Europosłowie PiS: Jadwiga Wiśniewska, Joachim Brudziński i Patryk Jaki skrytykowali w środę podczas konferencji prasowej w Strasburgu projekt rezolucji Parlamentu Europejskiego wymierzony w Węgry.

"Większość parlamentarna przygotowała rezolucję piętnującą ustawę wspierającą rodzinę i rozszerzającą opiekę nad dziećmi na Węgrzech. To absolutnie kuriozalna rezolucja. Dlatego Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR) przygotowali własną rezolucję i dzisiaj apelowaliśmy o jej poparcie. Jednocześnie w debacie wskazaliśmy, że dzisiejszy dzień jest kolejnym, kiedy (...) Parlament Europejski łamie praworządność" - relacjonowała Jadwiga Wiśniewska.

"Zgodnie z traktatami Unia Europejska powinna działać w obszarach, które zostały jej powierzone przez państwa członkowskie, jak (...) również szanować tożsamość narodową państw członkowskich, co jest zawarte w art. 4 Traktatu (o UE). Tymczasem mamy do czynienia z ingerowaniem w kompetencje państw członkowskich. W tej rezolucji piętnuje się Węgry za to, że przypominają w swej konstytucji, że kobieta jest matką, a mężczyzna jest ojcem. Te kuriozalne ingerencje w ustawodawstwo, prawodawstwo, a nawet konstytucję węgierską pokazują, jak bardzo PE, instytucje europejskie, zagalopowały się w upominaniu centroprawicowych państw członkowskich" - oceniła eurodeputowana.

Jej zdaniem, jesteśmy świadkami lewicowej ofensywy, której celem jest inżynieria społeczna, która staje się bardzo poważnym zagrożeniem dla przyszłości Unii Europejskiej.

Były szef polskiego MSW, Joachim Brudziński, określił debatę w PE, jako "pełną absurdów", "irracjonalnego zacietrzewienia", "agresji, niechęci i nienawiści"

"Tylko i wyłącznie dlatego, że są państwa w Europie, w których demokratyczny mandat posiadają rządy konserwatywne. Pokazuje to, jak potrzebna i ważna była inicjatywa ze strony Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego, podpisania wspólnej deklaracji, która łączy środowiska konserwatywne i rządy konserwatywne w Europie, których wcale nie jest tak mało. (...) Pokazuje, jak potrzebna jest konsolidacja środowisk konserwatywnych i prawicowych w Europie i jak konieczne jest twarde przeciwstawianie się temu lewackiemu bełkotowi, który wylewa się przy okazji kolejnych posiedzeń plenarnych" - zaznaczył polityk.

"Mamy demokratyczny mandat, żeby realizować program i chronić prawdziwe wartości. Te wywiedzione ze Starego i Nowego Testamentu, z filozofii greckiej i prawa rzymskiego, a nie z lewackiego bełkotu" - dodał.

Patryk Jaki zwrócił uwagę, że premier Węgier Viktor Orban chce chronić dzieci przed procesem, który ma miejsce za granicą, gdzie dzieciom organizacje pozarządowe wpuszczone do szkół sugerują możliwość zmiany płci. "Przeważająca grupa ludzi w PE uważa, że płeć jest konstruktem kulturowym. Płeć się odgrywa, jest czymś performatywnym - jak oni to nazywają. Natomiast my uważamy, że płeć to jest coś, co ma się od urodzenia. I płci są dwie a nie dwieście pięćdziesiąt kilka. (...) Dąży to w kierunku jakiegoś nieprawdopodobnego szaleństwa, ale oczywiście naszym obowiązkiem jest te wszystkie nieprawdy odkłamywać" - podsumował polski eurodeputowany.

Parlament węgierski przyjął 15 czerwca ustawę, w której zapisano, że szkolne zajęcia podejmujące kwestie seksualności nie mogą propagować zmiany płci ani homoseksualizmu. Takie zajęcia poza pedagogami szkolnymi będą mogły prowadzić tylko osoby i organizacje występujące w oficjalnym, aktualizowanym rejestrze. Ponadto państwo ma chronić prawo dziecka do zachowania tożsamości odpowiadającej płci w chwili urodzenia. W ustawie zakazano też udostępniania osobom poniżej 18. roku życia treści pornograficznych, a także popularyzujących zmianę płci zapisanej w chwili urodzenia, jak również homoseksualizm.

Ustawa zaostrza ponadto kary przewidziane w kodeksie karnym za niektóre przestępstwa związane z pornografią dziecięcą nawet do 20 lat pozbawienia wolności i przewidujące stworzenie ewidencji osób, które dopuściły się pedofilii.

Niektórzy politycy w UE uznali, że nowe regulacje są wymierzone w homoseksualistów. Do ustawy krytycznie odniosła się Komisja Europejska i jej szefowa Ursula von der Leyen.

Władze Węgier argumentują, że ustawa gwarantuje prawa rodziców do seksualnego wychowania dzieci i nie dotyczy praw związanych z orientacją seksualną osób powyżej 18. roku życia, zatem nie zawiera żadnego elementu dyskryminującego.