Białoruś nigdy nie zamierzała „napadać na Ukrainę” – oświadczył w środę białoruski minister spraw zagranicznych Uładzimir Makiej. Zapewnił, że „po zakończeniu manewrów na terytorium Białorusi nie pozostanie ani jeden rosyjski żołnierz, ani jedna jednostka (rosyjskiego) sprzętu”.

Makiej nie odpowiedział na pytanie o liczebność rosyjskich wojsk i sprzętu zaangażowanych w trwające na Białorusi manewry obu krajów "Związkowa Stanowczość-2022". Zapewnił przy tym, że Białoruś i Rosja wywiązują się ze zobowiązań w ramach Dokumentu Wiedeńskiego OBWE z 2011 r. i „nie naruszyły żadnego z jego zapisów”.

Ani jeden żołnierz, ani jedna jednostka sprzętu (sił zbrojnych Rosji - PAP) nie pozostanie (na Białorusi) po tych manewrach” – oświadczył minister, przywołując wcześniejsze wypowiedzi resortów obrony. Manewry, które odbywają się m.in. przy granicy z Ukrainą, Polską i Litwą, mają się zakończyć 20 lutego.

14 lutego Alaksandr Łukaszenka mówił z kolei, że kwestia wycofania wojsk to „sprawa jego i (prezydenta Rosji Władimira) Putina”. „W najbliższym czasie spotkamy się i podejmiemy decyzję, kiedy, w jakim terminie i według jakiego grafiku wycofywać stąd siły zbrojne Federacji Rosyjskiej” – mówił w poniedziałek.

W czasie środowej konferencji prasowej, podsumowującej 2021 r. w białoruskiej polityce zagranicznej, Makiej utrzymywał, że relacje z Zachodem, a także z Ukrainą, pogorszyły się „nie z winy Białorusi”. Wskazywał na gromadzenie sił NATO w pobliżu granic Białorusi, w tym na terytorium Polski. Według ministra za pogorszenie relacji z Białorusią oraz sytuacji bezpieczeństwa w regionie odpowiada Zachód. Białoruś jest przy tym gotowa do „konstruktywnego dialogu” - zadeklarował. Ukrainę nazwał „bratnim narodem”.

To, co dzieje się obecnie wokół Ukrainy, w sposób sztuczny i celowy jest wywoływane przez siły, które nie chcą, żeby Rosja odgrywała decydującą, ważną rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa w regionie i na świecie. (To) odwieczny spór o to, kto jest silniejszy, kto ma rację, kto jest mocarstwem numer jeden” – powiedział Makiej.

Szef białoruskiej dyplomacji powiedział też m.in., że przyczyną problemów jest „nieadekwatna ocena” sytuacji w regionie na Zachodzie, a u niektórych zachodnich polityków doszło do - jak to ujął - „rozhermetyzowania mózgu”. Zachodowi zarzucił również dążenie do osłabienia i zdestabilizowania Białorusi, zniszczenia jej gospodarki, w tym przez sankcje. Jak twierdził, wobec Białorusi na Zachodzie jest prowadzona wroga polityka informacyjna, którą w ślad za szefem MSZ Rosji Siergiejem Ławrowem określił jako „informacyjny terroryzm”. UE, jak ocenił, wybrała Białoruś „jako kraj, który trzeba pokazowo ukarać”.

Pytany o sytuację działaczy mniejszości polskiej Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, przetrzymywanych od blisko roku w białoruskim areszcie, Makiej wskazał, że na wniosek strony polskiej MSZ Białorusi przekazało do „kompetentnych struktur” zapytanie o to, jaki jest stan zdrowia aktywistów, i otrzymało informację, że „ich zdrowiu nic nie zagraża”.

Utrzymywał również, że w sprawie prezes ZPB Andżeliki Borys i działacza ZPB Andrzeja Poczobuta „były ustalenia pomiędzy służbami specjalnymi” Białorusi i Polski, i mieli oni być uwolnieni, podobnie jak trzy inne działaczki mniejszości, jednak nie doszło do tego z powodu działań polskiej strony.

Strona polska informowała, że pomimo starań jej władz i dyplomatów „nie doszło do konstruktywnej i efektywnej reakcji ze strony białoruskich władz”.

Makiej poinformował, że na Białorusi w centrum logistycznym w Bruzgach przy granicy z Polską do dzisiaj pozostaje ok. 700 migrantów, lecz kraje Zachodu „nie interesują się ich losem”.

Białoruski minister spraw zagranicznych zapewniał, że Białoruś, pomimo zmiany sytuacji geopolitycznej, nie zamierza rezygnować ani z „polityki wielowektorowości”, ani ze swojej roli kraju działającego na rzecz bezpieczeństwa w regionie.

Justyna Prus (PAP)