Skupmy się na kraju i lepiej nadzorujmy środki wysyłane na Ukrainę – tak mówią ubiegający się o miejsce w Kongresie republikanie wspierani przez Donalda Trumpa.

Na niecałe dwa tygodnie przed amerykańskimi wyborami parlamentarnymi republikanie czują się pewnie – wczoraj zajmujący się prognozami PredicIt dawał im 90 proc. szans na odbicie Izby Reprezentantów i 67 proc. na przejęcie kontroli nad Senatem. Demokraci tracą w sondażach na finiszu kampanii, nie sprzyja im zaniepokojenie Amerykanów sytuacją gospodarczą i przekraczającą 8 proc. inflacją. A także niskie, oscylujące wokół 40 proc. poparcia, notowania Joego Bidena, którego partyjni stratedzy zdecydowali się nie eksponować przesadnie na wiecach z kandydatami.
Dobry wynik wyborczy republikanów byłby bez wątpienia sukcesem Donalda Trumpa i jego niezmiennie popularnego ruchu Make America Great Again. W partyjnych republikańskich prawyborach wspierani przez niego kandydaci uzyskali mnóstwo nominacji, jest niemal pewne, że w następnym roku na Kapitolu zobaczymy jeszcze więcej jego lojalistów. Głoszących, wbrew partyjnej wierchuszce, konieczność rewizji wsparcia USA dla Ukrainy.
Takie deklaracje w znacznej mierze spowodowane są walką o głosy, próbą wyczucia nastrojów konserwatywnego elektoratu coraz bardziej zmęczonego wojną. Wrześniowy sondaż ośrodka Pew Research wykazał, że już 32 proc. republikanów twierdzi, że Stany Zjednoczone udzielają Ukrainie „zbyt dużej” pomocy. W marcu było to zaledwie 9 proc. Tendencje te wspiera ważna dla polityków i wyborców z prawej strony telewizja Fox New i jej niekwestionowana gwiazda Tucker Carlson. Dziennikarz, którego wieczorny show ogląda nawet ponad 4 mln Amerykanów, mówi, że wspieranie Ukrainy przez Stany Zjednoczone nie ma większego sensu, pieniądze lepiej wydawać w kraju, a USA i Wielka Brytania dążą do „totalnej wojny” z Rosją, z celem zmiany władzy na Kremlu.
Przy koncentracji elektoratu republikanów nad kwestiami gospodarki, migracji oraz przestępczości słowa o „skupieniu się na sprawach krajowych” padają na podatny grunt. Co ciekawe, konieczność ograniczenia wsparcia dla Ukrainy głoszą często byli amerykańscy wojskowi, których tradycyjnie wielu ubiega się o miejsce w Kongresie. „Żadnej pomocy dla Ukrainy, dopóki nie usiądzie do negocjacyjnego stołu” – tak na Twitterze pisał Joe Kent, walczący o Izbę Reprezentantów z ramienia republikanów w historycznie sprzyjającym tej partii okręgu w stanie Waszyngton. Kent to były Zielony Beret, jak nazywa się żołnierzy jednostek specjalnych wojsk lądowych Stanów Zjednoczonych. Głosy o korekcie czy zasadniczej zmianie kursu wobec Kijowa płyną także od republikańskich kandydatów do Senatu z kluczowych stanów wahających się (tzw. swing states), takich jak Arizona, Nevada, New Hampshire czy Ohio.
Szczególnie ten ostatni przypadek jest interesujący, kandydatem republikanów do Senatu z Ohio jest J.D. Vance, autor głośnej książki „Hillbilly Elegy” z 2016 r. o problemach Appalachów, górskiego regionu zamieszkanego głównie przez białą klasę pracującą, zapomnianego przez resztę kraju i walczącego z masowym uzależnieniem od opioidów. Recenzje były w większości entuzjastyczne – „New York Times” oceniał, że to „jedna z sześciu książek pozwalających zrozumieć, dlaczego Trump wygrał w 2016 r.”, „Washington Post” nazwał autora „głosem Pasa Rdzy”, a na podstawie książki powstał film, który obejrzeć można na Netflixie.
Vance początkowo był krytyczny wobec Trumpa. Rok temu pojechał jednak do posiadłości byłego prezydenta w Mar-a-Lago na Florydzie, skasował krytykujące byłego prezydenta tweety, a teraz ma spore szanse, by z jego poparciem dostać się do izby wyższej amerykańskiego parlamentu. Na przeszkodzie Vance’owi stanąć może jednak ukraińska społeczność z Ohio, która mobilizuje się, by głosować przeciwko niemu. 38-letni weteran wojny w Iraku mówił m.in., że Stany Zjednoczone „nie mogą finansować długiego wojskowego konfliktu, który ostatecznie nie przyniesie zysków naszemu państwu” oraz „przekazaliśmy już Ukrainie wystarczająco pieniędzy”.
Argumenty, że pomoc dla Ukrainy jest w czasie kryzysu zbyt dużym obciążeniem dla państwa, podnoszone są w Izbie Reprezentantów w zrzeszającym 42 kongresmenów Freedom Caucus, grupie skupiającej konserwatystów i libertarian mocno lojalnych wobec Trumpa. Zdecydowana większość z tej grupy głosowała w maju przeciwko pakietowi pomocy dla Ukrainy o wartości 40 mld dol., łącznie przeciwko było 57 republikanów. Przewodniczący Freedom Caucus Scott Perry z Pensylwanii, tak jak Vance weteran wojny w Iraku, postuluje rozpoczęcie śledztwa dotyczącego wspierania Kijowa przez administrację Joego Bidena. W kwietniu 2022 r. był jednym z siedmiu republikanów, którzy głosowali przeciwko ustawie mającej na celu pomoc przy dokumentacji rosyjskich zbrodni wojennych dokonanych w trakcie inwazji w Ukrainie.
Republikanie nie ukrywają, że jeśli przejmą kontrolę nad co najmniej jedną z izb parlamentu, to będą chcieli utworzyć komisje śledcze. Nie jest wykluczone, że jedna z nich dotyczyć będzie środków dla Ukrainy. Jeden z czołowych kongresmenów republikańskich Michael McCaul tłumaczył, że jego partyjni koledzy „chcą jedynie nadzoru, że środki idą we właściwym celu”. Demokraci na Kapitolu obawiają się jednak, że może to skutkować zmniejszeniem lub opóźnieniem wsparcia dla Ukrainy. Dlatego kibicują, by kierownictwo partii ukróciło tendencje izolacjonistyczne, co próbuje robić skonfliktowany z Trumpem lider republikanów w Senacie Mitch McConnell, który w maju odwiedził Kijów.
Biały Dom wysyła mieszane sygnały. Z jednej strony Biden lekceważył wypowiedzi republikanów, usprawiedliwiając je kampanią i deklarując, że jest pewien Kongresu, z drugiej mówił, że jego polityczni przeciwnicy „nie rozumieją” wagi sprawy. Z powodu obaw, że nowy skład parlamentu może obrać bardziej sceptyczny kurs wobec Ukrainy, kongresmeni z obu partii szykują nowy gigantyczny pakiet, którego wartość według spekulacji medialnych może sięgać nawet 50 mld dol. Dla porównania dotychczas Kongres wyasygnował na pomoc dla Ukrainy łącznie 65 mld dol.
Po stronie demokratów ws. Ukrainy także nie brak sygnałów o poglądach odrębnych od amerykańskiego mainstreamu czy linii rządu. Głośno było o opublikowanym w poniedziałek liście do prezydenta podpisanym przez 30 kongresmenów tzw. frakcji progresywnej w Partii Demokratycznej. Gospodarza Białego Domu wezwano w nim do rozpoczęcia bezpośrednich negocjacji z Rosją i „zwiększenia wysiłków, by doprowadzić do uzyskania realistycznych ram dla zawieszenia broni”. Wśród podpisanych znalazła się m.in. Alexandria Ocasio-Cortez, popularna lewicowa kongresmenka z Nowego Jorku. We wtorek, po fali zdumienia sygnatariuszy, a także krytyce ze strony partii, administracji i liberalnych mediów, autorka listu Pramila Jayapal wydała oświadczenie wycofujące list, tłumacząc, że dokument sporządzono latem, na innym etapie wojny, a teraz opublikowano przez pomyłkę. List nie przedstawia więc obecnego stanowiska progresywnych kongresmenów. ©℗

