Początkowo do protestów władze podchodziły dość delikatnie, ale teraz zaostrzają kurs – komentuje ekspert PISM Paweł Markiewicz

Jak liczne i znaczące są kanadyjskie protesty? Czy to narodowy zryw, czy bardziej „kilku krzyczących”, jak określił to premier Justin Trudeau?
To największe protesty w historii współczesnej Kanady. Kanadyjczycy nie widzieli demonstracji na taką skalę od wielu pokoleń. Największe zgromadzenie jest w Ottawie, protestujących są tysiące, najwięcej w weekendy.
Kilka tygodni temu zaczęło się od postulatów przeciwko segregacji sanitarnej, właściwie ruchu wzburzonych. Co się w tym czasie zmieniło? Jakie są teraz główne postulaty demonstrujących?
Na pierwszym miejscu niezmiennie stoi kwestia segregacji sanitarnej, przywrócenia normalności. Tego, by osoby niezaszczepione mogły zwyczajnie pójść do restauracji, funkcjonować jak przedtem. Druga kwestia to odejście od władzy liberałów. Wątpię jednak, by ta presja zadziałała na Trudeau.
W Ottawie wprowadzono stan wyjątkowy, policja w stolicy karze za dostarczanie paliwa protestującym. Czyżby władze z czasem nie zaostrzały kursu?
Podczas pierwszych protestów w Ottawie władze podchodziły do sprawy w typowo kanadyjski, ugrzeczniony sposób. Myślano, że będzie trochę skandali, trochę skandowania, ale w końcu demonstranci się rozejdą. Teraz ton się zmienił, kurs się zaostrza. Świadczy o tym zabieranie kanistrów paliwa, na którym kierowcom bardzo zależy. Policja i władze przyznają się, że sytuacja wymyka się spod kontroli i trudno jest im utrzymać porządek w mieście. W weekend szef policji stwierdził, że to nie protest, a oblężenie. To ciekawe, w jaki sposób władze będą konfrontować się z protestem. Trudeau wykluczył użycie wojska.
Z początku był to protest tirowców, ale przerodził się w szerszy ruch. Kto uczestniczy obecnie w demonstracjach, blokadach?
To Kanadyjczycy zmęczeni różnymi obostrzeniami, które wprowadzano, wycofywano, znów wprowadzano. Ktokolwiek by nie podjął się takiego protestu, czy tirowcy, czy pielęgniarki, czy nauczyciele, to i tak ostatecznie on by się rozrósł. Mamy ludzi z różnych części Kanady, z różnych klas społecznych. Do tego grona doczepiają się czarne owce, osoby z radykalnymi poglądami.
Koronawirusowe restrykcje obowiązują w wielu zachodnich państwach. Dlaczego akurat największe protesty wybuchły w Kanadzie?
Społeczeństwo kanadyjskie widzi, że w wielu krajach obostrzenia są znoszone, a u nich to nie następuje. W Australii były ostre restrykcje, ale rząd ogłosił, że będzie je rozluźniać. To ważne, bo kraje anglosaskie mocno się ze sobą identyfikują. Oprócz tego wielu Kanadyjczyków uważa, że obostrzenia godzą w prawa człowieka. To tłumaczenie jest echem punku widzenia dość popularnego w USA.
Dlaczego więc to, co dzieje się w Kanadzie, nie rozlewa się na Stany Zjednoczone? Tam osób, które sprzeciwiają się segregacji sanitarnej czy są niezaszczepione, jest procentowo więcej niż w Kanadzie.
Być może to kwestia czasu. Zauważmy, że niektóre wpływowe osoby w USA wyraziły swoje poparcie dla kanadyjskich protestów, to np. Elon Musk, były prezydent Donald Trump czy gubernator Florydy Ron DeSantis. Warto podkreślić, że spora część zbieranych w internecie na manifestacje pieniędzy pochodzi z USA. Niektóre skrajne środowiska w Stanach Zjednoczonych już sygnalizują, że chętnie zorganizują podobny protest w Waszyngtonie.
Na ile kanadyjskie protesty spowodowane są koronawirusowymi restrykcjami, a na ile to polityczny bunt przeciwko premierowi Trudeau? Dezaprobata wobec skrętu na lewo, forsowania zmian, które nie podobają się konserwatystom?
To mieszanka, wszystko się nawarstwia. Premier wielu Kanadyjczyków zaczyna męczyć. Już przed ubiegłorocznymi wyborami do parlamentu federalnego w wielu miejscach zakłócano spotkania Trudeau, rzucano kamieniami. Protesty zmobilizowały natomiast niektóre środowiska polityczne do jeszcze głośniejszego okazywania frustracji wobec liberałów.
Do tego dochodzi kwestia polityki klimatycznej, stosowanie podatku węglowego, który jest niekorzystny szczególnie dla zachodnich prowincji. Do 2030 r. sektor węglowy będzie znacznie zmniejszony, a nie ma konkretnego planu, co zrobić z zatrudnionymi w nim ludźmi, jak ich przekwalifikować, co zaoferować im w zamian.
Warto obserwować, jak konserwatyści podejdą do sytuacji. Na ile postulaty i sam protest wpłyną na władze na poziomie lokalnym, które wprowadzały większość obostrzeń i które są w znacznej mierze w rękach konserwatystów. Protest już spowodował zmianę lidera partii i może podobny nacisk wywierać na poziomie lokalnym. ©℗
Rozmawiał Mateusz Obremski