Miał odwagę mówić o rosyjskiej polityce, żadnej władzy nie szczędził słów krytyki. Obrońca wartości demokratycznych, rosyjski dysydent Siergiej Kowalow zmarł w poniedziałek.

W działalność opozycyjną Kowalow angażował się już od młodości. – Pod koniec szkoły byłem już dostatecznie bystry, żeby pojąć, że studiowanie historii i prawa jest pozbawione sensu. (…) Już wtedy dość wyraźnie zdawałem sobie sprawę, że jako prawnik lub historyk będę przez całe życie zmuszony do prostytucji – mówił Kowalow o sowieckiej edukacji na początku lat 50. w książce „Żyliśmy jak ludzie wolni” Marka Radziwona. Jako student biologii krytykował ideologizację nauki i występował przeciwko pseudonaukowym teoriom z zakresu genetyki. Na przestrzeni lat nie ustał w krytyce rosyjskich władz. Za działalność opozycyjną w latach 80. został zesłany do łagru. Po powrocie do kraju, w latach 90., gdy kierował Komisją Praw Człowieka, krytykował rząd Borysa Jelcyna za działania zbrojne w Czeczenii. Później jako zwolennik demokratycznych reform także politykę Władimira Putina.
– Jest sumieniem społeczeństwa rosyjskiego i sumieniem świata – mówił prof. Andrzej Zoll, nadając mu w 2018 r. tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego. Sam Kowalow otwarcie podkreślał wtedy, że agresywna polityka rosyjska to nie tylko sprawa samej Rosji. – Już od czasów Lenina i Stalina stanowi to niebezpieczeństwo dla całego globu. I świat powinien o tym wiedzieć – mówił. Siergiej Kowalow miał 91 lat. ©℗
B. Chlabicz