Wojna pozycyjna w Ukrainie

Kontrofensywa w obwodzie chersońskim spowolniła m.in. z powodu deszczowej pogody i wykorzystywania przez najeźdźców kanałów irygacyjnych jako okopów – przyznał minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow. Brak jest w ostatnich dniach doniesień o większych terytorialnych postępach ukraińskiej armii w odbijaniu terenów okupowanych przez Rosjan. Działania na frontach – jak ujmują to same ukraińskie władze – przybrały formę wojny pozycyjnej. Równocześnie Ukraińcy dalej skutecznie bronią się przed ofensywą rosyjską w mieście Bachmut w obwodzie donieckim.
Zachód jest zaniepokojony powtarzającymi się komunikatami z Kremla, które głoszą, że Ukraińcy szykują się do użycia „brudnej bomby”, co uznawane jest za groźbę ze strony Moskwy. Rosjanom chodzi prawdopodobnie o konwencjonalną eksplozję, która rozsiewa jednak materiały radioaktywne. – Rosja oskarża innych o to, co sama zamierza zrobić – skwitował fałszywe oskarżenia Kremla sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Przebywał z wizytą na pokładzie amerykańskiego lotniskowca USS George H.W. Bush. Ten najmłodszy okręt typu Nimitz przewodzi ćwiczeniom NATO na Adriatyku, w których udział biorą także Szwecja oraz Finlandia. ©℗