Mężczyzna przed samopodpaleniem krzyczał, że nie chce na front. Portal Nowaja Gazieta.Jewropa zamieścił nagranie z tego incydentu. Do mężczyzny wezwano pogotowie ratunkowe, według wstępnych ocen lekarzy poparzeniu uległo 90 proc. jego ciała. Gdy lekarze zabierali poparzonego mężczyznę do ambulansu, ten nadal krzyczał, że nie chce na front – informuje portal.

Riazań to liczące ponad pół miliona mieszkańców miasto, leżące około 200 km na wschód od Moskwy.

Media: Zmobilizowani mężczyźni są wysyłani na front bez badań lekarskich

Mężczyźni zmobilizowani w Rosji na wojnę z Ukrainą są często wysyłani na front bez badań medycznych; w wielu przypadkach komisja lekarska ma jedynie pozorny charakter, a cała procedura ogranicza się do zbadania ciśnienia krwi - powiadomił w poniedziałek na Telegramie niezależny rosyjski kanał Możem Objasnit'.

"Mój krewny został dzisiaj zabrany z Sachalinu. Dopiero pół roku temu ukończył zasadniczą służbę wojskową, ma 22 lata. Komisja lekarska polegała w jego przypadku tylko na zmierzeniu ciśnienia" - relacjonowała w rozmowie z serwisem mieszkanka wyspy na rosyjskim Dalekim Wschodzie.

Jak powiadomiła w niedzielę niezależna rosyjska Nowaja Gazieta. Jewropa, w obwodzie swierdłowskim na Uralu na wojnę z Ukrainą zmobilizowano 59-letniego chirurga, który nie widzi na jedno oko, a ponadto cierpi na problemy ze słuchem i raka skóry. Mężczyzna ma dowodzić plutonem.

Zgodnie z przepisami dotyczącymi mobilizacji osoby uznane za niezdolne do służby wojskowej w związku ze stanem zdrowia nie mogą być powoływane do armii. Jak donoszą opozycyjne media, komisje wojskowe często jednak ignorują ten fakt.

Po ogłoszonej w środę przez Putina mobilizacji, mężczyźni w Rosji chwytają się różnych sposobów, by uniknąć wysłania na front. Część ucieka za granicę - choć pojawiają się doniesienia, że wkrótce będzie to niemożliwe. Część dokonuje samookaleczeń - w rosyjskim internecie coraz częściej pojawiają się ogłoszenia o "bezbolesnym" łamaniu rąk, co choć na pewien czas oddala perspektywę wcielenia do armii.

Rosjanie chcą uciekać do Gruzji

Około 3,5 tys. samochodów osobowych czeka na wjazd do Gruzji na przejściu granicznym w miejscowości Wierchnij Łars w rosyjskiej Osetii Północnej - poinformował w poniedziałek wiceszef regionalnego rządu Osetii Północnej Irbek Tomajew.

Na posiedzeniu władz regionalnych Tomajew poinformował, że w ciągu ostatnich kilku dni liczba aut jadących w kierunku Gruzji znacznie się zwiększyła. Ogółem na przejściu Wierchnij Łars ruch w obie strony wzrósł w zeszłym tygodniu o 23 proc. w porównaniu z poprzedzającym tygodniem.

W sobotę strona rosyjska podawała, że na granicy na wyjazd z kraju oczekuje w tym miejscu ok. 2,3 tys. samochodów. Niezależny portal Insider poinformował w poniedziałek, że kolejka aut ciągnie się kilometrami i kierowcy stoją po 40-50 godzin na granicy. (PAP)