Przywódcy Zachodu deklarują zwiększenie wsparcia dla Ukrainy, w tym dostarczenie systemów obrony przeciwrakietowej. Rosja atakiem osiągnie cel odwrotny od zamierzonego

Poniedziałkowy i wczorajszy rosyjski ostrzał ukraińskich miast oraz infrastruktury krytycznej wywołał na Zachodzie powszechne oburzenie i zmobilizował największe gospodarki świata do podjęcia nowych działań, zwiększenia koordynacji swoich polityk oraz kolejnych deklaracji o zwiększeniu wojskowego wsparcia dla Ukrainy. Prezydent Francji Emmanuel Macron mówił nawet o „zasadniczej zmianie natury tej wojny”. W reakcji na eskalację konfliktu ze strony Władimira Putina we wtorek odbyła się pilna wideokonferencja przywódców G7 (Francja, Japonia, Kanada, Niemcy, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Włochy) ze specjalnym udziałem prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Od swoich sojuszników Ukraińcy słyszą, że mogą liczyć na dalsze dostawy sprzętu, w tym na kluczowe systemy obrony przeciwrakietowej.
Nasze wsparcie będzie „trwało tyle, ile to będzie konieczne” – brzmi fragment komunikatu przywódców G7, do którego dostęp uzyskał Bloomberg. W dokumencie liderzy potępili „celowe rosyjskie kroki eskalacyjne” i zapewnili, że jakikolwiek atak Rosji na zachodnią infrastrukturę spotka się ze „wspólną i mocną odpowiedzią”. Według Bloomberga nie podano szczegółów na temat nowych sankcji czy dostaw broni.
Jeszcze w poniedziałek Zełenski telefonicznie rozmawiał z prezydentem USA Joem Bidenem. Ukraiński przywódca relacjonował, że głównym tematem była obrona powietrzna. „Obecnie jest to priorytetem w naszej współpracy” – oznajmił. Zgodnie z komunikatem Białego Domu Biden zobowiązał się do dostarczenia Ukrainie „zaawansowanych systemów obrony przeciwrakietowej”. Gdy zamykaliśmy numer amerykańska administracja nie precyzowała, czy nasi wschodni sąsiedzi mogą liczyć na coś więcej, niż im już wcześniej obiecano. Spekuluje się, że może chodzić głównie o zwiększenie liczby planowych do wytransferowania na Ukrainę systemów przeciwrakietowych NASAMS, nowoczesnych wyrzutni krótkiego i średniego zasięgu, które wydatnie mogą pomóc w obronie aglomeracji przed rosyjskimi pociskami manewrującymi.
Po raz pierwszy o NASAMS Pentagon informował w czerwcu, gdy zobowiązał się do przekazania nad Dniepr dwóch takich systemów. Następnie w sierpniowym pakiecie ogłoszonym przez Bidena poinformowano o kolejnych sześciu, ale bez podania dokładnego harmonogramu. Po rosyjskim ostrzale rakietowym urzędnicy Pentagonu sprecyzowali, że pierwsze dwa systemy NASAMS nad Dniepr mają trafić w ciągu kilku tygodni, pozostałe sześć to natomiast kwestia nawet kilku lat ze względu na konieczność ich budowy. Na tym jednak ruchy USA mają się nie kończyć, rzecznik Pentagonu John Kirby twierdzi, że w odpowiedzi na ostatnie działania Rosji rząd Stanów Zjednoczonych ogłosi niedługo kolejne pakiety militarnego wsparcia dla swojego sojusznika. Z informacji DGP wynika, że nie ma na ten moment mowy o ustanowieniu przez USA na ukraińskim niebie strefy zakazu lotów, w jakiejkolwiek formie.
Oficjalnie wojskowi i dyplomaci zza oceanu zapewniają o swojej determinacji i wyrażają przekonanie, że w długim terminie Rosjanie nie będą w stanie dotrzymać logistycznie kroku wzmacnianej przez Zachód Ukrainie. Potępiając Władimira Putina za „okrucieństwa i zbrodnie wojenne”, Biden obiecywał, że pomoc dla Ukrainy będzie trwała „tak długo, jak będzie potrzeba”. Generał Ben Hodges, były dowódca sił Stanów Zjednoczonych w Europie, w rozmowie z DGP ocenił, że wsparcie jego kraju dla Kijowa będzie niezachwiane także w przypadku ewentualnej próby odbicia Krymu. „Co będzie stanowić wygraną, powinni odpowiedzieć sobie sami Ukraińcy. Według mnie powinno to być całkowite przywrócenie ukraińskiej suwerenności i integralności terytorialnej. A milion Ukraińców, w tym setki tysięcy porwanych przez Rosjan dzieci, powinny wrócić do kraju, każdy z nich. I wtedy może być porozumienie, dające Ukrainie możliwość zapewnienia sobie bezpieczeństwa przez nią samą” – stwierdził emerytowany wojskowy.
Tymczasem dla Niemiec, które do końca roku przewodniczą G7, priorytetem wtorkowej wideokonferencji tej grupy było przekonanie swoich międzynarodowych partnerów do planu utworzenia „sojuszu kupujących” gaz, który zrzeszałby kraje europejskie oraz azjatyckie. W zamiarze Berlina miałoby to doprowadzić do obniżenia cen gazu przez największych eksporterów tego surowca i zminimalizować konkurencję między Europą a Azją. Na tym polu największym zadaniem Niemiec jest zgoda na taki format ze strony Stanów Zjednoczonych i Kanady, a także włączenie w mechanizm krajów spoza G7, jak Norwegia. „Wszyscy, zarówno kupujący, jak i sprzedawcy, muszą być w stanie poradzić sobie z cenami (…) Kanclerz jest przekonany, że nie powinniśmy dążyć do czysto europejskiego rozwiązania, ale musimy zdać sobie sprawę, że uczestnicy międzynarodowego rynku gazu znajdują się również na Dalekim Wschodzie, to na przykład Japonia i Korea Południowa” – tłumaczył podejście Niemiec rzecznik rządu RFN.
Problemem Berlina jest też to, że ich plan jest alternatywny wobec wysiłków innych państw UE (w tym Polski, Belgii, Włoch i Grecji), które – jak pisaliśmy w DGP – proponują ustanowienie unijnego mechanizmu limitu cen gazu. W ich propozycji maksymalna cena powiązana byłaby z notowaniami surowców na rynkach światowych, a limit podlegałby cyklicznym przeglądom. Takim krokom na ten moment sprzeciwiać się mają Niemcy, Duńczycy i Holendrzy, obawiając się, że utrudniłoby im to kupowanie surowca. Dyskusje na temat limitu cenowego prawdopodobnie pojawią się na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli w dniach 20–21 października. ©℗
W pilnej wideokonferencji G7 uczestniczył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski