Komisja Europejska podtrzymała swoje stanowisko, że dotychczas naliczone kary za niewstrzymanie wydobycia w kopalni w Turowie pozostają w mocy, mimo ugody zawartej przez Polskę i Czechy w tej sprawie i wycofania czeskiej skargi z Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE). Wczoraj KE poinformowała, że odliczy należność (Polska nie płaciła kar) z funduszy unijnych wypłacanych Warszawie.

W pierwszej kolejności zamierza potrącić kary za okres od 20 września do 19 października ub.r. To łącznie 15 mln euro plus odsetki. Rzecznik rządu Piotr Müller zapowiedział w rozmowie z PAP, że rząd odwoła się od postanowienia Komisji, korzystając z „możliwych środków prawnych”.
Nie wiadomo jednak, o jakie środki może chodzić. Jak zauważył w rozmowie z DGP (nr 16/2022) prof. Ireneusz C. Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN, nie ma środków odwoławczych od nałożonych kar w ramach tzw. środków zabezpieczających (jednocześnie prawnik zakwestionował sam mechanizm ich nakładania).
Czesi złożyli skargę do TSUE na działanie kopalni Turów w lutym 2021 r. Trybunał nakazał Polsce wstrzymać wydobycie do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia. Polska tego nie zrobiła i za to nałożono na Warszawę (we wrześniu 2021 r.) karę w wysokości 0,5 mln euro dziennie, której również nie płaciliśmy. Zarówno wówczas, jak i teraz Polska argumentowała, że nie może zamknąć kopalni ze względu na bezpieczeństwo energetyczne kraju. Ten argument powtórzył rzecznik rządu, zapowiadając odwołanie od decyzji o ściągnięciu kar. Zapewnił też, że płynność realizacji projektów finansowanych z funduszy unijnych nie jest zagrożona.
Z kolei Bruksela przekonuje, że dokonując potrącenia wypełnia prawny obowiązek pobierania kar nałożonych przez TSUE jesienią ub.r. – W tym zakresie Komisja postępuje zgodnie z zasadami określonymi w rozporządzeniu finansowym w przypadku braku płatności przez państwo członkowskie – powiedział DGP jeden z rzeczników Komisji.
Ostatecznie licznik kar za wydobycie w kopalni Turów przestał bić w ubiegłym tygodniu, po podpisaniu polsko-czeskiego porozumienia. Jeśli Bruksela zastosuje mechanizm ściągania należności konsekwentnie, to łącznie z unijnych funduszy dla Polski może zostać pobrane niemal 70 mln euro, czyli ok. 315 mln zł.
– Rząd obiecywał, że nie odda ani jednego guzika, tymczasem KE sobie ten guzik wzięła sama. A to dopiero początek – komentował wczoraj były szef MSZ, europoseł Radosław Sikorski (PO). Oprócz kar za Turów wciąż naliczane są kary za niewykonanie orzeczenia TSUE, który zobowiązał polski rząd do zawieszenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Tutaj licznik bije od 27 października ub.r. i codziennie dokłada 1 mln euro.