Władze kraju boją się konfrontacji z Kremlem, ale Zachód traci cierpliwość i oczekuje większego wsparcia dla Kijowa.

Irańskie drony uwypukliły dylemat Izraela

Irańskie drony, które Rosja wykorzystuje na polu walki w Ukrainie, uwypukliły związany z toczącą się w Europie wojną dylemat Izraela, wroga władz w Teheranie. Ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba zwrócił się bowiem do izraelskiego MSZ z prośbą o przekazanie systemów obrony powietrznej do walki z bezzałogowcami Szahed-136. Wśród nich miałyby się znaleźć Żelazna Kopuła, Żelazny Błysk czy Barak-8. „Użycie przez Rosjan irańskich dronów i rakiet sprawi, że opracowywane przez Teheran systemy będą jeszcze lepsze, co z kolei pomoże Irańczykom w budowie broni ofensywnej, która zagrażałaby Izraelowi i Bliskiemu Wschodowi” – napisano we wniosku.
Izraelczyków to jednak nie przekonało. W rozmowie telefonicznej z Kułebą premier Ja’ir Lapid potwierdził, że jest na bieżąco z wydarzeniami na froncie, a Izrael stoi po stronie narodu ukraińskiego. Ale minister obrony Beni Ganc szybko ogłosił, że państwo żydowskie nie dostarczy Ukrainie broni, powołując się na „różne względy operacyjne”. Zamiast tego władze kraju zaoferowały pomoc w rozwoju systemu wczesnego ostrzegania. – To technologia ratująca życie – komentował Ganc.

Tel Awiw spotkał się z falą krytyki

Odrzuciwszy prośbę Ukrainy, Tel Awiw spotkał się z falą krytyki ze strony państw europejskich i Stanów Zjednoczonych. – Izrael jest częścią wspólnoty demokracji i musi stanąć w obronie ukraińskiej demokracji. Nie kupuję tego, że kraje takie jak Izrael muszą grać na dwa fronty. To jest moment, w którym trzeba wybrać – komentował na antenie CNN przewodniczący komisji ds. Bliskiego Wschodu w amerykańskim Senacie Chris Murphy z Partii Demokratycznej. Ale państwo żydowskie krytykują też republikanie. – Iran daje Rosji drony, które mordują cywilów. Izraelowi skończyły się wymówki, by siedzieć z boku i udawać, że nie może nic zrobić – komentował członek Izby Reprezentantów Adam Kinzinger.
Dotychczas władze państwa żydowskiego zapewniały Ukrainie wyłącznie wsparcie humanitarne i sprzęt ochronny. Podobnie jak inni gracze regionu Izraelczycy wolą bowiem nie ryzykować sporem z Moskwą. Niechęć Izraela wobec zbrojenia Ukrainy wynika z własnych względów bezpieczeństwa. Rosja jest zaangażowana w toczącą się w Syrii wojnę. Wspierając reżim Baszara al-Asada, kontroluje znaczną część syryjskiej przestrzeni powietrznej. Izrael regularnie przeprowadza tam ataki powietrzne na cele, które określa jako irańskie. Tylko w piątek syryjskie wojsko przekazało, że kilka izraelskich rakiet zostało wystrzelonych w kierunku Damaszku.

Polityka rządu Lapida

Polityka rządu Lapida jest obecnie szeroko dyskutowana w tamtejszych mediach. „Izrael działa w sposób, który spowodował, że ponosimy straty. Ukraińcy są na nas wściekli za brak pomocy. Rosjanie korzystają ze wsparcia Iranu i również pomagają Irańczykom, działając przeciwko Izraelowi na kilku różnych frontach” – napisał dziennikarz Nadav Eyal w dzienniku „Yedioth Ahronoth”. Niektórzy obserwatorzy uważają, że państwo żydowskie powinno w większym stopniu zaniepokoić się coraz bliższymi stosunkami między Moskwą a Teheranem i kwestią przekazywania broni. – Powinniśmy stać tam, gdzie są nasze wartości. Demokratyczne kraje w Europie i USA są przeciwne rosyjskiej agresji na Ukrainę, a Iran jest naszym głównym wrogiem. I zawsze, gdy staje po czyjejś stronie, Izrael powinien być po przeciwnej – komentował były szef izraelskiego wywiadu obronnego gen. Amos Yadlin.
Lider izraelskiej opozycji Binjamin Netanjahu powiedział w piątkowym wywiadzie dla „USA Today”, że przyjrzy się możliwości dostarczania broni Ukrainie, jeśli wróci na stanowisko premiera. W przyszły wtorek w kraju odbędą się kolejne wybory do Knesetu. Partia Likud, której Netanjahu przewodzi, prawdopodobnie zdobędzie najwięcej głosów. Badanie przeprowadzone 20 października przez sondażownię DirectPoll wskazuje, że jego członkom przypadną 34 miejsca w 120-osobowym Knesecie. To wciąż za mało, by utrzymać większość, ale były premier przekonuje, że uda mu się zbudować koalicję rządową. W szczere intencje „Bibiego” wobec Kijowa wierzy jednak niewielu. „Tym, którzy są rozczarowani polityką Izraela wobec Ukrainy, jego słowa nie powinny dawać powodów do optymizmu. Strategia, którą Lapid i Naftali Bennett (koalicjant Lapida – red.) obrali w sprawie Kijowa, jest bowiem kontynuacją działań Netanjahu z 2014 r., kiedy Putin po raz pierwszy najechał na Krym. Netanjahu był architektem izraelskiej strategii «nie zadzieraj z Putinem», a później prowadził kampanię na temat swojego rzekomego sojuszu z rosyjskim dyktatorem” – napisał na łamach dziennika „Harec” Amir Tibon. ©℗

Najbogatsi wytyczą drogę odbudowy Ukrainy

Po dokładnie ośmiu miesiącach od rozpoczęcia rosyjskiej agresji na Ukrainę światowi przywódcy przyjadą dziś do Berlina, żeby rozmawiać o odbudowie państwa po zakończeniu wojny. Szacunki dotyczące zapotrzebowania finansowego zmieniają się jak w kalejdoskopie i obecnie instytucje finansowe twierdzą, że po wojnie potrzebne będzie na ten cel ponad 200 mld dol. O ile bieżące wydatki Ukrainy szacowane na ponad 3,5 mld euro miesięcznie będą prawdopodobnie pokrywać USA i UE, o tyle w odbudowę po wojnie będą musiały włączyć się przedsiębiorstwa. Dzisiejsza konferencja, organizowana przez niemiecką prezydencję w G7 i Komisję Europejską, ma wskazać kierunek finansowania rekonstrukcji kraju po wojnie. Niewykluczone, że podczas konferencji najbogatsze państwa świata wespół z międzynarodowymi instytucjami finansowymi podejmą też zobowiązania dotyczące przekazywania długoterminowo konkretnych środków finansowych Kijowowi. ©℗
MR