Francja i Berlin eksponują swoje zaangażowanie w dostarczanie zestawów przeciwlotniczych, które mają chronić Ukrainę przed brakiem prądu i ciepła zimą. Zapowiadają też udział w odbudowie energetyki.

Po kolejnych atakach na ukraińską infrastrukturę energetyczną Wołodymyr Zełenski poinformował, że Rosjanie zniszczyli całkowicie lub uszkodzili ok. 40 proc. tego sektora. We wtorek ukraińską stolicę odwiedziła unijna komisarz ds. energii Kadri Simson. „Jestem w Kijowie, aby zwiększyć skalę pomocy dla ukraińskiego sektora energetycznego (…) Byłam świadkiem zniszczeń” – napisała na Twitterze. Również we wtorek udział w odbudowie zapowiedział francuski prezydent. – Musimy działać przed zimą. Jesteśmy w pełni zmobilizowani, aby zwiększyć pomoc wojskową. Przede wszystkim obronę powietrzną – mówił Emmanuel Macron. Dodawał, że w sferze cywilnej Paryż zaangażuje się w odbudowę tego, co jest konieczne dla usprawnienia dostaw energii i wody. W grudniu ma odbyć się w Paryżu konferencja dotycząca właśnie tego tematu. Jak informuje Pałac Elizejski, chodzi o „zwiększenie poparcia dla Ukrainy ze strony francuskich firm”. Co w praktyce oznacza instalowanie biznesu francuskiego tam, gdzie już dziś można mu zapewnić przyszłe korzyści. Zełenski po deklaracji Macrona nazwał go „przyjacielem”.
Niedawno konferencja dotycząca odbudowy odbyła się w Berlinie. Połączono ją z wizytą w Kijowie Franka Waltera Steinmeiera, prezydenta RFN i byłego wieloletniego szefa MSZ z SPD między innymi w rządzie Gerharda Schroedera. Wiosną Ukraińcy – tuż przed jego pierwszą próbą przyjazdu do stolicy – poinformowali nieoficjalnymi kanałami, że nie życzą sobie go w Kijowie. Polityk SPD – w przeszłości gorący zwolennik budowania gazociągów po dnie morza Bałtyckiego i kantonizacji Ukrainy po wybuchu separatyzmu w 2014 r. – był już w Polsce i szykował się do wyjazdu. Po sygnale, że nie jest mile widziany, na szybko szukano narracji, która pozwoli mu wyjść z twarzą i uzasadnić dlaczego nie wsiadł do pociągu do Kijowa razem z Andrzejem Dudą i trzema przywódcami państw bałtyckich – Litwy, Łotwy i Estonii. 19 października Steinmeier odegrał się i w ostatniej chwili odwołał swój przyjazd. To była jednak tylko poza. Tuż przed kongresem w Berlinie teatralnie zmienił zdanie i pojawił się w Kijowie (odwołanie wizyty tłumaczono później względami bezpieczeństwa, mimo że mniej więcej w tym samym czasie w stolicy Ukrainy było kilku innych wysokich rangą polityków UE). Gdy znalazł się tam, prorządowa niemiecka agencja prasowa Deutsche Welle napisała o „perfekcyjnym wyczuciu czasu” przez Steinmeiera i o szansie „na normalizację”. Równolegle ruszał kongres berliński, na którym mówiono o „nowym planie Marshalla dla Ukrainy”, a prasa niemiecka nagłaśniała jako przełom wysłanie nad Dniepr jednego zestawu przeciwlotniczego IRIS-T SLM.
Na podobnej zasadzie działają teraz Francuzi. Eksponują – obiektywnie niewielką – pomoc wojskową w zakresie obrony powietrznej i wkładają stopę w drzwi w kwestii odbudowy kraju. W tym sensie Polska w ostatnim czasie zeszła na dalszy plan. Mimo kontroli nad granicą, przez którą przerzucana jest broń, i narażonego na potencjalny rosyjski odwet hubu w Rzeszowie niezbędnego dla tych przerzutów, rząd nie dysponuje najbardziej pożądanymi na obecnym etapie wojny (powietrznej, a nie lądowej) zestawami przeciwlotniczymi. Zarówno Berlin, jak i Paryż przekazując takie rodzaje uzbrojenia, przy relatywnie niewielkim wysiłku mogą kreować się na istotnego gracza w pomocy wojskowej dla Ukrainy. I domagać się udziału w odbudowie intratnego sektora gospodarki, jakim jest energetyka. Do tego dochodzi wymiar humanitarny, czyli ochrona ludności ukraińskiej przed skutkami zimy. Co również ma znaczenie dla wzmocnienia pozycji niemieckiej i francuskiej.
Połączenie wizerunkowej pomocy wojskowej i wejście w energetykę może zniwelować pretensje Kijowa o naciski ze strony Paryża i Berlina na Ukrainę, jakie miały miejsce na krótko przed wybuchem wojny 24 lutego tego roku. DGP poznał dokumenty polskiego rządu ze szczytu trójkąta weimarskiego z udziałem Olafa Scholza, Emmanuela Macrona i Andrzeja Dudy zorganizowanego tuż przed inwazją – 8 lutego 2022 r. Wynika z nich, że Francja i Niemcy w bezceremonialny sposób naciskały na Polskę, aby ta podpisała się pod deklaracją ze spotkania trzech przywódców, w której zostało zawarte wezwanie do „bezwarunkowego i natychmiastowego” wypełnienia porozumień mińskich. Umowy te, które narzucono Kijowowi przez format normandzki (Ukraina, Francja, Niemcy, Rosja) po porażkach militarnych pod Iłowajśkiem latem 2014 r. i pod Debalcewem zimą 2015 r., miały legalizować ugrupowania separatystyczne na Donbasie i pozwolić Władimirowi Putinowi wprowadzić do ukraińskiej polityki aktywo Kremla w postaci czegoś, co można określić mianem Partii Noworosja.
Podczas trójkąta weimarskiego Berlin i Paryż liczyły, że w ten sposób uda się kupić pokój (i dalsze trwanie układu z Rosją polegającego na zaopatrywaniu się w tanie surowce energetyczne) kosztem suwerenności Ukrainy. Po konsultacjach ze stroną ukraińską Andrzej Duda nie podpisał deklaracji w proponowanym kształcie, a szczyt doprowadził do inflacji formatu weimarskiego. ©℗