Ukraina miała być jednym z kluczowych państw na nowym jedwabnym szlaku. Wojna oznacza dla Chin stratę pieniędzy - mówi w rozmowie z DGP dr hab. Krzysztof Kozłowski, prof. SGH, specjalizuje się w Azji Centralnej i Wschodniej.

Czego można się spodziewać po Chinach w związku z inwazją Rosji na Ukrainę?
Wciąż jest to duży znak zapytania. Możliwe, że globalna pozycja Państwa Środka się poprawi, zgodnie ze starą zasadą, gdzie dwóch się bije – Rosja i Zachód – tam trzeci korzysta. Nie jest to jednak sytuacja dla Pekinu jednoznaczna. Z jednej strony Rosja i Chiny deklarują współpracę, co oba państwa podkreślały chociażby w przeddzień zimowych igrzysk w Pekinie. Z drugiej potencjalne koszty, jakie pośrednio może wygenerować dla Chin interwencja rosyjska, a także relatywnie duża nieprzewidywalność tamtejszych włodarzy, sprawiają, że istnieje zbyt wiele ryzyk dla władz w Pekinie.
To znaczy?
Pozytywnym skutkiem dla Chin będzie to, że USA zwiększą swoje zaangażowanie w Europie. To będzie musiało się odbyć kosztem ich zaangażowania w Azji. Należy jednak pamiętać, że pomysł Pasa i Szlaku, kluczowej strategii w polityce międzynarodowej Xi Jinpinga, opierał się na uzupełnieniu w ramach chińskiego handlu międzynarodowego nitki morskiej o trasę lądową. W sytuacji niestabilności u drzwi Europy wiadomo, że szlak lądowy będzie wymagał reorganizacji. Może więc stracić na znaczeniu, a za tym idą już konkretne dla Chin pieniądze. Nie przez przypadek Ukraina jest jednym z kluczowych państw w ramach jedwabnego szlaku, a Chiny w ramach tej inicjatywy wywindowały się na jednego z głównych partnerów handlowych Ukrainy.
Jak ta wojna może wpłynąć na trwającą rywalizację Pekinu z Waszyngtonem?
Tu trzeba przytoczyć wypowiedź chińskiego MSZ z ubiegłego tygodnia, które uprzedziło UE, by ta ślepo nie podążała za dolewaniem przez Stany Zjednoczone oliwy do ognia w Ukrainie. W tej chwili dla Chin mniejsze czy większe potępienie ze strony USA nie odgrywa dużej roli. Te państwa są w sporze dyplomatycznym na różnych płaszczyznach i otwarcie zaczynają ze sobą konkurować na arenie międzynarodowej. Pogrożenie palcem przez Biały Dom na Pekinie nie zrobi wrażenia. Tym, co mogłoby je na Chińczykach zrobić, byłoby potencjalne zaburzenie łańcuchów dostaw czy zaburzenia transferów technologii. Pamiętajmy jednak, że de facto słaba Rosja jest Chinom na rękę. Rosjanie mają w tym momencie niewielu sojuszników. Dla Pekinu wspieranie czy zabezpieczanie Rosji przed drastycznymi reakcjami na forum ONZ nie jest szczególnie dużym kosztem dyplomatycznym. Przy okazji pozwoli im to ugrać coś dla siebie.
Słychać jednak obawy, że skoro Rosja zaatakowała Ukrainę, to kolejny będzie ruch Chin na Tajwan.
Sytuacja Tajwanu jest trochę inna. Jego gwarancje bezpieczeństwa pochodzą bezpośrednio z Waszyngtonu.
Rozmawiała Karolina Wójcicka