Szerokie i gwałtowne protesty muzułmanów wywołał radykalny polityk z marginalnym poparciem.

40 rannych oraz co najmniej 20 uszkodzonych pojazdów – to dotychczasowy bilans kilkudniowych zamieszek w szwedzkich miastach. Gwałtowne protesty wznieciło spalenie w ubiegłym tygodniu w Joenkoepingu Koranu przez Rasmusa Paludana, duńsko-szwedzkiego lidera skrajnie prawicowej partii Stram Kurs. W świecie islamu, podobnie jak w przypadku wydrukowania w 2005 r. przez duńskie „Jyllands-Posten” karykatur Mahometa, zawrzało. Słowa potępienia płynęły właściwie z każdego muzułmańskiego państwa, tureckie MSZ mówiło o „prowokacjach pod przykrywką wolności słowa”, katarskie o „akcie podżegania i niebezpiecznej prowokacji wobec uczuć ponad dwóch miliardów muzułmanów na świecie”.
Dla Paludana to pomysł na kampanię przed jesiennymi szwedzkimi wyborami parlamentarnymi, w których zamierza startować. Dlatego właśnie ogłosił cykl wieców, planując odwiedzać miasta z liczną populacją muzułmańską i palić w nich Koran. Po Joenkoepingu wiadomo, że co najmniej z części swoich planów musi zrezygnować. Mimo deklaracji radykalny polityk nie pojawił się na zapowiadanym spotkaniu w Norrkoepingu. Jak tłumaczył, odwołał je, gdyż szwedzkie władze wykazały, że „są całkowicie niezdolne do ochrony siebie i jego”. Szef szwedzkiej policji Anders Thornberg przyznawał, że do tej pory w swojej karierze nie miał do czynienia z tak silnym społecznym wzburzeniem i że celem niektórych demonstrantów było zabicie funkcjonariuszy.
Takiego scenariusza udało się uniknąć, ale w starciach z muzułmańskimi demonstrantami obrażeń doznało co najmniej 26 policjantów. Szwedzi są wzburzeni przemocą na protestach, ale politycy grający na antymuzułmańskich nutach w sondażach nie zwiększyli poparcia, nie znaleźli też zrozumienia w mediach. „Ci, którzy w weekend wywołali zamieszki w odpowiedzi na spalenie Koranu w Szwecji, to niewielka mniejszość muzułmanów. Co więcej, policja wielu z nich wiąże z gangami. W naszej debacie musimy unikać obwiniania zwykłych muzułmanów” – przekonywał na łamach anglojęzycznego portalu „The Local” profesor Uniwersytetu Sztokholmskiego Christian Christensen.
Paludan, 40-letni prawnik z Danii, po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę opinii publicznej w 2017 r., gdy zaczął publikować filmy wymierzone w muzułmanów i ich migrację do Skandynawii. Na organizowanych przez siebie wiecach już wcześniej palił Koran, nawet owijając go w bekon, mówiąc, że jest to jego hołd dla wolności słowa. W 2019 r. został w Danii skazany na dwa tygodnie więzienia za rasizm. Rok później, gdy zapowiedział spalenie Koranu w Malmö, na dwa lata zakazano mu wjazdu do Szwecji. Udało mu się to ominąć, w październiku 2020 r. ze względu na pochodzenie ojca otrzymał szwedzkie obywatelstwo. W ubiegłym roku duński tabloid „Ekstra Bladet” oskarżył go o przestępstwa seksualne w sieci wobec nieletnich.
Partia Paludana, w Danii nosząca nazwę Hard Line, a w Szwecji Stram Kurs, postuluje m.in. „etnonacjonalistyczny utylitaryzm” oraz dąży do „największego szczęścia dla jak największej liczby etnicznych Duńczyków”. W ostatnich duńskich wyborach parlamentarnych w 2019 r. Hard Line otrzymała nieco ponad 63 tys. głosów, co przełożyło się na 1,8 proc. poparcia. Do przekroczenia progu wyborczego i wejścia do duńskiego parlamentu (Folketinget) zabrakło 0,2 pkt proc., ok. 7 tys. głosów. We wrześniowych szwedzkich wyborach o sukces może być jeszcze trudniej. Po pierwsze, partia nie ma jeszcze wymaganej do startu liczby podpisów. Po drugie, ze względu na niskie poparcie nie jest nawet uwzględniana w większości sondaży. Na Facebooku Stram Kurs obserwuje ok. 30 tys. kont, ale wnioskując po komentarzach, wśród nich nie brakuje przeciwników ugrupowania.
W mediach społecznościowych i na wiecach, mimo trwającej wojny w Ukrainie, głównym, a właściwie jedynym tematem partii jest krytykowanie imigracji z krajów muzułmańskich. Sam Paludan właśnie w tym kontekście pisze o konflikcie zbrojnym na wschodzie Europy. Ukraińskich mężczyzn chwali za walkę o swój kraj, podkreśla kulturowe oraz etniczne podobieństwa Ukraińców do Skandynawów i to że woli ich od muzułmanów. Jednocześnie w dobie dyskusji o prawdopodobnym rychłym wejściu Szwecji do NATO – budząc zaniepokojenie znacznej części szwedzkiej sceny politycznej – sceptycznie podchodzi do transatlantyckiej współpracy w zakresie bezpieczeństwa, opowiada się także za wyjściem z UE.