Prawie dwie trzecie kampanii toczyło się w cieniu wojny - czy wojna całkowicie zdominowała nastroje społeczne?
Główna różnica w stosunku do poprzednich wyborów z 2018 r. polegała na tym, że opozycja wystartowała razem, na jednej liście, przez co dostosowała się do systemu wyborczego, w którym zwycięzca bierze wszystko. Jednocześnie Fidesz przygotował się na wyzwanie rzucone przez opozycję i dosłownie zainwestował w wyborców. Około 3-4 proc. PKB trafiło do kieszeni obywateli w ciągu ostatnich kilku miesięcy - to jakieś 5 mld euro dla rodzin z dziećmi, emerytów, młodych ludzi. Wyborcy są wrażliwi na sytuację finansową, więc rząd wprowadził również limit cen energii, nałożył limity cen na niektóre produkty żywnościowe, aby złagodzić wpływ inflacji. Opozycja koncentrowała się jednak na wojnie i nowej sytuacji międzynarodowej. Obwiniali rząd, który nie zrobił zbyt dużo dla Ukrainy i pokazywali alternatywę: albo współpraca z Zachodem, albo sojusz z autokratami takimi jak Putin. Natomiast Fidesz, dysponujący potężnymi możliwościami komunikacyjnymi, oskarżał opozycję o chęć wciągania kraju w wojnę i podgrzewanie atmosfery. Rząd oskarżył nawet opozycję o wysłanie swoich przedstawicieli na wojnę, a Viktor Orbán przedstawił się w tej sytuacji jako gwarant pokoju i stabilności.