Władze Uzbekistanu ugięły się pod żądaniami protestujących mieszkańców autonomicznego Karakałpakstanu

Choć władze oficjalnie oskarżyły protestujących mieszkańców Karakałpakstanu – autonomicznej republiki Uzbekistanu – o próbę zamachu stanu, ugięły się pod ich żądaniami. Prezydent Shavkat Mirziyoyev obiecał wycofanie się z planów ograniczenia autonomii republiki. Obok marchewki jest też jednak kij. Na terenie Karakałpakstanu na miesiąc wprowadzono stan wyjątkowy i zamknięto przejście graniczne łączące go z Kazachstanem.
Karakałpakstan zajmuje 40 proc. terytorium Uzbekistanu, ale zamieszkuje go jedynie 1,8 mln spośród 36 mln mieszkańców państwa. Wśród nich jest tylko 400 tys. Karakałpaków (resztę stanowią m.in. Uzbecy i Kazachowie). Karakałpacy i Uzbecy są narodami tureckimi, ale należą do innych podgrup etniczno-językowych. Karakałpacy mówią językiem z podgrupy kipczackiej, podobnie jak Kazachowie czy Kirgizi, zaś język uzbecki jest zaliczany do języków wschodniotureckich, podobnie jak mowa, którą posługują się mieszkający w chińskim Sinciangu Ujgurzy. Karakałpakstan został włączony do Uzbekistanu na prawach autonomii w 1936 r. i ten status zachował także po rozpadzie Związku Radzieckiego. Co więcej, konstytucja Uzbekistanu uznaje terytorium za „suwerenną republikę” (co ma status raczej deklaratywny niż realny), a w dodatku gwarantuje jej prawo do secesji, o ile taką wolę wyrażą mieszkańcy w referendum.
I właśnie te dwa ostatnie zapisy zniknęły z nowego wariantu konstytucji zaproponowanego przez władze w Taszkencie. Ogłoszenie projektu wywołało bunt. Na ulice Nukusu – stolicy Karakałpakstanu – wyszły w piątek tysiące ludzi, by wyrazić oburzenie pomysłem ograniczenia autonomii. Władze lokalne odpowiedziały siłą. Protesty zostały rozpędzone, a ich lider, dziennikarz Davlatmurat Tajimuratov, trafił do aresztu. Zamknięto granice republiki, wprowadzono godzinę policyjną i stan wyjątkowy, a część kompetencji władz lokalnych przekazano dowódcy Gwardii Narodowej Rustamowi Jo‘rayevowi. Pojawiają się też informacje o problemach z internetem. W sobotę do Nukusu przybył prezydent Mirziyoyev i – starając się uśmierzyć nastroje – obiecał, że w nowej konstytucji dotychczasowe przepisy dotyczące Karakałpakstanu zostaną zachowane. I to mimo że w oficjalnej narracji manifestanci są nazywani „grupkami kryminalistów”, a ich liderzy oskarżani o próbę zamachu stanu. MSW oświadczyło tymczasem, że zwykli uczestnicy protestów wyszli na ulice ze względu na „błędne rozumienie reformy konstytucyjnej”.
– Drodzy mieszkańcy Karakałpakstanu! Naszym obowiązkiem jest zachowanie odwiecznej przyjaźni i braterstwa, wzajemnego szacunku i dobroci, jedności, atmosfery pokoju i stabilności panujących w naszym kraju od wieków. To najważniejszy cel reform konstytucyjnych – oświadczył prezydent. Rządzący od 2016 r. Mirziyoyev nieco złagodził reżim panujący za jego poprzednika Isloma Karimova. Nieco złagodzono represje, otwarto kraj na turystów i – z ograniczeniami – zagraniczne media. Nie oznacza to jednak demokratyzacji kraju. Także planowane zmiany w konstytucji – które jeszcze w tym roku mają zostać zatwierdzone w referendum – nie są jednoznaczne. Z jednej strony obszerniej opisują prawa i swobody obywatelskie. Z drugiej – wydłużają kadencję prezydencką z pięciu do siedmiu lat. Zgodnie z lokalną interpretacją przyjęcie nowej ustawy zasadniczej wyzeruje liczbę kadencji 64-letniego Mirziyoyeva i pozwoli mu na dwa kolejne starty w wyborach, a zatem – teoretycznie – rządy aż do 2040 r. Identyczny manewr przed dwoma laty zapewnił przedłużenie o dwie kadencje władzy prezydenta Rosji Władimira Putina. ©℗