Co o wojnie w Ukrainie mówią kremlowscy producenci medialnej sieczki? Jak funkcjonariusze mediów Władimira Putina widzą Polskę?

Niespełna 40-letni, urodzony w Smoleńsku Siemion Piegow vel Rudy to nowe pokolenie rosyjskich propagandystów. Jego orężem są Telegram i YouTube, a wyznaniem wiary „russkij mir”. Wśród betonu specłużbowo-wojskowego ma swoich patronów. A w opanowanych przez separatystów częściach Donbasu wiernych wyznawców.
Piegow nagrywa ostrzały, a także pisze wiersze na cześć watażki „Motoroli”, który po 2014 r. terroryzował wschód Ukrainy, pomaga bandażować rannych „powstańców” (tak określa zwolenników Kremla na Donbasie) i nosić urny do głosowania podczas ustawionych przez Putina plebiscytów o aneksji terenów zajętych przed oraz po 24 lutego. To wyszczekany propagandon (ukraińskie pogardliwe określenie propagandystów; połączenie słów „propaganda” i slangowego „kondon”), choć ostatnio fortuna mu nie sprzyja, bo niemal wyleciał w powietrze na rosyjskiej minie. Ale i takie zdarzenie potrafi obrócić na swoją korzyść – dziś nadaje z poharataną nogą jako niestrudzony bojownik w wojnie z „nazistowską juntą”.

„Polscy faszyści”. Bohaterowie Piegowa widzą ich wszędzie

Od miesięcy śledzę jego projekt WarGonzo (to nawiązanie do zaangażowanego reportażu określanego mianem gonzo), bo na podstawie publikowanych tam nagrań można ustalić, jak myślą zwolennicy wojny. Okazuje się, że wiele uwagi poświęcają „polskim faszystom”. Bohaterowie Piegowa widzą ich wszędzie. Na jednym z nagrań rosyjski żołnierz mówi o przechwyconych rozmowach Polaków, ale dowodu nie przedstawia. W okopach separatystów Polskę reprezentuje amunicja moździerzowa dostarczana Ukraińcom. – Ta jest najgorsza, bo słychać ją dopiero tuż przed wybuchem – mówi jeden z nich.
„Najgrubszym” wątkiem w wojnie informacyjnej Piegowa z Warszawą jest konstrukt o wciągnięciu na listę płac ukraińskiej armii polskich generałów z doświadczeniem w Iraku i Afganistanie. Kluczową postacią w tej narracji ma być gen. Piotr Trytek, dowódca 11 Dywizji Kawalerii Pancernej z Żagania. Dalej z WarGonzo możemy się dowiedzieć, że został on „odesłany” do Sił Zbrojnych Ukrainy, ma w nich służyć i szkolić tych, którzy później zabijają Rosjan.
Ale Piegow pracuje także ku pokrzepieniu serc. Na jednym z nagrań żołnierze 16 batalionu BARS stacjonującego niedaleko Swatowa odczytują list od rosyjskiego ucznia. – Dzień dobry, żołnierzu. Nazywam się Dima. Piszę do ciebie list, aby było lżej. Życzę ci więcej… – i w tym momencie wojskowy ociera łzy. Piegow w komentarzu pisze, że wzruszenie osiągnęło „głębie duszy”. W innym nagraniu prezentuje bohaterów czegoś, co sam określa mianem operacji Z, nagradzanych medalami przez ministra obrony Siergieja Szojgu. Pod takie materiały wkleja linki do zrzutki na ochotników i zawodowych wojskowych.

Bohaterowie filmów prześcigają się w ośmieszaniu tych, którzy migają się od branki

