Do jutra na okupowanych obszarach potrwają plebiscyty o ich włączeniu w skład Federacji Rosyjskiej. Równolegle trwa mobilizacja, która ma odwrócić losy wojny.
Do jutra na okupowanych obszarach potrwają plebiscyty o ich włączeniu w skład Federacji Rosyjskiej. Równolegle trwa mobilizacja, która ma odwrócić losy wojny.
Rosja może zaanektować ukraińskie obwody już w piątek. Równolegle Moskwa coraz częściej sięga po straszak atomowy, przekonując, że od momentu aneksji będzie traktować ukraińskie próby odzyskania zagrabionych ziem niczym atak na własne terytorium.
Plebiscyty zorganizowano wbrew regulacjom międzynarodowym i bez podstaw w wewnętrznych przepisach. Prawo wojenne zakazuje głosowań powszechnych na terenach okupowanych, nielegalna jest też zmiana granic siłą i aneksja zajętego terytorium. Procedury referendalne nie mogły być też wyprowadzone z ukraińskiego ani rosyjskiego prawa wewnętrznego.
Od wtorkowej decyzji o rozpisaniu głosowania do jego rozpoczęcia minęły zaledwie trzy dni, choć przygotowania do referendów trwały co najmniej od czerwca. W efekcie zorganizowano je jednocześnie na kontrolowanych przez Rosję terenach obwodów chersońskiego, donieckiego, ługańskiego i zaporoskiego oraz na skrawku obwodu mikołajowskiego, który okupanci kilka dni temu przyłączyli do Chersońszczyzny. Głosowanie jest faktycznie przymusowe; komisje wyborcze – oficjalnie ze względów bezpieczeństwa – zbierają głosy po mieszkaniach, nierzadko w towarzystwie uzbrojonych żołnierzy.
Żaden z wymienionych obwodów nie jest w pełni kontrolowany przez siły okupacyjne, więc aneksja obejmie także tereny, na których po rozpoczęciu inwazji 24 lutego nie stanęła stopa rosyjskiego żołnierza, na czele z 700-tysięcznym Zaporożem. Agencja TASS podała, że w środę – nazajutrz po zakończeniu plebiscytów – do Dumy trafi projekt ustawy o „wejściu wyzwolonych terytoriów w skład Rosji”, który następnego dnia zostanie przyjęty. RIA Nowosti napisała zaś, że w piątek Władimir Putin wystąpi z orędziem przed połączonymi izbami parlamentu. Równolegle przedstawiciele kolaboracyjnych administracji obwodów chersońskiego i zaporoskiego mają ogłosić niepodległość obu jednostek. Samozwańcze Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe nie muszą tego robić, ponieważ zostały już uznane przez Kreml w przededniu inwazji na Ukrainę. Dalej procedura może przypominać aneksję Krymu w 2014 r. Putin po wygłoszeniu orędzia podpisze z przedstawicielami czterech okupowanych jednostek „umowy międzynarodowe” o przyjęciu w skład Rosji na prawach podmiotów federacji. Tym samym 30 września Chersoń, Donieck, Ługańsk i pozostające pod ukraińską kontrolą Zaporoże mogą zostać uznane przez Kreml za należące do Rosji.
„Istnieje globalny konsensus i prawo międzynarodowe. Jest ono jednoznaczne: Donieck, Ługańsk, Krym to Ukraina. Jakiekolwiek próby przemalowania flag to fikcja, która niczego nie zmieni ani dla nas, ani dla naszych partnerów” – napisał Mychajło Podolak z biura prezydenta Ukrainy.
Cztery obwody zostaną objęte rosyjskim parasolem nuklearnym. Szef MSZ Siergiej Ławrow na sobotniej konferencji w Nowym Jorku powiedział, że „całe terytorium Federacji Rosyjskiej, które jest umocowane albo może zostać umocowane w konstytucji, bezwarunkowo znajduje się pod pełną ochroną państwa”. – Wszystkie przepisy, doktryny, koncepcje, strategie Federacji Rosyjskiej rozciągają się na jej całe terytorium – dodał.
– W przypadku zagrożenia integralności terytorialnej państwa, dla obrony Rosji i naszego narodu, bezwarunkowo wykorzystamy wszystkie dostępne środki. To nie blef – mówił Putin 21 września w mowie zapowiadającej częściową mobilizację. Według ministra obrony Siergieja Szojgu do wojska ma trafić 300 tys. osób. Niezależny rosyjski portal Meduza i „Nowaja Gazieta. Jewropa” podały jednak, że tajna część dekretu o mobilizacji przewiduje pobór 1–1,2 mln mężczyzn.
Media twierdzą też, że w tym tygodniu Rosja zabroni opuszczania kraju mężczyznom objętym obowiązkiem obronnym. W ostatnich dniach tysiące Rosjan rzuciło się do ucieczki do krajów ościennych. Wśród zmobilizowanych obywateli widać nadreprezentację mieszkańców najbiedniejszych części kraju i mniejszości etnicznych. Jeśli wierzyć Meduzie, Moskwa, w której mieszka co dziesiąty Rosjanin, ma dostarczyć na front jedynie 16 tys. żołnierzy. „Idą po rejonach wiejskich, tam nie ma mediów, opozycji, za to jest więcej wsparcia” – powiedział informator portalu.
Z odległych części Rosji dochodzą informacje o mobilizacji przypominającej bardziej łapankę. Gubernator Jakucji Ajsien Nikołajew obiecał, że postara się cofnąć z drogi na front ludzi bezprawnie zmobilizowanych, a przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow zapewnił, że w jego republice w ogóle nie będzie mobilizacji, ponieważ jej plan mieli z nadwyżką wykonać wysłani nad Dniepr „ochotnicy”. W dużych miastach dochodzi do protestów, w których zatrzymano prawie 3 tys. osób. W Dagestanie mieszkańcy wsi Endiriej zablokowali drogę krajową, gdy z liczącej 8400 osób miejscowości powołano 110 mężczyzn.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama