Decyzje podejmowane przez talibów spotykają się z oporem mieszkańców kraju. Na ulicach afgańskich miast wrze. Talibowie reagują przemocą.

Protesty Afganek przeciw polityce talibskiego rządu rozpoczęły się na początku września w Heracie, ale szybko dotarły do pozostałych części kraju. Przed pałacem prezydenckim w Kabulu – nowym centrum dowodzenia talibów – jednego dnia zebrało się ponad 100 kobiet wznoszących transparenty i skandujących hasła na rzecz równego traktowania.
Protestujące kobiety najlepiej obrazują zmiany, jakie zaszły w afgańskim społeczeństwie przez ostatnie 20 lat. – Po obaleniu rządu talibów w 2001 r. Zachód wymusił na nowych, powołanych przy swoim wsparciu przywódcach Afganistanu reformę systemu na bardziej demokratyczny i dający kobietom możliwość emancypacji. Wyrosło dzięki temu nowe pokolenie dużo lepiej wykształconych i bardziej świadomych swoich praw kobiet – mówi dr Ludwika Włodek z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dlatego ubiegłotygodniowe protesty nie dotyczyły wyłącznie kwestii tak fundamentalnych jak prawo do edukacji, ale również tych mniej oczywistych, jak udział kobiet w rządzie. Choć talibowie zapraszali Afganki do współpracy w jego ramach, na opublikowanej we wtorek liście ponad 30 członków nowej administracji nie znalazła się ani jedna kobieta. – Przez ostatnie 20 lat Afganki widziały wiele kobiet pracujących na wysokich stanowiskach. Kobiety stały np. na czele niezależnej komisji praw człowieka, były ministrami – opowiada Włodek.
Pragnienie wyzwolenia nie jest wyłącznie domeną mieszkanek wielkich ośrodków miejskich. Demonstracje odbywały się także w prowincjonalnych regionach, jak Kapisa czy Badachszan. – Na prowincję te zmiany docierały wolniej, ale w ostatnich latach wiele organizacji pozarządowych zajmowało się pracą u podstaw na obszarach wiejskich. Zbierały tam m.in. biografie kobiet, z których jasno wynika, że marzenie o emancypacji nie jest charakterystyczne tylko dla wielkomiejskiej klasy średniej, bo podzielają je również kobiety z mniejszych miejscowości – tłumaczy wykładowczyni.
– Afgańskie kobiety nie zaakceptują powrotu do represji i dyskryminacji, bo są świadome swoich praw i możliwości. Dostęp do internetu przez ostatnie lata miała większość z nas. Obserwowałyśmy w mediach społecznościowych, jak powinno wyglądać prawdziwe życie – mówi DGP jedna z uczestniczek protestów. Pragnie zachować anonimowość, ponieważ od kilku dni aktywność w sieci jest monitorowana, a rozmowy telefoniczne nagrywane. Kontaktujemy się przez jeden ze względnie bezpiecznych komunikatorów. Podczas protestów uzbrojeni bojownicy strzelali do uczestników. Do bicia i rozpraszania kobiet używali batów.
– Talibowie zastosowali wobec nas przemoc. Torturom zostali poddani nawet dziennikarze, którzy po prostu relacjonowali demonstracje. Skoro do takich scen dochodzi w Kabulu, na który są zwrócone oczy całego świata, nie chcę nawet myśleć o tym, co dzieje się w mniejszych miejscowościach – opowiada demonstrantka.
W stolicy Afganistanu wiele kobiet zostało zatrzymanych, a według szacunków Human Rights Watch co najmniej 10 z nich pobito. Talibowie zdecydowali się też na metody systemowe. Przed weekendem został wprowadzony zakaz demonstracji. Żeby zgromadzenie mogło się odbyć, należy uzyskać pozwolenie, które obejmuje nawet uzgodnienie wznoszonych haseł.
– To rząd pełen hipokrytów, dlatego w sobotę odbywały się protesty kobiet, ale wyłącznie tych, które popierają talibów – mówi DGP Pasztana Durani, założycielka działającej w Kandaharze Fundacji Learn. – Nie sądzę jednak, by te zakazy kogokolwiek zniechęciły – dodaje. – Sami protestujący nie będą w stanie szybko zmienić sytuacji. Do tego potrzebny jest zdecydowany sprzeciw społeczności międzynarodowej wobec działań talibów, którego na razie nie widać – twierdzi Ludwika Włodek. Jak dodaje, rządu talibów nie powinno się uznawać, bo zdobył władzę przemocą. Pojawiają się też inne dylematy. – Afganistan potrzebuje natychmiastowej pomocy humanitarnej. Jeśli przed zimą nie dostarczy się niezbędnych rzeczy do najbardziej odciętych regionów kraju, to Afgańczyków czeka głód – tłumaczy.