Najnowszym zadaniem ekipy Piegowa nie są jednak Polacy ani Ukraińcy. Bohaterowie krótkich filmów prześcigają się w ośmieszaniu tych, którzy migają się od branki i nie chcą jechać na front. Na nagraniu jednej z ludowych milicji udostępnionym Piegowowi występuje polityk partii Sprawiedliwa Rosja, który opowiada o tym, że urodziła mu się córka, ale on nie mógł odmówić ojczyźnie. Na pytanie, czy miał możliwość uniknięcia mobilizacji, odpowiada z rozbrajającą szczerością: – Bracie, oczywiście, że miałem. Jestem działaczem państwowym. Członkiem centralnej rady partii politycznej Sprawiedliwa Rosja (…). Nie było moralnego prawa odmówić ojczyźnie – zapewnia.
Na innym nagraniu Piegow rozmawia z oficerem batalionu Somali przed jednym ze szpitali w Doniecku. Ten przynosi mu jego ulubione flat white posłodzone jedną łyżką cukru. Dyskutują o mobilizacji.
– A co ty, pierwszy raz taką kawę pijesz? – pyta Piegow (P).
– Nie. I kapuczino piliśmy, i makaczino – odpowiada zastępca dowódcy oddziału Somali o pseudonimie Zięć (Z).
P: – Różne kawy są w Doniecku (…). Ludzie teraz wyjeżdżają z Rosji. Oni też kawę lubią.
Z: – Psudomężczyźni wyjeżdżają. Przed mobilizacją jadą kawy się napić do Turcji, Kazachstanu, Armenii i Gruzji.
P: – Maniacy kawy. Czego byś chciał im życzyć?
Z: – No czego? Szczęśliwej drogi. Tak szybko uciekaliście. Prawdziwi mężczyźni tak nie postępują. Przyjemnego kawopicia.
Podczas tej rozmowy Piegow siedzi na ławce z zabandażowaną nogą po niedawnym spotkaniu z miną. Ma na sobie kurtkę polową, a na ramieniu czerwoną opaskę, która odróżnia oddziały rosyjskie i separatystyczne od ukraińskich sił zbrojnych. To krótkie nagranie mówi niemal wszystko o prawdziwych mężczyznach rosyjskiego świata. Obaj mówią charakterystycznie: powoli i z pewną pogardą dla rzeczywistości, sugerując, że są jej panami. Ale tyle w tym prawdy, ile autentyzmu w ranie wojennej Piegowa, który nie wpadł w pułapkę, nie bronił się dzielnie i nie walczył do ostatniej kuli.

Separatyści realnie liczą się z utratą części Doniecka

Jednak poza czystą propagandą WarGonzo dostarcza też wartościowej wiedzy na temat tego, co dzieje się w okopach. Czyli tam, gdzie nie ma ani jednego dziennikarza zachodniego czy ukraińskiego.
Okazuje się, że w szeregach brygad formowanych w Donieckiej Republice Ludowej (DNR) służą żołnierze wojsk białoruskich. Na jednym z nagrań widać, jak jeden z nich – umundurowany w kamuflaż białoruskich sił specjalnych i z wyraźnie wyeksponowanymi emblematami i flagą państwa rządzonego przez Alaksandra Łukaszenkę – zajmuje się obsługą zwiadowczego drona. Sytuacja ma miejsce pod Donieckiem. Białorusin wchodzi w skład 100 Brygady Ludowej Milicji DNR, która w rzeczywistości jest samodzielnym związkiem taktycznym wyposażonym w sprzęt ciężki (w tym samobieżne haubice Akacja 152 mm).
– Pracujemy nad grupą inicjatywną dla Doniecka – mówi operator drona, którego pseudonim to Białorus. Zapewnia, że jest ochotnikiem. Opowiada o tym, że dron jest na tyle mały, że Ukraińcy nie są w stanie go wykryć. Mówi, że udaje mu się za jego pomocą ustalić pozycje ukraińskiej artylerii. Nagranie pochodzi z października spod zachodniej bramy do Doniecka, z okolic Krasnohoriwki i Marjinki.
Temat małych samolotów bezzałogowych w ostatnim czasie, podobnie jak kpiny z tych, którzy uciekają przed mobilizacją, grzeje. Wrzucane są kolejne filmy ze szkoleń, a siły rosyjskie i separatystyczne na wschodzie Ukrainy zaczynają masowo korzystać z tego rozwiązania, kopiując umiejętności przeciwnika.
Takie doniesienia mają realne znaczenie. Po pierwsze obecność zagranicznych doradców przy obsłudze małych dronów świadczy o tym, że Rosjanie i separatyści nie mają w tym obszarze kompetencji. Muszą korzystać z wiedzy i umiejętności doskonale poruszających się w obszarze IT Białorusinów, którzy potrafią połączyć pilotowanie takiego urządzenia z oprogramowaniem na smartfonie i tradycyjną mapą, na którą artylerzyści z 100 brygady nanoszą pozycje Ukraińców, a później je ostrzeliwują. Drugi wniosek jest bardziej pesymistyczny dla Rosjan. Z doniesień wokół 100 brygady wynika, że Ukraińcy skutecznie dojeżdżają siły okupacyjne i separatystyczne pod Donieckiem, co daje ciemny obraz „uzysku” Putina w tym rejonie po 24 lutego. Z rozmów publikowanych przez Piegowa i jego mniej znanych kolegów wynika, że separatyści realnie liczą się z utratą części Doniecka i budują linie obrony, a nie myślą już o działaniach ofensywnych. Z jednej strony w oczywisty sposób propaganda kreuje obraz heroicznej obrony, z drugiej rzeczywiście czuć strach, że Ukraińcy odwojują część dzielnic Doniecka. Stacjonujący na północ od miasta, w rejonie Wuhłehirśka, pochodzący z Doniecka żołnierz Górniczej Dywizji o pseudonimie Ryży mówi z wyraźną obawą, że Ukraińcy „lezą jak karaluchy”.
W zasadzie utrata nawet części miasta byłaby symbolicznym początkiem końca wojny z separatyzmem. Wejście Ukraińców za obwodnicę wymusiłoby ewakuację separatystycznych władz. W tym pozującego często na nagraniach z Piegowem, samozwańczego lidera DNR Denysa Puszylina, który – jak dowiadujemy się z WarGonzo i co jest kolekcjonerską ciekawostką – ma ochronę niczym Mu’ammar Kaddafi, złożoną z samych żołnierek.

