ONZ wynegocjowało dwumiesięczny rozejm. Do zakończenia wojny szybko jednak nie dojdzie

Zawieszenie broni zaczęło obowiązywać w sobotę. - Celem jest zapewnienie Jemeńczykom przerwy od przemocy, ulgi w kryzysie humanitarnym, ale przede wszystkim danie im nadziei, że zakończenie konfliktu jest możliwe - przekonywał Hans Grundberg, specjalny wysłannik Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Rozejm ma potrwać dwa miesiące. Dla stron trwającego od 2014 r. konfliktu - wspieranego przez Iran ruchu Hutich oraz koalicji pod przywództwem Arabii Saudyjskiej - jest to szansa na zaangażowanie się w rozmowy pokojowe i rozwiązanie najbardziej palących problemów gospodarczych, które wstrząsają najbiedniejszym krajem świata arabskiego. W wyniku konfliktu 80 proc. z niemal 30-milionowej populacji jest dziś uzależnione od pomocy zewnętrznej.
Na mocy porozumienia wstrzymane zostały wszystkie naziemne, powietrzne i morskie operacje wojskowe, a 18 statków będzie mogło wpływać do portu w Al-Hudajdzie. Miasto to obsługuje ok. 70 proc. jemeńskiego importu. Wznowione zostaną dwa komercyjne loty tygodniowo do i z Sany, stolicy kraju, która podobnie jak Al-Hudajda jest w rękach rebeliantów Huti. Otwarte miałyby zostać także niektóre drogi, by zwiększyć swobodę przemieszczania się ludności cywilnej.
To kluczowe żądania, które wystosował ruch Hutich przed ewentualnym przystąpieniem do rozmów pokojowych.
Zawieszenie broni zbiegło się co prawda w czasie z negocjacjami prowadzonymi od ubiegłego wtorku w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej, ale bojownicy nie biorą w nich udziału. Zaproszenie odrzucili, przekonując, że zaangażowaliby się w dyskusje, gdyby zorganizowano je w bardziej neutralnym miejscu. - Nie jest ani logiczne, ani sprawiedliwe, że gospodarz rozmów jest jednocześnie sponsorem wojny i blokady - oświadczył ruch w oświadczeniu.
Muhammad Al-Basza, ekspert ds. Jemenu z amerykańskiej grupy badawczej Navanti, twierdzi, że to inwazja Rosji na Ukrainę oraz zakłócenia w światowych dostawach żywności i energii zachęciły strony do dwumiesięcznego rozejmu. - Przedłużające się działania wojenne w Ukrainie wywołały silną potrzebę zakończenia wojny - komentował w rozmowie z France24.
Tim Lenderking, specjalny wysłannik USA do Jemenu, stwierdził z kolei, że zawieszenie broni jest wynikiem zmiany dynamiki na polu walki i uświadomienia sobie przez Hutich, że nie są już w stanie zwyciężyć. Na początku tego roku siły prorządowe przejęły kontrolę nad bogatym w ropę naftową gubernatorstwem Szabwa w południowym Jemenie. Huti od miesięcy bezskutecznie próbują zdobyć sąsiedni region Marib, którego stolica jest ostatnią północną twierdzą rządu. - Chcielibyśmy, by Iran zrezygnował ze swojej taktyki i negatywnej roli, jaką do tej pory odgrywał - mówił Lenderking.
Swoje powody, by wojna dobiegła końca, ma także saudyjska koalicja. Kontynuacja działań zbrojnych może mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo Arabii Saudyjskiej oraz współpracujących z nią Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Te drugie w styczniu stały się celem ataków rebeliantów, którzy uderzyli w Dubaj i Abu Zabi. Pod koniec marca przyznali się także do kolejnych ataków na zakłady Saudi Aramco.
Nie wiadomo, czy strony będą się stosować do warunków rozejmu. Poprzednie próby zawieszenia broni zakończyły się porażką. To, które zawarto przed rozmowami pokojowymi w kwietniu 2016 r., złamane zostało niemal natychmiast. Porozumienie z 2018 r. o zaprzestaniu działań wojennych wokół portu w Al-Hudajdzie również zostało w dużej mierze zignorowane.
Nowy rozejm analitycy przyjęli z zadowoleniem, ale ostrzegli, że jest w najlepszym wypadku pierwszym krokiem w długim i skomplikowanym procesie rozwiązywania problemów. Zaczynając od kryzysu biedy, w którym pogrążony jest Jemen, a kończąc na kwestiach bezpieczeństwa jego bogatych, produkujących ropę sąsiadów. ©℗