Rządzące Słowenią ugrupowanie premiera Janeza Janšy pokonał człowiek, który raptem cztery miesiące temu wrócił do polityki

O pierwsze miejsce w niedzielnych wyborach parlamentarnych walczyła rządząca od dwóch lat Słoweńska Partia Demokratyczna (SDS) premiera Janeza Janšy z największą tegoroczną sensacją sondażową Europy, Ruchem Wolności (GS) Roberta Goloba. Według wyników exit polls GS dostał 35,8 proc. głosów, a SDS tylko 22,5 proc. Taka skala zwycięstwa Goloba to sensacja, bo przedwyborcze sondaże dawały obu listom porównywalne poparcie.
Jeśli te prognozy się potwierdzą, Lublana porzuci drogę wyznaczoną przez Węgry Viktora Orbána, sojusznika Janšy, i wróci do europejskiego głównego nurtu politycznego. Nowy gabinet niemal na pewno stworzy Golob. Poza GS i SDS do parlamentu wejdą jeszcze trzy partie: chadecka Nowa Słowenia (6,8 proc.), Socjaldemokraci Tanji Fajon (6,6 proc.) i Lewica (4,4 proc.). Chadecy to koalicjanci SDS, ale dwóm pozostałym partiom zdecydowanie bliżej do zielono-liberalnego Ruchu Wolności niż skręcających coraz bardziej w prawo demokratów. Dla Fajon czwarte miejsce to przy tym klęska. Przed pojawieniem się Goloba to ona miała walczyć z Janšą o zwycięstwo.
55-letni Golob jest traktowany jako nowa twarz słoweńskiej polityki, choć nie jest to do końca prawda. Na przełomie lat 90. i 2000. był już wiceministrem gospodarki, a od 2004 r. przez długie 17 lat kierował państwową spółką GEN Energija zajmującą się produkcją prądu. W międzyczasie nie zrezygnował z aktywności partyjnej, przez pewien czas był nawet wiceszefem ugrupowania Alenki Bratušek, która kierowała pracami rządu w latach 2013–2014. Później zniknął z radarów, by triumfalnie wrócić pod koniec ubiegłego roku i szybko stać się naczelnym krytykiem rządu Janšy.
W styczniu Golob został szefem pozaparlamentarnej Partii Zielonych Działań, która w większości badań nie przekraczała 1 proc. poparcia. Zmienił jej nazwę na Ruch Wolności i ruszył na sondażowe podium, odbierając głosy koalicji budowanej wokół ugrupowania Falon. Golob obiecuje Słoweńcom zmianę, ale jego program jest mało konkretny poza ogólną orientacją na europejską centrolewicę i ostrą krytyką Janšy, którego Golob oskarża o prowadzenie „faszystowskiej polityki” i gani za bliskie związki z Orbánem i naśladowanie Fideszu w polityce wewnętrznej.
Według opublikowanego w zeszłym tygodniu raportu Freedom House Słowenia spośród wszystkich państw Europy Środkowej i Wschodniej zaliczyła w 2021 r. największy spadek, jeśli chodzi o przywiązanie do zasad demokracji, choć na liście prymusów praworządności wciąż wyprzedzają ją tylko Estonia i Łotwa. Janša jest krytykowany za próby podporządkowania sobie sądownictwa, organizacji pozarządowych i mediów. W budowie przychylnego sobie imperium medialnego premier korzystał ze wsparcia węgierskiego biznesu zbliżonego do Orbána. Janša sam jest hiperaktywny w sieciach społecznościowych, przez co dorobił się przezwiska maršal Twito, w nawiązaniu do dawnego przywódcy Jugosławii.
63-latek kieruje SDS od 1993 r. Początkowo była to partia socjaldemokratyczna, jednak stopniowo, wraz ze swym liderem, przechodziła na pozycje centroprawicowe, co pozwoliło jej przystąpić do Europejskiej Partii Ludowej. Na tym ewolucja się nie skończyła i gdy Janša w 2020 r. obejmował stanowisko premiera po raz trzeci (wcześniej kierował pracami rządu w latach 2004–2008 i 2012–2013), reprezentował już miękko eurosceptyczne, wyraziście prawicowe poglądy, a do swoich politycznych wzorów zaliczał Orbána i byłego już prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. W przeciwieństwie do węgierskiego sojusznika SDS nie miała jednak samodzielnej większości w parlamencie, więc była pozbawiona pełnej swobody działania. Jeden z zarzutów stawianych przez zwolenników premiera dotyczył raczej jego nieskuteczności.
Janša nie podziela w pełnej rozciągłości kierunków polityki zagranicznej Orbána. W marcu to właśnie on zaproponował premierom Czech, Polski i Słowacji wspólny wyjazd do Kijowa, który miał zademonstrować solidarność naszego regionu z zaatakowaną Ukrainą (premier Słowacji nie zdecydował się wtedy na wyjazd, ale odwiedził Wołodymyra Zełenskiego kilka tygodni później, już po wycofaniu się rosyjskich wojsk spod ukraińskiej stolicy). Przekonanie o konieczności wsparcia Ukrainy jest jedną z niewielu opinii, które łączą Janšę z Golobem. – Rząd musi zaoferować wszechstronną pomoc humanitarną, finansową i polegającą na dostawach broni – apelował lider GS. – Jesteśmy tu, bo podziwiamy waszą odwagę i duch bojowy, z którym niszczycie mit o niezwyciężonej rosyjskiej armii – mówił Janša w Kijowie.