Ukraińska flaga już jest w Łymanie w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy; jeszcze trwają tam walki - powiedział w sobotę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Szef państwa podkreślił, że w ostatnim tygodniu "zrobiło się więcej ukraińskich flag w Donbasie". "A za tydzień będzie ich jeszcze więcej" - zapewnił.

"A co wtedy z pseudoreferendum? To co, są jakieś dwa obwody donieckie? Dwie miejscowości Jampil w obwodzie donieckim? Czy dwie miejscowości Torske? Ukraiński ruch będzie kontynuowany" - zaznaczył przywódca, odnosząc się do wyzwolonych przez ukraińskie siły miejscowości.

"Ukraińska flaga już jest w Łymanie w obwodzie donieckim, jeszcze trwają tam działania zbrojne, ale nie ma tam już ani śladu po jakimś tam pseudoreferendum" - oświadczył prezydent w wieczornej odezwie do narodu.

"Dla Ukrainy jest to logiczne, a Rosja będzie miała coraz więcej takich niezgodności" - dodał.

"Wycofanie się z Łymana operacyjną i polityczną porażką Rosji"

Wycofanie się rosyjskich sił z Łymana, w czasie którego poniosły one duże straty, jest ważne z operacyjnego punktu widzenia; to dla Kremla poważny cios polityczny - przekazało w niedzielę brytyjskie ministerstwo obrony.

"1 października rosyjskie siły w mieście Łyman w obwodzie donieckim wycofały się w obliczu ukraińskiego natarcia. Łyman był prawdopodobnie broniony przez słabo obsadzone jednostki z Zachodniego i Centralnego Okręgu Wojskowego Rosji oraz kontyngenty dobrowolnie zmobilizowanych rezerwistów. Siły te prawdopodobnie poniosły ciężkie straty, wycofując się z miasta jedyną drogą, która nadal znajdowała się w rękach rosyjskich" - napisano w codziennej aktualizacji wywiadowczej.

"Łyman jest ważny pod względem operacyjnym, ponieważ zapewnia kontrolę nad kluczowym przejściem drogowym przez rzekę Doniec, za którą Rosja próbuje umocnić swoją obronę" - oznajmił brytyjski resort.

Jak dodano, wycofanie się Rosji z Łymana to także znaczący cios polityczny, ponieważ miasto znajduje się w obwodzie donieckim - regionie, który Rosja rzekomo chciała "wyzwolić" i nielegalnie zaanektować.

"Wycofanie się doprowadziło do kolejnej fali publicznej krytyki rosyjskiego dowództwa wojskowego przez wysokich urzędników. Dalsze straty terytorium na nielegalnie okupowanych terenach niemal na pewno doprowadzą do nasilenia tej publicznej krytyki i zwiększenia presji na wyższych dowódców" - podkreślono w raporcie.

Kadyrow wzywa do użycia wszystkich środków

Porażka rosyjskich wojsk wokół Łymanu sugeruje, że prezydentowi Władimirowi Putinowi bardziej zależy na utrzymaniu strategicznych obszarów południowej Ukrainy, niż na zajętych terenach w obwodzie ługańskim – ocenił w najnowszym raporcie amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW).

Rosyjskie i ukraińskie źródła zgodnie informowały, że nawet w obliczu załamania frontu w obwodzie charkowskim i wokół Łymanu Kreml w dalszym ciągu wzmacniał pozycje w obwodach chersońskim i zaporoskim na południu Ukrainy – podkreślono w opracowaniu think tanku.

"Decyzja o niewzmacnianiu wrażliwego odcinka frontu w Kupiańsku czy Łymanie prawie na pewno została podjęta przez Putina, a nie przez dowódców wojskowych, i sugeruje, że Putinowi bardziej zależy na utrzymaniu strategicznych terenów w obwodach chersońskim i zaporoskim, niż na obwodzie ługańskim" – ocenili eksperci ISW.

Ukraińskie siły odbiły w sobotę Łyman z rąk rosyjskich najeźdźców. To ważny węzeł kolejowy, a eksperci i ukraińscy urzędnicy oceniali, że jego przejęcie pozwoli Ukraińcom zacząć wyzwalanie okupowanego niemal w całości przez Rosję obwodu ługańskiego.

W najnowszym raporcie ISW zwrócił uwagę na wypowiedzi czeczeńskiego przywódcy Ramzana Kadyrowa, który za stratę Łymanu obwinił dowódcę Centralnego Okręgu Wojskowego gen. Aleksandra Łapina. "Kadyrow, najwyraźniej zdruzgotany porażką w Łymanie, wezwał Rosję do dalszej walki o wyzwolenie czterech anektowanych terytoriów wszelkimi dostępnymi środkami, w tym bronią nuklearną o małej mocy rażenia" – napisano.

Według ISW ten apel Kadyrowa nie zasługuje na szczególną uwagę. Rosyjskie wojsko najprawdopodobniej nie jest obecnie zdolne do prowadzenia działań na nuklearnym polu bitwy, więc obszary zaatakowane przy pomocy broni jądrowej byłyby dla niego nie do przejścia, co wyklucza postępy. To jeden z czynników zmniejszających prawdopodobieństwo, że Moskwa sięgnie po taką broń – ocenił think tank.

Rosja tymczasem prawdopodobnie tworzy warunki do przekazania Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w Enerhodarze na Ukrainie pod kontrolę rosyjskiego koncernu Rosatom. W piątek Rosjanie zatrzymali dyrektora generalnego siłowni Ihora Muraszowa. Według ISW Rosja będzie prawdopodobnie próbowała wykorzystać kontrolę nad elektrownią, by legitymizować nielegalną aneksję ukraińskich terytoriów.

Sytuacja na froncie

Na froncie rosyjskie wojska przeprowadziły ataki lądowe w pobliżu Bachmutu i Awdijiwki w obwodzie donieckim, a także kontynuowały rutynowe ostrzały na południu Ukrainy. Władze Rosji w dalszym ciągu starają się zmobilizować jak najwięcej poborowych, by wysłać ich na wojnę, stosując przy tym dyskryminacyjne praktyki. Siły ukraińskie kontynuują natomiast operacje kontrofensywne w obwodzie chersońskim, przygotowując grunt pod przyszłe postępy – ocenił amerykański ośrodek analityczny.

W sobotę rzecznik ukraińskiego Wschodniego Zgrupowania Wojsk Serhij Czerewatyj poinformował, że ukraińska armia weszła do okupowanego przez siły rosyjskie Łymanu. Dodał, że walki trwają. Mówił też, że rosyjskie zgrupowanie pod Łymanem jest okrążone.

Później rosyjskie ministerstwo obrony przekazało, że "w związku z powstałym zagrożeniem okrążenia" jego wojska zostały wycofane na "korzystniejsze" pozycje. (PAP)

ndz/ mal/