Parlament w Wiedniu w tym tygodniu pochyli się nad ustawą wprowadzającą przymus szczepień przeciw COVID-19.

Jeśli nowe prawo wejdzie w życie – a niewiele wskazuje, że miałoby stać się inaczej – to Austria zostanie pierwszym krajem w Europie, który wprowadzi takie rozwiązanie dla osób po 18. roku życia.
Austriacki parlament ma zająć się ustawą w czwartek. Do debaty dojdzie w kiepskich okolicznościach epidemicznych: kraj znajduje się w środku V fali zakażeń; dziennie wirusa wykrywa się tu mniej więcej u 15 tys. osób. To najgorsza wartość tego wskaźnika nad Dunajem od początku pandemii (chociaż niedawna, IV fala była niewiele słabsza), napędzana głównie przez Omikron. Według Europejskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom – unijnej agencji odpowiedzialnej za nadzór epidemiologiczny we Wspólnocie – nowy wariant już w pierwszym tygodniu stycznia odpowiadał za 89,4 proc. zakażeń w Austrii. Na razie fala nie pociągnęła za sobą wzrostu liczby zgonów.
Projekt nie przewiduje wprowadzenia sankcji dla osób niezaszczepionych od razu po wejściu w życie. Początkowo w lutym wszystkie gospodarstwa domowe w kraju zostałyby po prostu poinformowane listownie o wejściu w życie nowych przepisów. Obowiązek nie objąłby osób, które mają przeciwwskazania medyczne w kierunku szczepień przeciw COVID-19, kobiet w ciąży, a także osób, które przeszły zakażenie koronawirusem w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.
Sankcje zaczęłyby grozić dopiero w drugiej połowie marca. Wówczas policja zyskałaby dodatkowe uprawnienie, a mianowicie możliwość sprawdzenia, czy osoba zatrzymana podczas kontroli może pochwalić się certyfikatem zaszczepienia. Jeśli ktoś nie będzie w stanie takowego okazać (co nietrudno sobie wyobrazić; w Polsce mogłoby się tak stać, gdyby ktoś np. zapomniał hasła do aplikacji mObywatel), to będzie musiał na komendę donieść papierowe potwierdzenie, że się szczepił, pod groźbą grzywny wynoszącą 600 euro (ok. 2,7 tys. zł).
Groźniej miałoby się zrobić dopiero później. Rząd planuje wówczas wysłanie do wszystkich niezaszczepionych wezwań, aby niezwłocznie umówili się na wizytę w punkcie podawania preparatów przeciw COVID-19. Jeśli tego nie zrobią, otrzymają zaproszenie na szczepienie wraz ze wskazanym terminem. Dopiero niewywiązanie się z tego będzie groziło karą w wysokości 3,6 tys. euro (ok. 16,3 tys. zł).
Rząd jednak ma nadzieję, że nie będzie musiał sięgać po tak drastyczne środki; w ustawie zapisano nawet, że poszczególne jej zapisy mogą być zawieszone przez wzgląd na postęp akcji szczepień przez ministra zdrowia po konsultacji z odpowiednią komisją w parlamencie. W niedzielę kanclerz Karl Nehammer zarzekał się, że projekt nie ma na celu wywołania wojny między zaszczepionymi i niezaszczepionymi.
Nie zmienia to jednak tego, że ustawa wywołuje duże emocje społeczne; w weekend znów doszło do protestów przeciw jej zapisom. W sobotę w nocy na witrynach kilku sklepów w Dolnej Austrii zawisły plakaty z napisami „nie kupujcie u szczepionkowych faszystów”. Przeciwnicy ustawy wskazują, że wchodzi w życie za szybko; rejestr osób zaszczepionych ma nie być gotowy aż do kwietnia. Obecnie w Austrii przynajmniej po pierwszej dawce szczepienia są trzy czwarte populacji, a 46,6 proc. przyjęło dawkę przypominającą.
Austria nie jest jedynym krajem, gdzie politycy flirtują z pomysłem obowiązkowych szczepień. Od 15 stycznia przyjęcie preparatu przeciw COVID-19 jest obowiązkowe dla osób po 60. roku życia w Grecji pod groźbą grzywny w wysokości 100 euro (ok. 450 zł), która może być naliczana co miesiąc. W pierwszym tygodniu stycznia podobne rozwiązanie wprowadzili u siebie Włosi, z tym że obowiązek objął wszystkich po 50. roku życia (nad podobnym rozwiązaniem zastanawiają się Niemcy).
Inną drogą poszła Francja, gdzie niezaszczepionym stworzono bariery w dostępnie do miejsc publicznych (ostatnio wzmocnione; teraz nie wystarczy już wylegitymować się ważnym testem na obecność wirusa). Nad Sekwaną okazało się to być bardzo skuteczne; z kolei austriacki „lockdown dla niezaszczepionych” wprowadzony pod koniec ub.r. nie przyniósł efektów (wskaźnik zaszczepienia drgnął od tamtego czasu o ok. 5 pkt proc.). Otwarte pozostaje pytanie, czy obowiązek zmusi osoby niechętne do przemyślenia postawy, czy raczej utwierdzi ich na swoim stanowisku.