Alaksandr Łukaszenka pozostaje u steru władzy, jednak z argumentów pozostały mu tylko siła i wsparcie Moskwy.

Dzisiaj mija rok od wyborów prezydenckich na Białorusi, które zakończyły się masowymi protestami przeciw ich sfałszowaniu i falą największych represji w historii tego kraju. Swiatłana Cichanouska, najpoważniejsza rywalka Alaksandra Łukaszenki z sierpnia 2020 r., wciąż jest powszechnie uważana za liderkę opozycji. Rok temu Białorusini się policzyli i zaktywizowali. Nikt już nie ma wątpliwości co do tego, że Łukaszenka nie cieszy się powszechnym poparciem narodu. Władze zareagowały bezprecedensowymi represjami.
Nie ma dnia, by obrońcy praw człowieka nie informowali o kolejnych przypadkach zatrzymań motywowanych politycznie. Ich licznik zbliża się już do 40 tys. Centrum Obrony Praw Człowieka Wiosna informuje o ponad 2300 sprawach karnych wszczętych przeciwko politykom opozycji, działaczom, dziennikarzom, analitykom i szeregowym demonstrantom. Ostatnią głośną historią było wejście funkcjonariuszy na imprezę urodzinową Nadziei Kałacz, wokalistki folkowego zespołu Irdorath, i zatrzymanie 16 uczestników, w tym członków grupy, za udział w ubiegłorocznych demonstracjach. Według stanu na 8 sierpnia 610 osób uznaje się za więźniów politycznych. Ta liczba stale rośnie; jako ostatnich dodano do tej listy znanego filozofa, organizatora Latającego Uniwersytetu Uładzimira Mackiewicza oraz socjolożkę z Centrum Transformacji Europejskiej Taccianę Wadałażską.
Część aresztowanych usłyszała już wyroki. Wiktar Babaryka, niedoszły kontrkandydat Łukaszenki, dostał 14 lat więzienia. Lider Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji Pawieł Siewiaryniec został skazany na siedem lat. Na dwa i pół roku wysłano do kolonii karnej dziennikarki Biełsatu Kaciarynę Andrejewą i Darję Czulcową. Trwają procesy Maryi Kalesnikawej, jedynej przedstawicielki kobiecego tria, w ramach którego Cichanouska prowadziła kampanię wyborczą, która nie zdecydowała się na wyjazd z Białorusi, a także męża Cichanouskiej Siarhieja, który również miał ambicje prezydenckie, oraz kandydata na prezydenta z 2010 r. Mikałaja Statkiewicza. Władze rozbiły i zdelegalizowały liczne organizacje społeczne i media niezależne od władzy. Wytoczono sprawę przedstawicielom polskiej mniejszości narodowej. Trzy działaczki zostały uwolnione dzięki pośrednictwu Kazachstanu, ale liderzy Związku Polaków na Białorusi – Andżelika Borys i Andrzej Poczobut – wciąż pozostają za kratkami.
Równolegle trwa exodus Białorusinów obawiających się represji. Liczba obywateli tego kraju, którzy mają zalegalizowany status w Polsce (pobyt stały lub czasowy oraz ochronę międzynarodową), wzrosła od końca 2019 r. z 20,9 tys. do 33,9 tys. Oprócz tego 12 tys. Białorusinów przyznano wizy humanitarne; większość z tych, którzy przyjechali na takiej wizie do Polski, nie dostała jeszcze zgody na pobyt czasowy bądź ochronę między narodową. Nad Wisłę chętnie przenoszą się zwłaszcza firmy z branży teleinformatycznej, które były głównym motorem innowacyjnym białoruskiej gospodarki. Niemal w komplecie do Warszawy przeprowadziła się redakcja niezależnego Euroradia. Polska nie była przy tym jedynym kierunkiem migracji. Białorusini chętnie wybierali także Litwę i inne kraje Unii Europejskiej, a spoza niej – Rosję i Ukrainę. W sumie według niektórych szacunków liczba emigrantów może oscylować wokół 100 tys., co jest znaczną liczbą jak na niespełna 10-milionowy kraj.
Wbrew nadziejom opozycji nie doszło do rozłamu w nomenklaturze ani strukturach siłowych. Z rozpoznawalnych postaci na drugą stronę barykady przeszedł jedynie były minister kultury Pawieł Łatuszka, który stworzył w Warszawie Ludowy Zarząd Antykryzysowy, zachowujący lojalność wobec wileńskiego biura Swiatłany Cichanouskiej, ale w perspektywie będący konkurencyjnym wobec niej centrum siły. Struktury siłowe jako całość pozostały wierne Łukaszence, ale nie brak w nich ludzi, przede wszystkich z niższych i średnich szczebli, którzy zrezygnowali albo utrzymują potajemne kontakty z opozycją. Efektem są coraz liczniejsze wycieki informacji z MSW i KGB, włącznie z nagraniami narad z udziałem najważniejszych przedstawicieli tych struktur. Łukaszenka bronił się przed zdradą za pomocą karuzeli stanowisk. Jeszcze przed wyborami zdymisjonował premiera Siarhieja Rumasa, umiarkowanego technokratę dobrze znającego Babarykę. We wrześniu 2020 r. za niezapobieżenie wybuchowi społecznemu stanowisko stracił szef KGB Waleryj Wakulczyk. Jego następca Iwan Tertel, etniczny Polak, znacząco wzmógł represje.
Gdy Cichanouska spotyka się z najważniejszymi politykami świata – ostatnio z prezydentem Stanów Zjednoczonych Joem Bidenem i premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem – Łukaszenka pogrążył się w międzynarodowej izolacji. W ciągu ostatniego roku liderkę opozycji przyjęło 31 szefów państw i rządów. Łukaszenka pięciokrotnie widział się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, a poza nim spotkał się jeszcze z prezydentem Azerbejdżanu oraz premierami Kirgistanu i Rosji. Po zmuszeniu do lądowania samolotu Ryanaira lecącego z Aten do Wilna i zatrzymaniu podróżującego nim blogera Ramana Pratasiewicza państwa Zachodu po raz pierwszy w historii relacji z Białorusią przyjęły sektorowe sankcje gospodarcze. Osamotniona Białoruś znalazła się na łasce Rosji. Wprawdzie Putin deklaruje pomoc, jednak jej ceną mogą się okazać kolejne elementy białoruskiej suwerenności. Mińsk szuka sposobów odwetu. W lipcu utworzył korytarz przerzutowy dla migrantów, głównie Irakijczyków, chcących się dostać do UE. Pogranicznicy pomagają im w nielegalnym przekroczeniu granicy. Litwa zatrzymała już 4 tys. osób.
Na Białorusi trwają tymczasem przygotowania do reformy konstytucyjnej, której oczekuje także Rosja. Z ujawnionych propozycji wynika jednak, że zmiany będą czysto kosmetyczne i nie wpłyną na istotę systemu. Wśród propozycji pojawia się ograniczenie liczby kadencji prezydenckich do dwóch. Łukaszenka, którego większość państw zachodnich nie uznaje już za legalnego prezydenta Białorusi, rządzi po raz szósty.