Nastroje zwolenników Kremla

Za projektem WarGonzo stoją pieniądze prokremlowskiego milionera Arama Gabreljanowa, który jest m.in. członkiem rady społecznej przy jednej z rosyjskich specsłużb – Komitecie Śledczym. Gwiazdą serwisu jest oczywiście Piegow, który swoją przygodę zaczynał w 2008 r., relacjonując z separatystycznej Abchazji inwazję na Gruzję. W sierpniu 2020 r. podczas buntów społecznych przeciw dyktaturze Łukaszenki chodził na protesty opozycji, za co aresztowała go białoruska milicja i wypuściła dopiero po interwencji ambasady rosyjskiej. W grudniu 2021 r. aresztowali go z kolei Mołdawianie na lotnisku w Kiszyniowie, a Azerowie założyli mu sprawę karną. Był też w Syrii i w Górskim Karabachu, gdy tylko coś w nich się działo. W 2014 r. – jak podają ukraińskie źródła – podczas sekretnej uroczystości został odznaczony przez Putina orderem „Za zasługi dla Ojczyzny” za „obiektywne relacjonowanie” aneksji Krymu.
Na kilka dni przed wojną, w lutym 2022 r. „przypadkiem” znalazł się w Doniecku. Promował swoją książkę „Ja i rudy separ” o awanturniczym watażce i przyjacielu Arsenie Pawłowie vel Motoroli zabitym przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy w 2016 r. Z Doniecka wrzucał fejki o rzekomych prowokacjach ukraińskich, które miały stać się casus belli. Każde z tych kłamstw było potem powtarzane przez machinę propagandowo-medialną Rosji. Odnosili się do nich państwowi oficjele.
Wiele doniesień publikowanych na WarGonzo to mało wyrafinowane bzdury lub jawne kłamstwa. Ich język jest zaangażowany, stanowi „wezwanie do akcji”. Tak jak w słynnym filmie z zestrzelenia drona ukraińskiego przez rosyjską obronę powietrzną. Piegow zapomniał tylko wyciąć z nagrania fragmenty, gdy daje znać strzelcowi, aby rozpoczął ustawkę. To samo dotyczy zdjęć rzekomych żołnierzy pułku Azow publikowanych na jego kanałach. Przekonywał, że zostali zabici w walce podczas nieudanego aktu dywersji. Wyraźnie jednak było widać, że mają ślady po kulach z tyłu głowy i byli ofiarami egzekucji. Kompletnym „bulwarem” było przekonywanie Rosjan, że w Mariupolu były tajne laboratoria USA, w których hodowano śmiertelnie groźne wirusy. Podobnie jak doniesienia, że Państwo Islamskie walczy na południu i wschodzie po stronie Ukrainy.
Wiele tu jednak też nagrań „surowych”, których zgodność z faktami można potwierdzić. Wgląd za linie wroga niesie pewną wartość. A publikowane analizy są papierkiem lakmusowym nastrojów zwolenników Kremla. W jednym z wpisów, w rubryce „analityka”, rozważana jest celowość ataków na ukraińską infrastrukturę energetyczną. Nie znajdziemy tam wyznania win czy samokrytyki. Niemniej jednak konkluzja, że te ataki są planem B, pozwala oczami najeźdźcy ocenić etap wojny, która nie idzie we właściwym kierunku. Komentarz na ten temat jest raczej gorzki. Autor pisze, że ten plan B został wprowadzony po – jak to uwypukla cudzysłowem – „przegrupowaniu charkowskim” i został wzmocniony po uderzeniu w most Krymski. Konkluzja tekstu pozwala spojrzeć na rosyjskie motywacje i plan zamęczania Ukrainy tej zimy. Autor jest optymistycznie przekonany, że możliwa jest „krwawa wiosna”. Pada też ważne sformułowanie, że „ukraińskie władze rządzą, dopóki walczą”. W ocenie najeźdźcy, gdy znajdą się w sytuacji kryzysu humanitarnego, nastroje mogą się zmienić. Jest w tym i paranoja, i zimna kalkulacja. Ale odcedzona propaganda pozwala sprawdzić, jak sprawy widzi GUGSz (kiedyś GRU), wywiad wojskowy, którego WarGonzo jest głosem. ©℗