- Nadzwyczajna praca sił zbrojnych Ukrainy sprawiła, że rozmowy z Rosją toczą się w dużo bardziej konstruktywny sposób niż na początku wojny - mówi Ołena Szulak, szefowa partii Sługa Narodu

Ołena Szulak, szefowa partii Sługa Narodu / Materiały prasowe
Prezydent Wołodymyr Zełenski cieszy się ogromnym poparciem, Ukraińcy wierzą w zwycięstwo, morale jest wysokie. Ale czy nie grozi wam, że staniecie się ofiarą własnych sukcesów w polityce informacyjnej? Że ustępstwa w rozmowach z Rosją wywołają bunt?
Poparcie prezydenta rzeczywiście jest nadzwyczajne. To, co robi prezydent, jak szybko i skutecznie podejmuje decyzje, jak bierze na siebie wszystkie uderzenia, sprawiło, że stał się naszym bohaterem, kochamy go i szanujemy. W czasie wojny nie powinno się myśleć o sondażach. Nie prowadzimy normalnej pracy partyjnej, 10 tys. działaczy przekształciło się w wolontariuszy. W parlamencie obowiązuje moratorium na oskarżenia. Decyzje podejmujemy przygniatającą większością głosów, w zasadzie poprzez konsensus, jak na początku pandemii. Rozumiemy jednak, że im bliżej końca wojny, tym więcej może być politycznych spekulacji. Ze strony Rosji też trwa wojna informacyjna, Rosjanie próbują tworzyć różne fakty medialne. Ale Ukraińcy są mądrzy, widzą, co robi prezydent, rząd i poszczególni deputowani.
Nie każda krytyka to propaganda za rosyjskie pieniądze. Odłożenie rozmów o Krymie i okupowanej części Donbasu o 15 lat, co zaproponowano w Stambule, już teraz wywołuje wątpliwości, a chcecie tę potencjalną umowę poddać pod referendum. Potrzebna wam będzie większość.
Stanowisko prezydenta się nie zmieniło. Suwerenność i integralność terytorialna Ukrainy są niepodważalne. Prezydent ani na krok nie zszedł ze ścieżki, którą określił pierwszego dnia wojny. Krytykują nas, że nie można rezygnować z NATO ani odkładać rozmów o Krymie. Inni mówią, że powinniśmy zająć Moskwę. W sieci można znaleźć dużo nierealistycznych oczekiwań. Natomiast ważne decyzje będą podejmowane przez Ukraińców w drodze referendum. Takie głosowanie nie może zostać przeprowadzone, dopóki na naszej ziemi stoją rosyjskie czołgi. Dużą rolę odegra parlament, bo to my będziemy uchwalać zmiany i ratyfikować umowy z państwami gwarantami naszego bezpieczeństwa. Nie będziemy głosować wbrew woli narodu. Z drugiej strony chciałabym, żeby o szczegółach negocjacji opowiadali raczej ich uczestnicy. Ja mogę powiedzieć, że nadzwyczajna praca naszych obrońców i obrończyń z szeregów Sił Zbrojnych Ukrainy sprawiła, że rozmowy toczą się w dużo bardziej konstruktywny sposób niż na początku wojny.
Funkcjonuje demokratyczna kontrola nad negocjacjami? Czy parlament - nie pytam tylko o Sługę Narodu, ale i inne kluby - jest konsultowany?
Mamy 100-proc. zaufanie do prezydenta i negocjatorów. Poza tym szefem delegacji jest kierownik naszego klubu parlamentarnego Dawyd Arachamija. Parlament musi wykonywać swoją pracę. Na razie propozycje ukraińskie zostały przekazane Putinowi, czekamy na jego reakcję. Natomiast fakt, że armia powstrzymała uderzenie Putina i godnie mu odpowiada, daje nam gwarancje bardziej pozytywnych rezultatów rokowań, niż początkowo można było się spodziewać.
Mówi pani o zaufaniu. A czy można ufać Rosji jako potencjalnemu gwarantowi waszego bezpieczeństwa? Wczoraj Rosjanie zapowiedzieli ograniczenie działań na odcinku kijowskim i czernihowskim, a jeszcze tej samej nocy Czernihów ostrzeliwano z artylerii, a Kijów - z zestawów rakietowych.
A w czasie trwania rozmów Rosjanie ostrzelali siedzibę władz obwodowych w Mikołajowie, skąd wywodzi się Arachamija. Oczywiście, że nie można im wierzyć, dlatego konstrukcja prawna gwarancji musi być gruntownie przemyślana. Nie możemy sobie pozwolić na kolejny niedziałający dokument. Musimy mieć świadomość, że Rosja znów może nas oszukać.
Po rozpoczęciu inwazji władze zawiesiły funk cjonowanie partii pro rosyjskich, w tym obecnej w parlamencie Platformy Opozycyjnej O Życie (OPZŻ). Jak się zachowują posłowie OPZŻ? Też są częścią tej sprawnie działającej maszynki do głosowania, o której pani wspominała?
Wysłaliśmy do parlamentu projekt ustawy w ogóle zakazującej działania partiom prorosyjskim, bo nie chodzi tylko o OPZŻ, ale i o Partię Szarija albo Blok Opozycyjny. Zrobimy wszystko, by ta ustawa weszła w życie. Ale deputowani OPZŻ też są różni. Jedni wyjechali na samym początku wojny i dotychczas nie wrócili do Ukrainy, inni demonstracyjnie opuścili szeregi klubu parlamentarnego. Są też tacy - trzeba uczciwie przyznać - którzy znajdują się w obwodzie kijowskim, pomagają armii i zajmują się budową umocnień. To cieszy, bo może udało nam się ich zarazić wirusem ukraińskości.