Rząd Kanady sięgnął w poniedziałek po nieużywane nigdy wcześniej przepisy z ustawy o sytuacji nadzwyczajnej z 1988 r., by poradzić sobie z trwającymi od tygodni protestami przeciwko obostrzeniom covidowym. Przepisy muszą być jeszcze zatwierdzone przez parlament.

– Nie zabraniamy ludziom korzystania z prawa do legalnego protestu. Ustawa ma być stosowana wyjątkowo i jako ostatnia deska ratunku – zapewniał premier Justin Trudeau. Stan nadzwyczajny może potrwać maksymalnie 30 dni.
Przedstawiciele rządu tłumaczą, że chodzi o bezpieczeństwo obywateli. Policjanci skarżyli się na agresywne zachowanie manifestantów i dowodzili, że dysponują zbyt małymi siłami, by poradzić sobie z blokadami dróg i urzędów. Decyzja o zastosowaniu przepisów z ustawy z 1988 r. została podjęta tuż po tym, jak policja na jednej z antycovidowych blokad organizowanych przez kierowców ciężarówek w Albercie odkryła samochód wyładowany bronią palną. Wcześniej podawano też, że na konta organizatorów blokad trafiały pieniądze z zagranicy. Wprowadzone przepisy pozwolą władzom na zakazywanie protestów w konkretnych lokalizacjach, ostrzejsze karanie za łamanie przepisów o zgromadzeniach, karanie firm, których ciężarówki są wykorzystywane do blokowania dróg, a nawet blokowanie kont, na które trafiają podejrzane przelewy.
Pogranicznicy już wcześniej przestali przepuszczać przez granicę obywateli USA, którzy zamierzali dołączyć się do protestów. Manifestacje początkowo dotyczyły wyłącznie sprzeciwu wobec obowiązkowego okazywania certyfikatów szczepionkowych podczas przekraczania granicy ze Stanami Zjednoczonymi, jednak wkrótce przerodziły się w zmasowany protest przeciwko obostrzeniom covidowym, uznawanym przez organizatorów manifestacji za naruszające prawa obywatelskie. Z sondaży wynika, że ruch kierowców ciężarówek wspiera co trzeci Kanadyjczyk. Według oficjalnych danych na COVID-19 zmarło 35,6 tys. Kanadyjczyków. Daje to 930 zgonów na 1 mln, trzykrotnie mniej niż w Polsce. 80,4 proc. mieszkańców jest w pełni zaszczepionych. ©℗