk alianckich w Normandii w 1944 r., dając jasną wskazówkę, że Ukraina zamierza wywalczyć swoją integralność terytorialną na polu bitwy, a nie na światowych salonach w wyniku narzuconego przez mocarstwa kompromisu.
Gdy światowi przywódcy próbowali obejść sprzeciw Rosji wobec projektu rezolucji, szefowie dyplomacji państw UE rozmawiali w Brukseli o dalszych krokach wobec Kremla. Na razie nic nie wskazuje na to, by kolejny, dziewiąty już pakiet sankcji mógł zostać przedstawiony przez Komisję Europejską. Swoje pakiety przygotowują poszczególne kraje, w tym Polska. Według naszych informacji jeszcze w drugiej połowie października Polska przesłała do KE i państw członkowskich projekt dziewiątego pakietu, który miałby objąć embargo na import LPG z Rosji, rozszerzyć listę produktów objętych zakazem handlu i uzupełnić luki w poprzednich sankcjach. Na razie jednak projekty pakietu nie zostały omówione podczas Rady do Spraw Zagranicznych przez szefów MSZ i – według naszych informacji – nie ma nadziei, by wkrótce zostały omówione.
Jeden z dyplomatów powiedział DGP, że Bruksela pracuje nad własną propozycją, ale nie wiadomo, czy będzie ona stanowiła nowy pakiet, czy tylko uzupełnienie już przyjętych sankcji. – Spotykamy się z pozytywną reakcją państw członkowskich, jeśli chodzi o pomysły nowych sankcji, ale indywidualne weta mogą te plany znacznie pokrzyżować – dodał nasz rozmówca. Niezależnie od sankcji Unia ma zwiększać własne zdolności obronne, o czym wczoraj w Brukseli zdecydowali z kolei ministrowie obrony. Jak zapowiedział szef unijnej dyplomacji Josep Borrell, CARD, czyli skoordynowany roczny przegląd w zakresie obronności, ma stanowić wyznacznik do ewentualnego zwiększania zapasów i możliwości obronnych, w tym poprzez wspólne zakupy zbrojeniowe. Borrell nie wykluczył też dalszego wsparcia z Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju zakupów broni i sprzętu wojskowego dla Ukrainy. Dotychczas UE ze wspomnianego funduszu wydała na dozbrojenie Kijowa 3,1 mld euro. ©℗
Unia Europejska ma zwiększać własne zdolności obronne