- Nie możemy wykluczać użycia przez Rosję broni nuklearnej, ale prawdopodobieństwo wydaje się bardzo małe. Gdyby to się miało zdarzyć, to najprawdopodobniej na Ukrainie. Rosjanie użyliby nie strategicznej, a taktycznej bomby nuklearnej, o bardzo małym zasięgu - powiedziała w RMF FM Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador RP w Moskwie i dyrektor Instytutu Strategie 2050.
- Ukraina będzie nasza albo niczyja
- Szantaż nuklearny
- Czy Rosja może przegrać wojnę?
- Rosja się stacza, ale nie załamuje
- Rosja staje się państwem coraz bardziej opresyjnym
Ukraina będzie nasza albo niczyja
W popołudniowej rozmowie w RMF FM Marek Tejchman zapytał Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz o prawdziwą skalę mobilizacji?
- Dane podawane przez Szojgu to kompletnie PR-owa operacja. Nie ma częściowej mobilizacji. Jest po prostu mobilizacja. Na pewno jest tak, że chcą zmobilizować dużo. Problem nie jest w ilości, tylko w zdolności dzisiaj do wytrenowania, wyszkolenia i wysłania tych ludzi na front w jakimkolwiek innym formacie niż „mięso armatnie” - odpowiedziała była ambasador RP w Moskwie.
Dodała, że Rosjanie cały czas trzymają się tego pierwotnego celu żeby podporządkować całą Ukrainę. Wychodzą z takiego założenia, że będzie ona albo niczyja i w ogóle nieistniejąca, albo nasza. Władimir Putin musi pokazać swoim obywatelom i najbliższemu otoczeniu, że jest w stanie przejąć inicjatywę i pójść do przodu
Szantaż nuklearny
Marek Tejchman zapytał również w RMF swoją rozmówczynię czy rosyjskie kierownictwo jest gotowe do tego aby zbombardować nuklearnie Ukrainę?
- Ten szantaż nuklearny ciągle się pojawia. Ostatnio w przemówieniu Putina znowu został podniesiony. Nie możemy wykluczać użycia przez Rosję broni nuklearnej, ale prawdopodobieństwo wydaje się bardzo małe. Gdyby to się miało zdarzyć, to najprawdopodobniej na Ukrainie. Rosjanie użyliby nie strategicznej, a taktycznej bomby nuklearnej, o bardzo małym zasięgu. Byłoby to przesłanie do Stanów Zjednoczonych - odpowiedziała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Była ambasador wskazała również na zmianę narracji w rosyjskiej propagandzie.
- Zaczęła się od walki z tzw. nazistowskim reżimem w Ukrainie. Jak zaczęli przegrywać to musieli ją zmienić. Nie wypada przecież przegrywać z Ukraińcami. Propaganda przeszła więc, że walczą z całym Zachodem, a przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi i w związku z tym muszą ogłosić mobilizację - powiedziała.
Rosja teraz mówi: jeśli będziecie pomagać Ukrainie to przekroczymy tę czerwoną linię i wszyscy zginiecie. Za tym szantażem kryje się nadzieja, że Europa i Stany Zjednoczone się przestraszą, przestaną pomagać i wtedy Rosjanie wezmą Ukrainę pod kontrolę.
Czy Rosja może przegrać wojnę?
Padło również pytanie o to, czy Rosja może wojnę przegrać?
- Wyobrażam sobie sytuacje w której Ukraińcy odnoszą dalsze sukcesy na froncie i to w ciągu najbliższych tygodni, miesięcy. Efekt mobilizacji będzie widoczny przecież dopiero na wiosnę. Tych ludzi trzeba jeszcze przeszkolić, sformować itd. A Rosjanie stracili bardzo dużą część profesjonalnej siły wojskowej. W związku z tym jest problem kto ma właściwie szkolić - wskazała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Dodała również, że do wiosny Ukraińcy mają czas. Mogę sobie wyobrazić, że pójdą do przodu. Ale taka prawdziwa porażka Rosji jest możliwa wewnątrz. Jeżeli ten reżim imploduje, zapadnie się do środka. Jak reżim przestanie funkcjonować to będzie oznaczało koniec tej wojny. Innego końca wojny trudno sobie wyobrazić w szybkiej perspektywie.
Rosja się stacza, ale nie załamuje
- Reżim na pewno eroduje. Rosja się stacza, zarówno technologicznie, jak i ekonomicznie, ale się nie załamuje. Sankcje nie doprowadziły do załamania rosyjskiej gospodarki. Co więcej, wywołały ogromny wstrząs ekonomiczny w Unii Europejskiej. To na pewno początek końca, ale ciężko jednoznacznie stwierdzić, kiedy ten koniec nastąpi - podsumowała Pełczyńska-Nałęcz.
Rosja staje się państwem coraz bardziej opresyjnym
- Zobaczyliśmy na przykładzie białoruskim jak reżim, który dysponuje siłą i wystarczającą ilością elit zdeterminowanych do robienia wszystkiego i przekraczania wszystkich ludzkich i nieludzkich granic, może niestety stłamsić społeczeństwo, które w zdecydowanej swojej większości chciało się pozbyć tyrana - powiedziała rozmówczyni Marka Tejchmana.
- Takie są dzisiaj niestety możliwości reżimów. Rosja staje się państwem coraz bardziej opresyjnym. Przed mobilizacją zmieniono Kodeks karny. Bardzo wysokie kary przewidziane są dla dezerterów, tych, którzy dobrowolnie oddadzą się do niewoli lub będą unikali poborów. Putin wie, że większość ludzi jest przeciwko mobilizacji i dlatego w Rosji rośnie opresja - zauważyła była ambasador RP w Moskwie.
Wojna wkroczyła do rosyjskich domów
Wskazała również, że wojna wkroczyła do domów Rosjan. Ludzie dostają wezwania i trafiają we wszystkich rejonach Federacji Rosyjskiej do poboru.
Wiemy, że bardzo dużo Rosjan wyjeżdża. Są niesamowite korki we wszelkich możliwych kierunkach. Wszystkie bilety samolotowe są wykupione. Widać, że jest sporo Rosjan, którzy nie chcą iść do armii. Jest to jednak liczny naród, więc zostanie dużo osób, które można do tego poboru wziąć.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz wskazała również, że dzisiaj walka o wolność w Rosji jest obarczona ogromnym ryzykiem. Wychodząc na protesty czy pisząc niepochlebnie dla władzy w internecie można otrzymać wieloletni wyrok więzienia.